Witam ,ah witam! I jeszcze raz witam! Dwa miesiące przerwy, kawał czasu należałoby się więc i jakieś usprawiedliwienie. Otóż straciłam dostęp do komputera wraz z pewną aferą taśmową ,wywołaną przez moją głupotę. Pisałam wam już chyba na tym blogu o Pawle,studencie architektury ,historia ta jest właśnie z nim związana. Smsujemy już tak sobie od dobrych 3 miesięcy i pewnego październikowego popołudnia owy osobnik poprosił mnie o kilka zdjęć. Spełniłam prośbę ,pozyczonym aparatem od kol. Justyny zrobiłam sobie kilka zwykłych (nie obscenicznych) zdjęć. Jednak czułam pewien niedosyt,chciałam dać mu coś więcej...postanowiłam więc nagrać krótki filmik ze swoją wypowiedzią ustną,takie swoiste orędzie:P niezrozumiałe dla osób postronnych ,mogące się wręcz wydawać niestosowne dla kogos kto nie znał naszych relacji. Po bodajże 7 dublach w końcu miałam nagranie.Jako ,że pora była późna ,a chciałam wysłać mu to jak najszybciej ,poprosiłam brata ,aby zgrał mi to na płytę. Mój brat najukochanszy ,największy,DEBIL jakiego oczy moje widziały. Of course postanowił sprawdzić co tam "siora" sobie chce nagrać.Go(r)zej! Gdy już zapoznał się z trescią poczuł najwidoczniej taki nagły przypływ ogromnego braterskiego zatroskania i postanowił przekazać owe nagranie rodzicom. A wtedy ,to już poszło jak domino...NIE BEDZIESZ MI SIĘ TU Z JAKIMIŚ PEDOFILAMI KONTAKTOWAĆ! CO TY SOBIE MYŚLISZ ,ŻE BĘDĘ PATRZYŁ ,JAK RUJNUJESZ SOBIE ŻYCIE?! etc. W sumie rozmumiem ich reakcję postąpiłabym tak samo...Jedynie moja głupota jest tu winna...Dobrze ,co dalej? Ano została mi zakonfiskowana również komórka ,a po szkole byłam od razu eskortowana do domu...hie hie żeby mnie jeszcze jakiś pedofil nie przechwycił.No dajcież wy spokój ,to było przesadzone ,jak na zawartość tego nagrania...Ale na Alutkę i tak nie ma mocnych...Udało mi się w chwili nieuwagi organu wyzszego odzyskać kartę sim.W krótkim czasie zorganizowałam sobie komórkę (koszmarnego Samsunga ,na którym pisanie smsów zajmuje wieczność) i nadal kontaktowałam się z moim pedofilem...Wszystko to jedna w wielkiej konspiracji ,gdyż oficjalnie komórki nie posiadałam. Sporów musiało jednak stać się zadość ,pewnego pięknego grudniowego wieczoru ,zostałam zaprowadzona do ojca dyrektora,gdzie udałam skruchę i przeprosiłam za swoje gówniarskie zachowanie. Przy czym zostałam zmuszona do wysłuchania upokarzającego mnie w pełni tego słowa znaczeniu kazania...Treści nie przytoczę ,bo próbuję wymazać to z mojej pamięci. Może tragizuję...Czy rzeczywiście czułam skruchę? Nie,bo niestety nie uważam mojego zachowania za niewłaściwe...Nie proponowałam w tym nagraniu żadnych usług seksualnych,nie byłam wulgarna...To oni skażeni brudami tego świata zinterpretowali je przez pryzmat domyśleń i nadinterpretacji...W każdym bądź razie spłynęło to po mnie jak po kaczce,może jestem beszczelna,ale nie czuję winy. Z Pawłem utrzymuję jeszcze kontakty ,ale coraz mniej intensywne...Odległość robi swoje....Odległość i coś co spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. 6 grudnia dorwałam się w końcu do komputera, moje piwrwsze kroki były wręcz odruchem bezwarunkowym,sprawdziłam skrzynkę randkową. Ku mojej uciesze były dwie wiadomości. Jedna od chłopaka ,z którym pokłóciłam się o wykształcenie jakieś pół roku temu kończąc wszelkie kontakty i od pewnego Grzegorza. Obaj niemal w jednym momencie odezwali się do mnie na gg. Jednak ten pierwszy wydawał mi się blizszy,umówiliśmy się w piątek o 15:00 pod Tortex'em. Nie zjawił się jednak ,gdyż jak mówił zapomniał. Przykro mi panie Damianie ,ja zapomniałam o tej znajomości. Pozostawał ,więc Grzegorz,bliżej mi nieznany student Stosunków Międzynarodowych. Nie jestem przychylna do tego kierunku studiów ,więc to był pewien minus,ale miło sie rozmawiało ,dodatkowo powiedziałam mu o nieudanym spotkaniu. Na co Grzegorz odparł,abym spotkała się z nim. Po raz kolejny było mi wszystko jedno...Umówilismy się wczoraj pod H&B o 13. Oficjalnie miałam ten czas spędzić u koleżanki Magdy. Przyszłam jakieś 20 minut wcześniej ,bo wracałam z zajęć git. basowej ,które nieopacznie skończyły się trochę wcześniej,usiadłąm więc na murku i przypatrywałam się ludziom. Wyjątkowo nie byłam zestresowana,ale z kazdą kolejną minutą ten stan mi się odmieniał. W końcu ujrzałam...trochę tęższego niż na zdjęciach blondyna...Podszedł do mnie i poszliśmy rozmawiając....ekhm....on rozmawiał:P ja swoim starym zwyczajem przeważnie milczałam. Cisza nie była jednak tak uciążliwa jak w poprzednich przypadkach,zupełnie jakbyśmy się uzupełniali. Najcudowniejszy ,najwspanialszy Grzegorz zaprowdził mnie niespodziewanie w miejsce,które zawsze śniło mi się po nocach ,jako to wymarzone na takie spotkania...Na betonówkę :P Czyli drogę wyłożoną z betonowych bloków położoną wśród łąk ,a prowadząca do mojego domu. Szliśmy,Grzesiu mówił i w końcu okazało się ,że wychowywaliśmy się na jednym podwórku ,gorzej! Grzesiu zna moich braci! Gorzej! Grzesiu ostatnio widział się z Bernardem! Tętno 120 na minutę,stan podzawałowy (Boże z kim ja się umówiłam!). Niesmiało zaczęłam ,żeby może nie rozmawiał z moimi braćmi o mnie ,ale widocznie wyczuł sytuację ,uspokoił mnie ,że nie rozmawiał z nimi od 8 lat,a kontakty są tylko na "cześć". "No dobra ,zmieńmy temat :P". Grzesiu się dostosował i szliśmy dalej racząc się monologiem.Wkrótce ,gdzieś w połowie drogi przystanęliśmy.Zbyt szybko doszlibyśmy bowiem do mojego domu. Rozmowa poczęła być dość specyficzną,Grzegorz zaczął się wypytywać ,jak oceniam to spotkanie. Oceniałam je najlepiej ze wszystkch ,ale swoim starym zwyczajem bałam się powedzieć co tak naprawdę myślę. Uciekłam do argumentu ,że pozytywnie ,a on cisnął dalej.Czy pozywytywnie bardzo ,czy pozytywnie mniej ,bo jemu to spotkanie podoba się bardzo pozytywnie. Nie wiem dlaczego ,ale mimo tych wyznań nie potrafiłam powiedzieć ,że mi podoba się jeszcze bardziej ,ale on wciąż drążył;) Wkrótce powiedziałam mu ,że jestem zestresowana całą tą sytuacją,on poprosił mnie abym zrobiła dwa kroki w jego kierunku.....O rany nie mogę tego opisać....byliśmy tak blisko...Co prawda musiałam odchylać głowę wysoko do góry żeby go widzieć (195cm wzrostu hiehie to lubię!),ale zauważyłam ,że przez całe to spotkanie wolałam patrzec mu w oczy niż ,jak zwykle speszenie na krajobraz okolicy. Poprosił mnie ,abym położyła dłonie nie jego dłoniach,CUDOWNE!!! Miał takie ciepłe dłonie,takie pachnące...Sytuacja się zacieśniała wiedziałam ,że już nie czas ,a centymetry dzielą nas od pocałunku,ale......uchyliłam się......IDIOTKA! IDIOTKA!AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Chciałam go pocałować ,ale ,ale ja nie potrafię! Nie chciałam się zbłaźnić ,a wszyscy wiedzą ,ze mam do tego talent. No ,ale jakoś wybrnęliśmy z tej krepującej sytuacji wciąż trzymając się za dłonie. Patrzyłam mu w oczy ,jego piękne zielone oczy....Spytał się czy może mnie pocałować w policzek....może,może MUSI! CHociaż krzyczałam całym wnętrzem,cicho z usmiechem odpowiedziałam przytakująco...Wprost nie do opisania ,jego ciepłe usta na moim policzku...Ruszyliśmy dalej ,co prawda już bez kontaktu cielesnego ,ale każde miało banana na ustach :):):):):):):):):):):):):):):):):)Gdy wkroczylismy na moje osiedle ,musieliśmy się rozłączyć ,w końcu wracałam od koleżanki Magdy. Hiehie jednak moje zachowanie nie pozostawiało złudzeń ,że koleżanka Magda jest płci męskiej...