Wybieg dla zwierząt - korytarz słowem...
Juz nie przypuszczam, że żyję we własnym Truman Show, ja to wiem. Bo smieszne jest to co się dzieje. W myślach mam scenariusze i one się sprawdzają, Ci co odchodzą nagle powracają, szkoda jedynie, że na raz. Gdy jestem sama, wtedy żaden nie pomyśli... A sytuacje są tak fatalnie nie klarowne...że nie wiem jak mam się zachowywać, z kim wiązać nadzieje. No fatalnie, dobrze, że chociaż sytuacja w liceum zaczyna się stabilizować. Powoli nabywam wiedzę, z kim, jak można sobie poczynać. Patrząc na siebie z boku, czasami zadziwię się jak bardzo zrobiłam się bezczelna. Nieśmiałość chyba ze mnie uchodzi. Powiedziałabym nawet, że jestem dwoma sprzecznosciami. Sacrum i profanum w jednej integralnej części. Ale nie, ja byłabym naprawde szczęśliwa będąc podzielona jedynie na dwie części, tymczasem moja osobowość jest autentycznie zdefragmentowana na części tysiąc. Nie chce mi się jednak tutaj wypisywać tych banialuków o poszukiwaniu samej siebie. Po trzech tygodniach, myślę, że moge już powoli zacząć wyrokować. Jestem w pełni świadoma tego, że ten blog z pewnością kiedys wpadnie w ręce kogoś z klasy, a mimo to decyduję się na ten infantylny obyczaj obmawiania za plecami. Dziwni są Ci ludzie z mojej klasy...Niepoważni, właściwie w ich towarzystwie dopiero dostrzegam, jak elitarną szkołą było moje gimnazjum. Owszem, sympatyczni, ale dziwni. A co do Kacperka, oj Kacperek się tylko wydawał taki cicho-ciemny, a to mała bestyjka jest;) Się chłopak rozkręcił i zbiera żniwo popularności. Ten tydzień ogólnie jakoś doprowadził do scalenia naszej klasy, Szymon jakby z boku stoi, ale tutaj też wynikła pewna niespodzianka. Szymon, ach Szymon, ma cudne spojrzenie, głos niczego sobie i co więcej, dzisiaj do niego podchodzę, patrze, taki osamotniony siedzi, jakąś książkę w dłoniach pianistopalczastych dzierży, pytam , w czym się tam zaczytuje, a się okazuję, że samego Lema nasz Szymon czyta. No, niech mnie kule biją, w domowej biblioteczce mam pokaźny zbiór tegoż autora, kiedyś w porywie nawet chwyciłam jeden z tytułów ("Katar" bodajże), lecz po pierwszych dwóch linijkach musiałam się zatrzymać i zadać pytanie, co ja własciwie czytam. Nie rozumiałam nic, a futurystyczna tematyka również nie pogłebiała mojego entuzjazmu. Lem ogólnie chyba nie miał pióra przystępnego dla zwykłych ludzi, dlatego fakt, że ten 16 letni młodzieniec czytał powieść tegoż autora, zdawał sie ją rozumieć (no, taką inteligentną minę miał:P), a nawet był w połowie książki, budził moje nieukrywane zdumienie i ukrywane skrzętnie zainteresowanie postacią Szymona. Klasowi koledzy nigdy nie cieszyli się moją szczególną uwagą (i vice versa of course) i w tym przypadku również nie będę czynić wyjątku. Oczywiście nie mówię już, że zainteresowanie nimi to pedofilia, bo powoli na ich smagłych twarzach pojawia się zarost (na razie komiczny meszek, który wyglada, jakby gubili sierść) i niedługo pretendować będa oni mogli, do tytułu "mężczyzna", jednak już w kwestii ewentualnego szukania osobnika do przedłużenia gatunku, wolałabym kogoś, kto jest ode mnie dojrzalszy i na lekcji polskiego nie wykrzykuje co chwila "moc zielonego wojownika!. Hehe a co do dojrzałości, nie wiem, chyba cofam się w rozwoju, ale dzisiaj jadąc autobusem miałam chęć nieodparta zawiesić się na drążku do trzymania:P To chyba przez ten stres:P Niestety, grono obserwatorów byłoby zbyt liczne, postanowiłam przełożyć to na kiedy indziej;) Coś tam na poczatku wspominałam o bezczelności, no, miałam to rozwinąć, a poszłam innym tropem. Otóż Alutka tak nam się rozszała, że...Chwila od poczatku. Że wzdycham do jednego trzecioklasity, już wiecie, że grono trzecioklasistów, do których zaczęłąm wzdychać się powiekszyło, pewnie się domyślacie, ale że grono Potencjalnych Obiektów Westchnień (w skrócie POW) się powiekszyło o jednego nauczyciela (żeby tylko), ha! Tego nie wiecie;) Oczywiscie na samym wstępie pragnę zaznaczyć, nie jest to połączone z pisaniem wierszy "Bedę na Ciebie czekać, nie znaczą nic lata. Stojąc na korytarzu, do Ciebie śmiać się będę i płakać" , lekkich erotyków "Skończyłam właśnie lekcje matematyki, gdy on poprosił mnie bym została w klasie. Jego wyraz twarzy był inny niż zwykle. Nawet się nie spostrzgłam, gdy drzwi klasy zamknęły się, a jego dłoń spoczęłą na moim ramieniu. Zapach jego perfum, po raz pierwszy pachniał tak intensywnie"(dalsza część po wysłaniu smsa na numer 7923 o treści "Stosunek a do b"), ani nocy spędzonych nad rozmyślaniem, jak to by było pewnego razu zostać po lekcjach;). Jak zwykle, ja poprostu lubię sobie popatrzeć, tyle, że tym razem robie to niesłychanie zuchwale. Kiedyś było to raczej podgladanie, zwrócenie wzroku, gdy miałam pewność, że dany obiekt westchnień nie widzi moich rozmarzonych oczu, a teraz jest to niczym nieskrepowane, zupełnie bezczelne śledzenie wzrokiem. I chyba zdaję sobie sprawę z tego, co jest przyczyną. Ta szkoła daje poczucie kompletnej bezosobowosci. W gronie ponad 700 osób trudno jest być zapamiętanym, można sobie pozwolić na pewnie dziwne zachowania. Nie rozeznałam się jeszcze, jakiego przedmiotu uczy i nie wiem, czy będę wszczynać śledztwo. Patrzenie na niego chyba mi wystarcza, ma zabwany nos...Może wydam się tutaj potworną materialistką, ale mąż nauczyciel nie wydaje mi się być dobrym wyborem. Przynajmniej w przypadku, rodziny wielodzietnej. Ja nie podważam ogólnie kwestii mężczyzn w tym zawodzie, bo uważam że feminizacja tego zawodu, jaka w ostatnim wieku nastapiła nikomu na dobre nie wyszła(i już nie chodzi tutaj, o to, że mogłabym częściej wzdychać), ale z pensji nauczyciela cięzko wyżyć w pojedynkę, a co dopiero w liczbie większej. Dlatego sorry Winnetou, ale zakochiwanie się w nauczycielach mija się z celem, no chyba, że jest się nastawionym na inne korzyści, albo czystą przyjemność. Po cóż więc wodzę za nim wzrokiem? Sama nie wiem, ot taka rozrywka przed kolejna lekcją. On chyba to dostrzega...Alutka, pora dorosnąć, pora dorosnąć. Nieukrywaną radość, zauważyłam, że czerpię również z przechadzania się po korytarzu. Kryje się w tym pewna perwersja, coś w prostej linii pokrewieństwa związanego z ekshibicjonizmem. Gdy idę, i na którymś metrze ktoś zwraca na mnie wzrok. Nieopisana satysfakcja. Postepująca dewiacja. Pierwsza klasa liceum.
Liga Prawicy Rzeczypospolitej lista nr 3
Nie ma się co martwic, nie jestem osobą z Twojej obecnej klasy, baa... nawet i szkoły, miasta, a pewnie i województwa.
Co do dzisiejszej notki. Szczególnie zwróciłam uwagę na tą pedofilie. Sama wychodzę z takiego założenia, że zakochiwanie się w osobie w swoich wieku podlatuje jakimś zboczeniem. Nie wyobrażam sobie jakby to rówieśnik miałbyc obiektem moich westchnien. (Kiedys tak bywalo, ale mialam wtedy 7, 8 czy 10 lat) Teraz zmadrzalam. ;] Myślę, że wiek z przedziału 25-30 jest odpowiedni. U siebie bym tego nie napisala, w mojej szkole tez jest jeden hm... przystojny nauczyciel. Baa, nawet wolny. I mało tego - koło 30. ;>
A zachowanie chłopaków w Twojej klasie nie zmieni się przez najblizsze 3 lata. U moich się nie zmieniło. A nawet napisałabym, że są jeszc
Dodaj komentarz