k
O matko, spoglądam własnie na zdjęcia z koncertu, które pojawiły się na stronie MOK - u i niestety stwierdzam, że nie udało mi sie uniknąc pana fotografa. Na jednym ze zdjęć gdzieś w tle pręży się moja ręką, a na kolejnym, o zgrozo, ukazana zostaje pełna skupienia twarz. Pozostaje mi jedynie nadzieja, że jest to strona nie jest to strona popularna. I z pewnością nie jest, bo bądźmy szczerzy, MOK nie ma jakiegoś nadzwyczaj ciekawego repertuaru, tak samo zresztą jak TVP3, więc nie mam się co obawiać tego niefortunnego reportażu (przy okazji, tajne źródła donoszą, że bedzie to jednak piątek lub sobota). Repertuar całkiem reprezentatywny ma za to Ala, jeśli mówimy o jej pomysłach. Jednak wiadomo juz niestety, że jej najnowszy pomysł nie wypali. Choć "nie wypali" nadaje temu stwierdzeniu wydźwiek pejoratywny, a jest to jak najbardziej wrażenie mylne. Należy zatem wyjaśnić dlaczego pomysł "nie wypali". Miało się w końcu walić i palić a i tak by to naszej Alutce nie przeszkodziło, więc cóż się stało, że zmieniła ona swoje plany? Przede wszystkim cel jej wycieczki okazał się być celem ruchomym, co więcej wyszło na jaw, że tenże ruchomy cel przyjedzie do Olsztyna i zrobi to własnie w piątek...w czasie lekcji. Zasadniczo w rozpacz bym nie popadła, gdyby uczynił to jednak w czasie wolnym od szkoły, ale nie ukrywam, że ta pora przyczynia się w pewnym stopniu do wzrostu poziomu adrenaliny w moim organizmie i może być przyczyną pojawienia się całkiem nieprzewidzianych okoliczności. Jako, że Ala jest dzieckiem wyjatkowo problemogennym, nie mogłaby i tym razem uniknąć sytuacji sprzyjającej kłopotom. Do szkoły pójdzie, bo jakże to tak, lekcje w sposób nieuzasadniony opuszczać? Nadejdzie jednak taka godzina, gdy Alutka poczuje konieczność wyjścia i w sposób jeszcze nie ustalony, ze szkoły się pospiesznie ewakuuje. Przy obecnej ilości opadów atmosferycznych, czołganie się pod bramką wydaje się być przyjemnością wątpliwą. Z mojej dzisiejszej obdukcji(?) wynikałoby, że jednak wspinaczka po siatce, a właściwie samej bramce byłaby sposobem godnym uwagi. Forsować ochroniarza w kazdym razie nie zamierzam. Jakoś to będzie, w najgorszym wypadku wizyta u pani dyrektor będzie, ale warto się chyba w końcu poznać :> Musi zresztą jakoś być, bo po całej tej akcji czekają mnie jeszcze tego popołudnia pierwsze zajęcia na Uniwersytecie. Tak, tak, sprawa się w końcu rozwikłała, Dreikopel zeszłego wtorku przekazał mi karteczkę, na której zawarte było, że w piątek o godzinie 15:30 będe miała wykład niejakiego dr Lecha...nazwiska nie spamiętałam. Ciekawie się zapowiada, choć szczerze mówiąc nie czuję się na siłach. Obawiam się, że zostałam wytypowana z czystego przypadku, sami zresztą przyznacie, że inaczej tego nazwać nie można. Pójde jednak, zobaczę, może mnie nie zjedzą, może dr Lech okaże się być przystojnym brunetem:> Niestety, realia zapewne są brutalne i nie sądzę aby facet z tytułem doktora mieścił się w przedziale < 30. Przede wszystkim jednak myślę, że dość korzystnym byłoby uzmysłowić sobie, że droga Alutko, nie idziesz tam szukać męża, tylko się uczyć. Amen.
E tam, jak życie znam pewno i tak będę sie doszukiwać jakiś Potencjalnych Obiektów Westchnień. A właśnie! Skoro już jesteśmy przy tym mianie. Oczom nie dowierzałam, gdy wczorajszego dnia zobaczyłam na rozpisce zastępstw nazwisko pana R.(którego ponoć już nie molestuję wzrokiem i który to rzekomo jest mi zupełnie obojętny)(tak, to bardzo niezręczne pisać o tym, wiedząc, że wśród czytelników jest jego kolega z pracy) przy mojej klasie. To niedowierzanie zresztą połączyło się z pewnym niekontrolowanym wyrzuceniem rąk w górę w geście tryiumfu (a może triumfu?), co spotkało się zresztą z pewną trwoga i zdziwieniem dyżurnych, którzy w tamtym czasie znajdywali się w pobliżu. Oczywiście, pierwsze o czym pomyślałam, to żeby zając miejesce w pierwszej ławce i mrugać do niego oczami, ale niestety będąc realistką szybko od tego pomysłu musiałam się odwieźć. Zresztą, wianuszek dziewczyn, tak głodnych wiedzy matematycznej, który zwykle otacza pana R. skutecznie mnie odstręczał
Dodaj komentarz