O godzinie 2-ej obudziło mnie natchnienie. Po raz pierwszy było tak upierdliwe. Zapisałam 2 kartki, a mimo to nie dawało mi spać, zaczęłam pisać znowu, ono jednak było wciąż nienasycone. Nie zasnęłam juz tej nocy. I zastanawia mnie jedynie to, czy rzeczywiście było to natchnienie, czy jedynie rzecz, którą pozwoliłam sobie wmówić. Napiszę książkę? Pewno, że napiszę, skoro Masłowska napisała, co wiecej ktoś postanowił nagrodzić to statuetką Nike, to dlaczego miałabym być gorsza. Trzeba jedynie umiec pisać, jakby sie litr kleju wciągnęło nozdrzami, zresztą by to czytać równiez trzeba podobną dawkę sobie strzelić...Nie rozumiem zupełnie i to zupełnie jestem w stanie podkreslić na czerwono w edytorze, bo wyraża ono mój kompletny brak zrozumienia, dla faktu, że ksiązka "Paw królwej", której frazy miałam nieprzyjemność czytać, figuruje w gablotce "Warto przeczytać" mojej szkoły. I towarzystwo ma równie wyborowe. Z tego, co pobieżnie zobaczyłam, jest tam i pan Coelho, którego czytelników łatwo można zakwalifikować. Młodziez aspirująca do miana przyszłych yntelygentów, na miarę Michnika i jego czcicieli, nikt poza nimi już nie daje się nabrać na twórczość tego pana. Może to prawda, że takie książki są niektórym potrzebne, ale dla mnie to jest takie lewackie bravo w twardej oprawie mającej ukrywać rzeczywistą bełkotliwość. A przecież tyle wartościowych książek jest do przeczytania. Ja oczywiscie nie będę tutaj się nadymać, że Ci co czytają tego, którego ja w stanie trzeźwości przedlibacyjnej nie wezmę nawet do rąk, to są oszołomy i tak dalej, bo liczba książek przeze mnie przeczytanych jest tak drastycznie i wstydliwie niska, że z czystej przyzwoitości wypada mi zamilknąć. Mam jednak pretensje ogromną, do tej osoby, która tą witrynę redaguje, oczywiście zakładając, że jest to osoba po studiach wyższych, że propaguje rzeczy na poziomie równie niskim. Dobra, jesteśmy młodzi, nikt nam nie karze czytać Nietzschego, ale wciskanie nam takie "gie", to jest najzwyklejsza obraza dla człowieka myślącego. Osobiscie zresztą nie jestem zwolennikiem rynkowych nowości, choć przebrnięcie przez jakąkolwiek książkę Sienkiewicza zawsze wiązało się dla mnie z nieopisaną męką, wolę pisarzy epok poprzednich, no pomijając oczywiscie Łysiaka, który jest moim literackim guru. Ostatnio nawet zmobilizowałam się wypozyczyć z biblioteki "Szachistę", lecz po miesiacu okazało się, że jestem na 9-tej stronie, musiałam skapitulować. I nawet nie mogę powiedzieć, że powodem tego był brak czasu. Od dłuższego już czasu zastanawiam się nad możliwościa przeprowadzki do Naglad. Własciwie to jedynie 20 kilometrów, bus jeździ całkiem często i znowu nie tak długo, może na wiosnę...Wtedy mogłabym do szkoły dojeżdzać na rowerze, ale w kwietniu/maju to już będzie po ptokoch, przez swoje lenistwo z pewnością nie dorobię się satysfakcjonujących mnie ocen, ambicje lubią być weryfikowane przez życie... Potrzebna mi izolacja od mediów. Z drugiej jednak strony, gdy pomyślę, że codzień mogłabym tracić godzinę z życia na dojazd, nie wiem...Ze strony kolejnej i tak więcej niż godzine tracę na telewizor, a tam chyba nie miałabym z tym problemów. Zresztą, czy te rozważania mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością? Mama z pewnością bedzie w tej kwestii nieugieta, ale tata...z tego co pamiętam, gdy po raz pierwszy o tym wspomniałam, szklanki w kredensie nie zadrżały i nie było słychać sztandarowego argumentu w postaci trzaskania drzwi. Może, może, może...a powinnam dzisiaj uczyć się biologii, jakże naiwna jest moja wiara, że tkanki człowieka opanuję w 15 minut przed lekcją, o świetą naiwności!
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)
Dodaj komentarz