Pozdrawiam Cię i całuję
Podoba mi się refren tej piosenki. Reszta niekoniecznie, tekst mnie przykładowo nie urzeka, jest za mało wydumany jak na moje standardy. Ale refren! Refren jest więcej niż dobrze wykonany, jest więcej niż autentyczny. Oddaje mój stan. Stan nieuzasadnionej euforii i aprobaty. Jest to jeden z najbardziej przerażających stanów jakich zwykłam doświadczać.
To była wyjątkowo krótka żałoba, 2 dni to nadspodziewanie dobry wynik jeśli zestawić to z ilością czasu jaki straciłam na rozpamiętywanie Grzegorza. Nie piszę tego z goryczą. Wydaje mi się, że w końcu zrozumiałam jedną banalną rzecz, która jest nie do przecenienia. Mianowicie to, że ludzie nie są mi podlegli. Nie mogę ich obwiniać o to, że działają niezgodnie z moją wolą. Powinnam być natomiast szalenie wdzięczna za to, że czasami bywają z nią kompatybilni.
Tak więc, dzięki!
M., mam teraz łzy w oczach, bo jestem wzruszona tym, że na ten krótki czas zechciałeś chcieć tego samego co ja. To było piękne, że nasze wole spotkały się w czasoprzestrzeni w jednym miejscu.
(Zdezorientowani czytelnicy nabierają w tym momencie przekonania, że wpis ten czynię wydostawszy się z kaftana bezpieczeństwa)
Jednak to ostatni raz, gdy wspominam o Tobie. Kolejne wpisy, byłyby jedynie nadinterpretacją - najpoważniejszą ze zbrodni refleksji. (co?!)
Dodaj komentarz