Powódź...
O proszę, jak łatwo mnie do płaczu można doprowadzić. Wystarczy 15 minut, rozmowa o wierze i druga rozmowa, w której dyskutant uświadamia mi, że nie jestem wyjatkowa. Alutka ryczy obecnie przed monitorem, jest sama i dzisiaj nie była adresatem żadnego męskiego uśmiechu. Nasza pusta bohaterka, znów przeżywa załamanie. Spoglądam na wszystkie moje poprzednie wpisy. Bzdury, bzdury, bzdury, zupełnie jakbym chciała chwalić się przed wami swoją głupotą, jakbym się szczyciła swoją próżnością. Ja najwyraźniej nie mam w życiu żadnego celu. Szukam ciągle miłości. To mnie niszczy. Ale ja tak potwornie boję się swojej samotności, gotowa jestem się sparzyć 1000krotnie by ją w końcu znaleźć...Tu nie chodzi o miłość, egoiści nie znają tego uczucia, tu chodzi o samotność, gdy kołdra przestaje mi odpowiadać, że mnie kocha, gdy wiem, że nikt mnie nie chce słuchać, a w koło mnie panuje przeraźliwa cisza, mimo ,że telewizor ryczy...boję się...oj dzisiejsze załamanie będzie trwało dłużej...Chociaż...hmm...juz mi się odechciało...Porozmawiajmy o pogodzie....Nieeeee, ja nie chce rozmawiać o pogodzie, ja chce ryczeć, chcę zwrócić czyjaś uwagę....żeby znów mi powiedział, że jestem wyjątkowa, dojrzała, mądra.........czekam na kolejnego Grzegorza, jesteśmy siebie warci...on przynajmniej potrafił mnie przytulić, wy potraficie tylko mówić....a ja lubię być oszukiwana...nie chce znowu myśleć, dokąd zmierzam, bo zmierzam do nikąd...Jestem trochę zła, bo w koło mnie pojawiają się ludzie, którzy chcą mi pomóc, ja chyba nie chce tej pomocy...Nie wyciągajcie do mnie reki, bo jestem wyjątkowo niewdzięcznym człowiekiem, pluję wam pod nogi, krzywię szyderczy uśmiech...Chciałabym wsiąść do pociągu, odjechać...gdzie? Do nikąd...
Dodaj komentarz