Dawno, dawno temu, kiedy to jeszcze małej...
Co my dzisiaj mamy? Hmm z tego co pozostało mi z lekcji historii wynikałoby, że rocznicę niejakiego "cudu nad Wisłą", tymczasem mamy tez i rocznicę bardziej regionalną, czyli 25 rocznicę ślubu moich rodziców, gdybym miała być złośliwa również nazwałabym to cudem, tyle, że znad Łyny;) Małżeństwo to raczej dość ciężkie dla postronnego widza, w czasie tych 25 lat zdarzało się tyle cichych dni, że można by to było w latach liczyć, ale to tym bardziej jedynie sprawia, że mój podziw jest większy. Podziw zarówno dla mamy, która mimo wszystko wytrzymuje z tatem i dla taty, który mimo wszystko wytrzymuje z mamą, a to wcale takie łatwe jakby się mogło wydawać nie jest,, lecz dość, dość tych złosliwości. Młodej parze życzymy szczęścia na nowej drodze zycia i ten temat już zamykamy.
Lady King Kong, powszechniej zwana Alutką,zaczyna przypominać kobietą, no no to się porobiło. Co prawda nadal może poszczycić się dużym tyłkiem i nogami a'la kolumna Zygmunta, ale powoli się to zmienia. Z pewnościa zawdzięcza to wieczornym wypadom rowerowym, po których to wraca do domu z purpurą na twarzy i większość przechodniów odbiera to jako stan agonalny:P A dzieci nieznajace jeszcze wszystkich zagadek natury z trwoga w głosie pytaja "mamo, dlaczego ta pani jest taka czerwona?". Choć ostatnio robi się juz czerwona mniej, bo i zdążyła odrobić już kondycję straconą przez nienadmuchane koło. Lecz z drugiej strony nie jest też i to faktem pocieszajacym, gdyż musi ona sobie znaleźć nową trasę, bo doczesna bardziej przypomina niedzielny spacerek i nie spełnia już wymagań naszej młodej, prężnej rowerzystki. Tylko gdzie tu jechać, najbliżej jest Bartążek, ale odległośc jest podobna do obecnie robionej, a gdyby chciec się wypuszczać dalej, to trzeba by jeździć drogami wyjazdowymi z Olsztyna, a Ali zycie nadal jest miłe i bardzo nie chciała by się znaleźć na masce jakiegoś tira. Trzeba coś wymyślić. Bo i po mieście jeździć to frajda znikoma, trzeba omijać rozpasanych przechodniów, którzy zwykle chadzają po całej szerokości scieżek rowerowych. I nie pomaga uzycie dzwonka, co to to nie, jeszcze się na ciebie spojrzą i ofukają z miną na twarzy "to ja tu jestem panem":P Zresztą ścieżki rowerowe to i tak luksus, w Olsztynie co prawda nie mozna narzekać na ich brak, lecz ilośc jest dość niezadawalajaca. Częściej zdarzają się chodniki i to o zgrozo nie te wykładane polbrukiem, lecz stare, dwudziestokilkuletnie płyty chodnikowe, które z każdym kolejnym rokiem coraz bardziej przypominają wysypisko gruzu. Komu zycie miłe, ten woli jechać ulicą. Inni powiekszają statystyki tzw. "czarnych punktów". Ale wrócmy jeszcze do przechodniów. Gdy widzą, że jadę z rękoma w miejscu innym niż kierownica, widzę w ich oczach wręcz gotowość do ataku, i nie dość, że akurat przy ich mijaniu zawsze ta kierownice trzymam żeby broń Boże zawału nie dostali, to jeszcze musiałabym na głowę upaść, żebym nie znajac swoich możliwości pozwalała sobie na działania, które prowadziły by do uszkodzenia mojego roweru bądź też ciała, w dalszej kolejnosci tych zafajdanych istot. Przyznam jednak ,że z tymi rekoma to powinnam chyba troche zaprzestać swego swobodnego obyczaju, bo jakos intuicyjnie czuję, że niedługo skończy się ta beztroska, gdy mnie przyuważy jakiś patrol. Wtedy to dopiero bedzie żegnaj Nikoś, bo i dostanę za nietrzymanie kierownicy, za przejeżdżanie na czerwonym świetle i jak bedzie złośliwy to i za brak świateł. Boże, co za fatalny kraj, zero wolności, gdzieś tam mi się obiło o uszy, że projektowana jest ustawa wnosząca o obowiązkowe jeżdzenie w kaskach. Figa z makiem, wyprowadzę się do puszczy amazońskiej i tyle mnie zobaczycie. No dajcież wy spokój, tak samo z tymi pasami w samochodzie, halo! To ja decyduję o moim życiu, a nie jakiś zafajdany urzędas...
Ostatnimi czasy spać nie mogłam próbując ustalić jak najlepszą strategię w sprawie Nikona. Chodziło tutaj międzyinnymi o ta nieszczęsną pixmanię, która jak się okazało, zwróciła mi sumę no, znacznie wieksza niż się spodziewałam, w zwiazku z czym juz kombinowałam, żeby Nikona jednak nabyć właśnie przez tą firmę. Byłoby to jednak przyczyną wielu niesnasek w tym domu, albowiem tata nie ma juz zamiaru najmniejszego dokonywać jakichkolwiek transakcji za posrednictwem tej firmy, a przecie Nikona bez jego pomocy nie kupię, bo najzwyczajniej na cenę z Vatem już mnie stac nie bedzie. Lecz co zrobić z kwota z pixmanii, radośnie zatytułowaną przez nich "prezentem"? Ano Alutka po nieprzespaniu dwóch nocy informuje o nastepujacym przebiegu. Gwóźdź programu, niejaki Nikon D40x zostanie zakupiony w jednym z olsztyńskich sklepów, bo i to wygodnie, serwis będzie pod nosem, jakby nie daj Boże coś i przede wszystkim cena jest taka sama jak w sklepach internetowych, a nawet tansza, gdyby brac pod uwagę tą idiotyczną pixmanię. Z kolei pieniądze jakie mam do wykorzystania w tymże internetowy sklepie, postanawiam poswiecić na odtwarzacz mp3, pokrowiec na aparat i karte pamięci. Ach zachwyćcie się i westchnijcie nad możliwościami logistycznymi panny Alutki!
Dodaj komentarz