Ah mówcie do mnie webmaster! Tymi oto rekoma spracowanymi opracowałam nowy wygląd mojego bloga. To na samej górze, czarno-białe, potwierdzam, jest moim wizerunkiem. Jeśli komuś się wydaje, że przez te wakacje popadłam w jeszcze gorszą próżnośc i samozachwyt - prawdopodobnie ma rację. Ale nawet nie zabraniam wam się śmiać z tego zdjęcia, bo sama przyznaję, hmmm...no sama nie wiem jak to określić...jest nawine, poprostu naiwne, a sam obiekt przypomina Cher (przyp. dla młodzieży - amerykańska piosenkarka) po 10 operacji plastycznej. Czuję jednak niesamowytą dumę i ulgę, że w końcu udało mi się wziąć w garść po wstępnym szoku i na nowo opracować szablon. Przy okazji nauczyłam się wstawiać zdjęcia, więc powód do dumy jest tu podwójny, szczególnie, że za czas niedługi stanę się posiadaczem Soniaka DSC-N2, bądź też Panasonica Tz-3. Wiem, wiem, oba te modele mają tysiąc opcji, które prawdopodobnie nigdy mi się nie przydadzą, a nawet ich odkryć nie zdołam, więc równie dobrze mogłabym się jakimś skromniejszym Canonem zaspokoić, ale widzą państwo, Alutka ma w sobie coś z dresiarza. Fakt jednak faktem, katować was będę zdjęciami, poczynając od kaczek w pobliskim stawie, przez przystojnych przypadkowych przechodnów:P po tysięczne zdjęcia z moją skromną osobą. Do czasu, gdy ktoś mi tego aparatu nie zwinie, jak to w życiu bywa. Właściwie to skoro juz opanowałam tą tajemną sztukę wstawiania zdjęć, mogłabym wam opublikować wizerunki wszystkich moich "randkowych" ofiar...Oszczędzę im jednak tego, bo byłoby to już wyjątkowo nie fair, a osobiście nic do nich nie mam...chwila ]:> , ale pana Grzegorza, to ja wam pokazać muszę...taki dobry chłopak..Czasami, gdy nie mam co robić, a myśleć zaczynam, to dochodzę do wniosku, że ten człowiek skrzywił(czyli zgiął) mnie niesamowicie, swoiste piętno na mnie wywarł i wychowywana na starych bajkach(dziecko, jakie ty bajki musiałaś czytać?!) zdaża mi się czuć, że ten pan był moim przeznaczeniem i że do niego należałam, a teraz jestem bezpanska, niczym pies. Ale ponoć większośc dziewczynek tak ma w przypadku pierwszych chłopców, więc co ja się bedę rozwodzić. To ogólnie jest tak, że ja kocham idealizować przeszłość. I gdyby on tylko odezwał się znów, tak jak już wielokrotnie pisałam, ja rzuciłabym wszystko i do niego przyleciała. A później znowu by się zaczęło i znowu bym powiedziała, "stop, tak nie może być, co ja z sobą zrobilam?!". Myślę jednak po trochu, że to iż tak by się stało, zawdzięczam faktowi, że obecnie nie mam żadnego adoratora i nawet jakiś uroczy Quasimodo byłby w stanie mnie zachwycić, czyli Grześ to poprostu lepszy rydz niż nic, choć tym czasem już nawet rydz stał się postacią historyczną w Krainie Czarów. Swoją drogą ostatnio(o ile pół roku czasu mozna nazwać "ostatnio") wpakowałam się w sytuację idiotyczną. Gdzieś tak w miesiącu marcu bodjże, kiedy to już śniegi stopniały całkowicie, pogoda była rozkoszna, a mój rower nienapompowany, napisałam do kilku osób wiadomość z zapytaniem, czy są może chętni by mi ten rower napompować. Wspominałam już o tym, w którejś z notek poprzednich. No, i z tejże łapanki nawiązałam znajomość z pewnym Jakubem. Tak w sumie dla żartu zaczęłam go dręczyć, że oto przeznaczenie wskazało mi go na męża. Ogólnie brałam ta znajomość jako żart i on oczywiscie,a przynajmniej mam taką nadzieję, że również zdawał sobie z tego sprawę...to się znaczy, to był taki żart po trosze, bo była w tym i prawda, jak zwykle upatrywałam w nim kandydata na internetowe spotkanie i własciwie napastowałam go w tej sprawie, on za żadne skarby zgodzić sie nie chciał...ale minęło pół roku i mu się odwidziało, tymczasem, ja mam go już serdecznie dosyć i pragnęłabym więcej razy nie czytać już jego słów na gg, lecz przyciśniecie klawisza "zablokuj" wydaje się być zbyt barbarzyńskim rozwiązaniem. Takowóż jestem w kropce.
Pozwolę sobie jeszcze dodać, że dzisiejszego dnia stała się rzecz historyczna. Zrobiłam kurczaka w sosie paprykowym. Jak na razie wszyscy zyją. Poczekamy do wieczora...