Demokracja roku 2011
Powiem wam, że dopiero teraz zajarzyłam, jak bajeczny numer wywinął ogół zjawisk zwanych PO. Cała historia z powstaniem Ruchu Palikota to po prostu majstersztyk. Na początku patrzyłam na to ze zdziwieniem i pobłażaniem. Wydawało mi się, że RP jest równie nieznaczacym bytem politycznym co PJN czy KNP (niestety) i w końcu szczęśliwie zniknie ze sceny politycznej. Jednak powstanie RP, to nie była, jak przypuszczałam fanaberia czy też wynik konfliktu Palikota ze środowiskiem PO, o odejściu Palikota zadecydowała tylko i wyłącznie chłodna kalkulacja i to nie tylko z jego strony, lecz przede wszystkim ze strony PO. Palikot jako członek PO zdawał się być zgniłym jajem, bardziej szkodził niż pomagał, nie do końca pasował do eleganckiego półinetligenckiego elektoratu PO, choć nikt go usunąć nie chciał, bo był "swój". Jednakże ktoś wpadł na genialny pomysł uczynienia z Palikota buntownika, który pozornie odseparowawszy się od Platformy zagwarantuje partii Tuska głosy tej właśnie części wyborców, o których najusilniej zabiegali liderzy sondaży, grupy niezdecydowanych i zniechęconych. Nikogo nie powinno dziwić, że to właśnie RP, w żaden sposób nie różniące się od PO (prócz osoby lidera, który różni się jedynie tym od Tuska, że lubi wymachiwać gumowymi penisami) będzie częścią koalicji rządzącej i zagwarantuje Platformie piękne 246 głosów w Sejmie (62 w Senacie) a tym samym niepodzielną władzę ustawodawczą na okres najbliższych 4 lat. Niepodzielną w pełnym znaczeniu tego słowa. Absolutną dowolność w stanowieniu prawa, bo któż miałby wetować ustawy?
Dodaj komentarz