No to sprostowanie...
Ala oczywiście żałuje i kaja się za swój wczorajszy wpis, którego nie omieszkała wykasować. Metroseksualny pedałek był nawet przystojny...Byłam wkurzona, to fakt. Byłam rozgoryczona, bo tak pewna zwycięstwa zostałam zupełnie niezauważona. Byłam wściekła, bo wiedziałam, ze gdyby nie stremowana postawa, miałabym miejsce bliższe zwycięzcy. Przede wszystkim byłam jednak zła dlatego, że doskonale znałam to srodowisko sędziowskie, gdzieś intuicyjnie wiedziałam jakie mają kryteria, a mimo to postanowiłam iść w zaparte, zostać przy swoim. Pierwsze miejsce, bez wątpliwości, należało się niejakiej Oli, ale reszta "szczęśliwców" w moim odczuciu była wybierana chyba pod kolor bielizny. Hehe, już, już zaczynam:P Ogólnie, były 3 wyróżnienia i 3 pierwsze miejsca honorowane dyplomem. Na 6 uczestników płci męskiej, 4 dostało wyróżnienia, czy też miejsca. Miedzyinnymi drugie miejsce przypadło jakiemuś młodzianowi, który to zupełnie nieokrzesanie wkroczył na miejsce recytacji, po czym bez pardonu wziął stojące obok krzesło i na nim spoczął. No, no, ja nie wiedziałam, że to piknik. Chłopaki, mogliście mnie uprzedzić, to bym wzięła konserwy turystyczne! I tak poetycko smarując pajdę chleba snułabym swą opowieść "Do polityka". Jak widac niezbadane są wyroki boskie. Komisja w składzie dwóch mężczyzn(?!) i jednej kobiety wyglądała dość przyjaźnie. Jedynie ten wysolaryzowany tzw. "mężczyzna zadbany" jakoś mnie drażnił...ale ta pozorna niechęć kryła za sobą jakiś pociąg:P W kazdym razie, oprócz pedałka (no chociaż pan o uśmiechu pedofila także nie wzbudzał mojej sympatii), który mógł mi się wydawać lekko ekstrawagancki, a co za tym idzie lubiący różne "awangardowe" rozwiązania w recytacji - skład komisji wydawał się być korzystny dla mnie. Nie podobała mi się natomiast ilośc dziewczyn i to, że w większości były ładniejsze ode mnie, a co gorsza tak radosne, że naprawdę wrażliwej Alutce (przepraszam za sformuowanie, przy okazji, czy to przypadkiem nie pisze się przez "rz"?) żygać się chciało. Zabrudzić im te białe bluzeczki, bo zasadniczo nikt mnie nie oświecił, choć sama dobrze wiedziałam, że powinnam ubrać się bardziej adekwatnie, no, ale ustalmy, że nie chciało mi się przez pół dnia paradować w szkole w białej bluzce. Zupełnie humor mi popsuło wejście niejakiej Zuzy. Już wspominałam, stara znajoma z odsiadki w "zerówce", zawsze najwyższa i z tego co pamietam bezczelna. Ogólnie, taka, jaką ja chciałabym być, a nigdy nie będę. I ta małpa nie dośc, że śmiała zjawić się na moim konkursie, to jeszcze recytowała ten sam wiersz! No skandal, aż puknęłam się w głowę słysząc jej głos wypowiadający tytuł. Ale głosu to ja jej niespecjalnie zazdroszczę, taki trochę "bysiowaty"- niski, ale bez takiej nutki, co to ponoć mężczyżni lubią. Zaczęła nieźle, a przynajmniej, tak sądzę, bo marzyło mi się żeby spadła ze sceny, ale później- amatorstwo kompletne:P No ba, ja się znam:P No i pani polonistka mówiła, że moja recytacja była bez porównania, znaczy się taka dobra;) Dobra, Zuzę jakoś przeżyłam, ale to co chciałam zrobić Oli po tym jak zaczęła recytować, to zasadniczo uczą w służbach bezpieczeństwa:P Ale teraz przyznaję, na prawdę, ta dziewczyna ma talent, bez dwóch zdań. A Ala? Ala właściwie też, tak mówią, lecz ona ma to do siebie, że jest płochliwa. Spłoszyło się dziewcze i wszystko spieprzyło.(No pardon, ale i tak lajcik w porównaniu z wczorajszym:P). A przegrani do domu wracają autobusem. Przegrana to pikuś, pikuś jak sto dwadziescia, ale jazda autobusem z polonistką, to hardcore, jak kto woli heavy metal, teksańska masakra piłą mechaniczną. Boże, ja zdołowana, mina jak by mi pół rodziny zabili, a ona mi ględzi i ględzi i ględzi. Na początku jeszcze ok, coś tam pocieszała, mówiła, ze było naprawdę świetnie, tylko ta moja spuszczona głowa, ale później...jak się rozgadała...Zasadniczo mogłabym ja teraz szantażować:P Mówiła o wszystkim, dosłownie. O swojej córce, o roślinach na działce, o Masłowskiej i literaturze współczesnej, o pogodzie...i tylko czekałam, aż zacznie mi mówić o swoich hemoroidach. Dzięki Bogu wysiadła kilka przystanków przede mną. W błogiej ciszy wróciłam do domu. O zgrozo, zasiadłam przed komputerem i przelałam całą swoją frustrację. A teraz ładne słówka dobieram i udaję, że potępiam swój czyn. No może i potępiam...ale akurat wczorajszy wybuch brzmiał bardzo realistycznie i znajomo...
Dodaj komentarz