Młoda się napuszyła...
Dziecko negatywne ,dzieckiem negatywnym muss sein! Zapewne domyślacie się ,jak sprawa się potoczyła...Oczywiscie nie tak ,jak ta młoda siksa sobie wyobrażała...Pielgrzymka ,osób ponad sto ,a ona sobie myślała ,że go znajdzie...Srali muchy będzie wiosna,będzie trawa szybciej rosła! Jak to zwykła mawiać jej babcia.Ile jeszcze życia będzie musiała przezyć ,aby nauczyć się powściągliwości w swoich wyobrażeniach...Wiadomo ,teraz jej głupio ,bo już wielkimi czcionkami pisała ,że się z nim spotka ,że będzie z nim rozmawiać ,a tu duuuuupa! Eeeee tam ,daj spokój! Warto było sobie udowodnić ,że potrafi się zrobić te 22 km. na piechotę ,za rok powtórka of course...Zresztą ,o czym ty byś z nim rozmawiała? O sytuacji na wschodzie? Czy może o dziurze ozonowej? Daj spokój ,za wysokie progi dla ciebie smarkata...No dobra ,koniec z tym introwertyzmem...Wczorajszy dzień ,zaczął się trochę wcześniej niż planowałam,obudziłam się bowiem równo o 2:39 i nie wiedziałam co z soba zrobić.Postanowiłam pospać jeszcze ta godzine ,ale weź tu człowieku spij ,gdy w głowie ciągle huczy podniecony umysł pietnastolatki...dodatkowo ukochany brat ,własnie wrócił z imprezy i postanowił ogladać telewizję...Tak ,tak śpij słodko,gdy telewizor w salonie ryczy...Zeszłam do salonu ,nawet odechciało mi się upomnić(jak to delikatnie brzmi:P) brata o ściszenie tv i postanowiłam wziąźć prysznic...spakowałam się ostatecznie i zostało mi czekać...Czekałam ,czekałam i czekałam... wybiła 4:40 ,gdy zamknęłam za sobą drzwi wyjsciowe...Cisza ,ja i mysli...Ala myśli ,mysli i mysli , na szczęście niczego nie wymyśliła,ale przynajmniej dotarła już pod kościół. Krótkie błogosławieństwo i w drogę.tempo trochę szybsze niż w roku poprzednim lecz ciągle znośne. Wypatrywanie i drący się przez megafon proboszcz...droga ,droga ,droga....rezygnacja z kroczenia wraz z pielgrzymka ,na rzecz nastepnych pielgrzymek...I zaczęło się wyprzedzanie...wyprzedzanie ,wyprzedzanie ,przerwa ,wyprzedzanie i Gietrzwałd...Msza and come back with grandfather do pobliskiej miejscowosci zwanej Naglady ,gdzie na okres letni urzędują dziadkowie.Obiad i przyjazd mamy wraz z wyżej wspomnianym bratem ,odebranie mnie i pozornie droga powrotna.Lecz ,jak zwykle pozornie. Na grzyby im się jechać zachciało! No tak ,skoro już przeszłam te 22 km. to dlaczegóż bym nie chciała przejść jeszcze kilku? Łaskawie dostaję pozwolenie ,na koczowanie w samochodzi ,gdzie chyba zasypiam...Gdy się jednak budzę mojej rodzicielki wraz z pierworodnym nadal nie ma ,w związku z czym odnowowtuję nadczynność moich nerwów...Że niby nie wracają? Heh nie,nie ,że niby przez to ich grzybobranie ,nie zdąże odrobić lekcji:P Takam to ja egoistka...Dzwonię do brata ,bo mama lekkomyślnie zostawiła komórkę w aucie...Odzywa się pogodny głos,usilnie próbujący mnie uspokoić "ja Ci się uspokoję ,macie wracać ,nie bedę po nocy odrabiać lekcji!" Oczywiście totalna olewka i tym sposobem przesiedziałam w samochodzie kolejną godzinę.W końcu wrócili ,od razu swoim pretensjonalnym tonem prawie ,że zaczęłam krzyczeć lecz szybko zostałam stłumiona...argumentami słownymi zgrabnie to ujmując.."nie drzyj się gówniaro"...Eeeee co ja się będę ,za wrazliwa jestem na słowa...Coś mi tam pociekło z oka ,wzięłam się w garść i pomyślałam ,że powinnam być bardziej twarda...właściwie powinnam wysiąść wtedy z samochodu ,zamknąć drzwi i poprostu pójść na piechotkę ,"skoro wy mnie ignorujecie ,to ja nie będe tego tolerować" niestety tyłek mam za ciężki i pewnie bym tego nie zrobiła ,tym bardziej ,że do przejścia odległość była niemała.Jedziemy ,jak gdyby nigdy nic jest prowadzona rozmowa wśród przednich siedzeń ,gdy ten ponoć spokrewniony baran oznajmia ,że zajedziemy po jego dziewczynę...No ,ależ oczywiście ,może jeszcze wrócisz z nią na grzyby! Parkujemy przed jej domem ,a ja ostentacyjnie wychodzę z samochodu....z tyłu pleców słyszę jeszcze "Ala ,gdzie idziesz" ,ale postanawiam być twarda i nie udzielam odpowiedzi...Własciwie to w jakiś sposób jestem z siebie dumna ,że udało mi się zamanifestowac moje niezadowolenie ,idę spokojnym krokiem,gdy....zajeżdża samochód ,cała sytuacja zostaje obrócona w żart ,a ja oczywiście znaczącym tonem mam wsiąść do samochodu...Boże ,jaki cyrk! Nawet obrazić się nie można ,bo zaraz zostaje to obrócone w żart z ironicznym komentarzem"młoda się napuszyła"...I tak jest własciwie zawsze ,nikt w tym domu nie traktuje mnie poważnie i skąd tu się dziwić ,że jestem nienormalna?
Dodaj komentarz