Ja też chcę grać w zespoleeeee!!!
I oto jestem znowu...Internetu mi nie wyłączyli i nie wiadomo kiedy to zrobią,więc hehe pewnego dnia poprostu znikne z tego bloga ,sama naweyt o tym nie wiedząc ;)...Wczoraj byłam u kumpeli ,swoją droga nie lubię wyrazu "kumpela" ,może zastąpmy to koleżanką.Byłam tam w jakże zaszcztnym celu ,a mianowicie na obchodzeniu urodzin...Impreza ,jak to zwykle imprezy ,na które póki co mam prawo chodzic sa drętwe ,jak zwłoki...Ogólnie tego typu8 imprezy ograniczają się do wżerania przygotowanego poczęstunku i obejrzeniu jakiegoś filmu. Tym razem padło na King Lajona 2...Heheh przy jedynce płakałam jak bóbra z tym ,że wtedy miałam koło 6 lat ,ale dwójka to był kompletny niewypał :P Simba się w jakieś romanse wdał ,w połowie filmu wparadował Chuck Norris wziął wszystkich z pół obrotu ,a z nieba warczał emule(kaza)...No ,ale jakoś ścierpiałam ten umoralniający filmik no i pora się było zbierać...Przyjechała po mnie moja mama ,przy okazji zabrałyśmy jeszcze ze soba Magdę ,moja koleżankę...No i ja ,jak to ja musiałam odreagować tą nudną imprezę i zaczęłam sobie jaja robić,a że zawsze jestem pełna powagi to mama pomyślała ,że się czegoś naćpałam ,czy co...Jak wrócilismy do domu od razu zawołała tatę i kazała mi huhać...Hehehe Bożżżże jaka afera ! Oczywiscie nic nie ćpałam nic nie piłam ,ale ten brak zaufania do mnie przyznam ,że troche zepsuł mi humorek ,który tego wieczora miałam wybitny ;)
Ostatnio moja koleżanka ,tak jak ja basistka,starał się o angaż w zespole ,jest widocznie mocno zdesperowana ,bo starała sie o angaz do zespołu heavy-metalowego,a jej klimaty to coś w stylu Vanilla Ninja ,czyli taki pop-rock z przewagą tego pierwszego.No cóz poprosiła mnie ,abym jej towarzyszyła w tych trudnych chwilach ,więc poczłapałam razemz nią na jej debiutanckie wystapienie wśród członków tego zespołu...Osobiście miałam nadzieję ,że spotkam tam jakichś przystojnych studentów :P ,ale troche sie przeliczyłam...Gdy juz dotarłysmy na miejsce moim oczom ukazali sie panowie w wieku studenckim ,ale długowłosi ,bez bródek.Był co prawda jeden w moim typie ,ale jak to zwykle bywa żonaty...No ,ale dobra ,nie to było meritum tego spotkania...Więc tak ,moja koleżnka powiedzmy szczerze jest troche jeszcze zielona w sprawach basu ...Kolesie się z początku trochę zniechecili ,bo Aneta ,nie za bardzo kumała co ma grać i jak ,ale później jakoś jej poszło ;) A ja biedna siedziałam za stołem ,w sali 5x5m i myślałam ,że uszy mi odpadną...Metr od perkusji i gitary elektrycznej grających wdodatku taka muzykę to chyba jednak za blisko :P...No ,ale jakoś przeżyłam ,próba sie skończyła ,a koleżanka dostała angaż....