No, to gdy już się powymądrzałam, mogę zdać relację z wczorajszego koncertu. Było do bani. Bo nikt po główce nie pogłaskał i nie powiedział, że byłam zjawiskowa. Kurdę, nie po to siedziałam przez 2 godziny w wannie, nie po to wysmarowałam sobie twarz mazią niewiadomego pochodzenia i nie po to od grania zrobiły mi się odciski, by tamtego wieczoru samotnie wyjść niezauważoną. Musiałam to odreagować, pech chciał, że w zasięgu mojego wzroku znalazł się McDonald. Pochłonęłam 3 cheeseburgery, owocojogurt i szejka czekoladowego...małego, jedynie ze względu na to, że skończyły mi się fundusze. W razie przeciwnym bardzo możliwe, że wzięłabym jeszcze happymeal'a...To było dość przykre siedzieć tam od 13 do 19 samotnie, patrzeć, że wszyscy kogoś pozapraszali, a ja jedyna obok siebie nie mam nikogo. To było przykre, ale od czego jest McDonald. Po skonsumowaniu wszystkich tych łupów więcej uwagi musiałam poświęcić temu, by przypadkiem nie zwrócić treści żołądka niż na swojej samotności, ale mimo to, tamtego wieczoru niestety namacalnie poczułam, że nie jest fikcją. Jednak kogo to obchodzi? Od dłuższego juz czasu wypruwam się tutaj przed wami, publicznie użalam nad tym, jaka jestem samotna i nikt, dokaładnie nikt nie pomyśli by poszukać mi męża.
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)
Dodaj komentarz