O tym, jak nie trafić do Rucianego - Nidy......
I znowu będą leciały "smarkule"... Wtorkowego poranka znalazłam się na dworcu PKP, z zamiarem pojechania do Rucianego-Nidy. Zanim jednak przekroczyłam jego próg, dnia poprzedniego wszystko dokładnie sobie zaplanowałam. Choć nie wiem, czy planowaniem można nazwać czynność, w której pod uwage nie bierze się jednego z ważniejszych elementów, czyli rozkładu jazdy. Tak się jakoś złożyło, że w przeddzień tego nie miałam dostępu do internetu, również brakowało mi czasu, by wstąpić na chwilę i obejrzeć rozkład, to też żywiąc naiwny optymizm, pomyślałam sobie, że z pewnością znajdzie się jakieś połączenie z wyżej wymienioną miejscowością, w godzinach 8-9. Najzwyczajniej zbagatelizowałam sprawę i to był błąd. W portfelu mając 47 złotych, w plecaku aparat, w głowie tysiąc pomysłów, stanęłam na środku dworca i zaczęłam przyglądać się rozpisce. Uważnie, litera po literze, cyfra, po cyfrze śledziłam każde połączenie. Gdy moje oko natrafiło na literę "r", błyskawicznie przez całe ciało przepłynął dziwny impuls. Jakież było moje zdziwienie, gdy obok nazwy "Ruciane-Nida" wypisana była tylko jedna godzina, mianowicie 15:55. Nie pomyślała o tym Alutka, dała się zaskoczyć. Szybko jednak uruchomiła swą skomplikowaną kombinatorską machinę i wymyśliła, że trzeba będzie do celu przedostać się etapami i - co niestety ją niezmiernie zasmuciło - przy pomocy PKS-ów. Czym prędzej przeszła zatem do dworca autobusowego i tam, zobaczywszy, że z Rucianem-Nidą jest nawet połączenie bezpośrednie o godzinie 8:40, poczęła dumać. No bo i jak to tak, wybierać się na wycieczkę i ani chwili nie spędzić w przedziale? Niedoczekanie... Wyraźnie tym poruszona, energicznie przemaszerowała pod rozkład PKP... Ruciane-Nida - jakie stacje poprzedzają tą miejscowość? Karwica, Świętajno - miasta, o które zapytana dzień wcześniej, mogłabym powiedzieć, że leżą na Śląsku. Nagle, mój wzrok zatrzymał się na większej plamie, która podpisana była jako Szczytno. Co nieco o tym mieście wiedziałam, pomnąwszy, że jest tam nawet Biedronka, pomyślałam, że jest to już oznaką jakiejś cywilizacji i upatrując swojego ratunku, postanowiłam wykupić bilet własnie do tejże miejscowości. Ta przyjemność kosztowała mnie 5,5 złotego i godzinę z życiorysu. Ku mojemu niezadowoleniu, niestety okazało się, że jest to szynobus i przedziałów nie ma. Nie było zatem i szans na "sam na sam" w przedziale z przystojnym brunetem. Usadowiłam się przy oknie i zaczęłam szukać w plecaku, wypożyczonego dzień wcześniej "Ilustrowanego przewodnika po Mazurach Pruskich i Warmii". Wydany w 1923 roku mógł uchodzić za nieaktualny, jednak nic bardziej mylnego, opisy przyrody w dalszym ciągu wiernie oddawały rzeczywisty stan. Szukanie przeciagało się w czasie i dopiero wyjąwszy wszystkie rzeczy, zrozumiałam, że najbardziej przydatną rzecz zostawiłam na szafce. "O ja głupia" pomyślałam pospiesznie wkładając wyjete przed chwilą rzeczy. Niby na szczęście miałam jeszcze jeden przewodnik przy sobie, lecz w porównaniu do Orłowiczowskiego, ten był ulotką reklamową. O samym Rucianym-Nidzie było może z 5 zdań, w tym żadnego, o sąsiadującej z nim leśniczówce "Pranie", która na dobrą sprawę była moim głównym celem. Przez dalszą część podróży przyglądałam się już tylko temu, jak pogoda zmienia się za oknem i w duchu wyklinałam śnieg. Im dłużej jednak jechałam, tym robiło się jaśniej - to był pierwszy i jeden z ostatnich pomyślnych znaków tego dnia. Wysiadłwszy w Szczytnie i zobaczywszy, że w Szczytnie (ten sam szlak kolejowy - jakież to dziwne Alutka, prawda) najbliższy pociąg do Rucianego jest jeszcze później niż w Olsztynie, wyszłam z budynku dworca PKP i udałam się w poszukiwaniu dworca autobusowego. Znalazłwszy, zaczęłam znów śledzić rozkłady, lecz i tu, czekała mnie niespodzianka niemiła, bowiem okazało się, że (o ile dobrze pamiętam) najbliższe połączenie, jest jeszcze późniejsze niż to kolejowe. Przypomniałam sobie jednak o moim "etapowym" planie i po prześledzeniu mapy, szukać zaczęłam miejscowości posrednich. W tym przypadku było to niejakie "Spychowo", a najbliższy autobus w tym kierunku odjeżdzał o godzinie 10:15. Pomyślałam zatem, że los się do mnie usmiechnął i, że gdy tylko tam dotrę, z pewnością nie dłużej niż 5 minut potrwa złapanie kolejnego PKSu tym razem już bezposrednio do Rucianego, lecz...
O tym jak potoczyły się losy Alutki, dowiedzą się państwo w odcinku kolejnym...
Wiem, że źle zrobiłam, że ucha mi pourywasz, ale dzisiaj juz grzecznie na rekolekcje poszłam...
Dodaj komentarz