No, i którą my tu mamy godzinę? Ponoć druga w nocy się zbliża. Cóż się zatem stało? Dlaczego Alutka grzecznie, (niestety samotnie) w swym łóżku nie leży? Dlaczego o godzinie 1:32 pisze wpis na bloga? Mała kombinatorka z tej naszej Alutki, nie ma co. Tak się jakoś złożyło, że po powrocie z próby, zawiedziona brakiem kontynuacji tej jakże obiecującej znajomości z panem dźwiękowcem, nie wiedziałam co z sobą zrobić. Oczywiście te wstrząsające emocje, które mną targały, wręcz domagały się bym w jakiś sposób udokumentowała to spotkanie z przedstawicielami drugiej strony ekranu, była to jednak pora, o której bezwzglednie nie mogłam siedzieć przed komputerem w biurze. Od czego jest jednak komputer brata? No, oprócz tego by regularne go przeszukiwać i zawirusowywać, to czasami przydaje się także do pisania notek, co prawda nie jest podłączony do sieci, lecz warto czasami zasięgnąć do dobrodziejstw XX wieku i za pomocą dyskietki notkę przenieść, by później ją upublicznić. Tak też wykombinowałam, piątkowy wieczór postanowiłam poświęcić na stworzenie nowego wpisu, a następnie chciałam obejrzeć jakiś film. Jakimś filmem okazał się być "Closer" z udziałem szerokoustnej Julii, czarującego Jude Law'a i całkiem ponętnego Clive Owen'a. Pomimo ciekawych kreacji aktorskich, filmu jednak nie polecam, prawdopodobnie niestety nie zrozumiałam jego ambitnego przesłania, bo jedyną refleksą, jaka mnie nawiedziła po jego obejrzeniu, to...właściwie żadna refleksja mnie nie nawiedziła, cały film kręcił się wokół seksu i może tutaj nalezy szukać odpowiedzi dlaczego ewentualnego przesłania nie zrozumiałam. Zreszta, nie lubię Julii Roberts, ani żadnej innej aktorki mającej poniżej 50 lat i mieszczącej się w 60 kilogramowej granicy wagowej. Chyba zeszłam z tematu, proszę mi wybaczyć, na codzień zwykłam o tej porze leżeć w łóżku. Przyczyna mojej absencji w tymże miejscu? Ano gdy już napisałam notkę, film obejrzałam, to okazało się, że jest grubo po 12 w nocy, że właściwie jest już sobota. W sytuacji normalnej, poszłabym do swojego pokoju i położyła się spać. Paranormalność tej sytuacji polegała jednak na tym, że doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że gdy skończy się film i ostatnią kropkę postawię w moim wpisie, to będzie godzina późna. Zależało mi na tym, by jednak wstawić ten wpis jak najszybciej, z kazdym bowiem kolejnym dniem od napisania wydawałby mi się coraz bardziej niedorzeczny, coraz więcej słów musiałabym w nim zmieniać, aż w końcu uznałabym, że lepiej dla świata będzie, gdy nikt go nie przeczyta. Zawsze tak jest, w moim zanadrzu ukrywam już kilka takich przeterminowanych wpisów. Dlatego musiałam wejść w posiadanie klucza od biura i spokojnie nocą dopełnić readktorskiego obowiązku. Sposób wejścia w posiadanie jest tu conajmniej materiałem na kolejną notkę. Czuję zresztą, że popadłam w jakiś zupełnie niekontrolowany słowotok. Co by uniknąć gradu oskarżęń o grafomanię kończę. Życzcie mi jutro, nie - to już dzisiaj - szczęścia. Nie będę miała nic przeciwko jeśli szczęście okaże się być wysokim brunetem. Kończę, bo powoli wkraczam, w którąś z kolejnych faz zmęczenia, gdy zaczynam marudzić, że jestem taka samotna etc. Później zazwyczaj zaczynam pisać jakieś harlequinowe opowiastki, dlatego myślę, że odpowiednim byłoby już skończyć. Ala skończ.
dziew-czy-na
11 listopada 2007 o 11:08
Czytam Twojego bloga od jakiegoś roku. Praktycznie codziennie wchodzę zobaczyć, czy pojawiło się coś nowego. Nie komentuje, bo nie raz miałaś jakieś swoje "ale" do innych komentarzy. Więc wnioskując, twierdzę, że są one Tobie obojętne, wręcz zbędne. Oczywiście mogę napisać, że podoba mi się Twoje pióro, czytam każdy wpis z dużą dozą podziwu, ale czy ma to dla Ciebie jakieś znaczenie? Mimo wszystko pozdrawiam:)
Nadina Vales
10 listopada 2007 o 11:08
Siemka fajne opowiadanko moze wpadniesz do mnie????? na www.nadina-vales.mylog.pl
Dodaj komentarz