O swojej byłej już klasie ciągle zapomnieć nie mogę, być może, to jedynie ze względu na to, że nie poznałam jeszcze mojej nowej klasy. Nie spodziewam się, że nowa bedzie lepsza, bo jakość klasy zależy również od klimatu szkoły. Nie wierzę, że w liceum, gdzie jest 7 klas pierwszych, po 30 osób, trafię na ludzi, z którymi się zżyję. A nawet nie chcę się z nimi zżywać, bo to zbędny kłopot. Zbyt często trzeba być uprzejmym i udawać, że nic się nie stało. Z braku laku, czasami coś tam zasłyszę, czasami cos tam zobaczę o moich byłych kolegach i koleżankach, czasami nawet za głowę sie złapię, gdy widzę co robią. Koleżanka Justyna dla przykładu, myślę, że pisałam o niej juz kiedyś, zresztą sama Justyna, podawała nam się tutaj w komentarzach na blogu jako Maciej(cóż, ja tam nikomu pod kołdrę nie zagladam:P), koleżanka Justyna zrobiła się na emo. Dla niezorientowanych polecam definicję http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Emo_(ludzie), lepiej bym tego nie wyjaśniła;). Myślę, że taka kolej rzeczy, swego czasu też podobały mi się te trampkowo-czaszkowe klimaty, ale dzieki Bogu starsi bracia potrafią sprowadzić na ziemie i wytłumaczyć jak to wygląda. W sumie chyba tak trochę złośliwie o tym piszę, bo przyznam się, że zazdroszcze jej jak cholera takiej komunikatywnosci i łatwosci w poznawaniu ludzi, ale co robić gdzieś tam lubie też i swoją specyfikę. Bo to jak się chce mieć jakiegoś przyjaciela to od razu i pocieszyć trzeba umieć i być na kazde zawołanie, niepotrzebny zachód. Dobra, co teraz...Ano teraz napiszę o mojej aparatowej rozterce. W końcu sama doszłam do wniosku, że kupować kompakt za taką kwotę to głupota delikatnie mówiąc, a skoro już się upieram by wydać wszystkie swoje ciężko zarobione pieniądze, to mogłabym z kolei pozbierać jeszcze troche i kupić cyfrowa lustrzankę, tylko tu z kolei też sensu nie widzę, bo nie sądzę aby bawienie się w panią fotograf zainteresowałoby mnie do tego stopnia, tu raczej chodzi o takie wycieczkowe pstrykanie, a nie siedzenie w plenerze i chwytanie momentu, gdy pszczółka zapyla kwiatek, no bez przesady. I mam dylemat, bo pieniądze mnie parzą, aparat chce mieć do września, a jestem w polu. Juz nawet nie wiem, czy chce Panasonica, czy lepiej Nikona, a może Canona...alez ja mam rozterki;) A teraz dobra rada dla wszystkich dzieci. Dzieci, nie plądrujcie kartonów ze starymi zeszytami na strychu. Niestety popełniłam ten błąd, wczorajszego wieczoru postanowiłam odszukać stary aparat taty, taki jeszcze sprzed epoki, kiedy to dinozaury miały sie dobrze, no i zaczęłam grzebać po tych wszystkich kartonach. Laurki, zdjęcia, stare podręczniki, nie wzbudzały we mnie żadnych głębszych emocji, czasami uśmiech się pojawił, gdy na kolejnej okładce zeszytu czytałam "Matrix has you!", badź też "Follow the white rabbit", ale było minęło...Pogrążona w melancholii trafiłam w końcu na jakiś karton mojej mamy. Stare kalendarzyki, książki, teczka z laurkami od swoich dzieci i zeszyt...Jak się okazało pamiętnik. Wiem, że teraz moglibyscie mnie obrzucić obuzonym spojrzeniem, trzasnąć w pysk, ale nie dałam rady, zaczęłam czytać. Dotyczył on roku bodajże 1979, czyli pierwszych lat studiów mojej mamy. To była gorzka lektura, nie chciałam czytać wszystkiego. Jednak dzieki temu diariuszowi inaczej spojrzałam na moja mame. Ona była taka sama jak ja, może jeszcze bardziej zakompleksiona, może jeszcze bardziej nie znajaca swojej wartości. Strrrasznie rozhisteryzowana. Aż mi się głupio zrobiło, gdy pomyślałam jak ja traktuję. Oj źle, a robie tak jedynie ze wzgledu na to, że jest słabsza, że jak tata nie potrafi mnie ukarac...mam nadzieje, że uda mi się zmienić mój stosunek do niej...
Dodaj komentarz