Męczy mnie wymyślanie tytułów. Ostatnio...
Źle to wszystko przedstawiam, po prostu źle. W moim życiu jest jedna niezaprzeczalnie cudowna osoba. Mi jako grubasowi strasznie imponuje ( w sensie, że imponujźnię sama sobie?), że on jest taki przystojny. To jakoś łechce mi podniebienie, że kobiety szczupłe, powabne, o lśniących włosach i zadbanych paznokciach, wkładające tyle trudu w zwabienie samca swoim wyglądem muszą obejść się smakiem widząc Myszka, a ja jakimś dziwnym trafem mam go na wyciągnięcie ręki, mogę go przytulać i smakować, a zdarza się, że jestem przezeń adorowana jakbym rzeczywiście była jedną z tych kobiet, które odbierają mężczyznom rozum. Dopiero później przypominam sobie, że większość mężczyzn ma zwyczajnie pragmatyczne podejście do życia i często przy niskiej samoocenie biorą co się nawinie. Co innego kobiety, te nawet ważąc 150 kg potrafią śnić o Bradach Pittach zza oceanu i jednocześnie gardzić sobie podobnymi mężczyznami. No, ale powiedzmy, że to wina tych wszystkich bajek o księciach z lat dziecinnych, które nawet we mnie pozostawiły okropne piętno księżniczki. Tak na marginesie w ostatnią niedzielę byliśmy z Myszkiem w podlubelskiej Kozłówce, gdzie znajduje się pałac Zamoyskich. Pałac jak pałac, na pewno jakaś to atrakcja jest, ale ja oczywiście miast podziwiać arystokartyczne pozostałości skupiłam się na pogłębianiu moich kompleksów związanych z najprawdopodobniej chłopskim pochodzeniem i niewiele z tej wycieczki wyniosłam. Strasznie mnie boli, że moi przodkowie byli tak bardzo 'no name' i że nie mogę budować na historii mojego rodu swojej tożsamości. Czuję się wybrakowana i gorsza. Ja wiem, że XXI wiek, nowy podział klasowy i tylko własne osiągnięcia coś znaczą, ale mam wrażenie, że mimo wszystko potomkowie szlachty wciąż stanowią zamkniętą grupę ludzi, pielęgnujących znamienite tradycje i posiadających pulę wyśmienitych genów, do której ja nigdy nie będę miała dostępu : < Ot takie to kompleksy ciemnego luda. Wracając jednak do pragmatycznych mężczyzn, to wydaje mi się, że Myszek jest jednym z nich. Przede wszystkim ma jednak niewiarygodne kompleksy jak na człowieka z jego warunkami. I czasem właśnie mnie ta myśl nachodzi, że on jest ze mną jedynie dlatego, że jestem płci żeńskiej i wyraziłam chęć bycia z nim. To kim jestem, jaki mam charakter czy gust już nie jest dla niego tak ważne jeśli w ogóle, a przynajmniej tak mi się wydaje. Mam wrażenie, że jestem jedynie 'przykrywką' dla niego żeby ludzie w końcu przestali gadać dlaczego 26 letni chłopak wciąż nie ma dziewczyny. No tak, miałam pisać dlaczego go kocham, a zrobiłam coś absolutnie odwrotnego. Może to kawa przestała działać. Może sama nie jestem pewna swoich wyborów, ale bez niego jest jakby gorzej niż z nim, więc może... Nie chcę tutaj wyzywać na pojedynek ironii losu, ale na dzień dzisiejszy, na jutrzejszy i każdy kolejny nie wyobrażam sobie kogoś innego przy mnie. Banalne.
Dodaj komentarz