Dzisiaj sobie droge dzieci popłaczemy. Czuję się podle, od kilku dni mam dosyc wszystkich ludzi, szczególnie tych, których dotychczas darzyłam jakimś pozytywnym uczuciem, czuję się gruba i wiem, że kwestią dnia lub dwóch jest chwila kiedy mnie krew zaleje. Nie twierdzę, że opowiadanie o swoim cyklu jest czymś w dobrym guscie, jednak humor mam tak wredny, że z chęcią opisałabym wam jeszcze kilka innych procesów fizjologicznych. Boże, dlaczego uczyniłeś mnie kobietą?! Nie spełniam się w tej roli, nie upiekszam tego świata, nie cieszę męskiego wzroku, ani nie wywołuje ich usmiechu. Żyję sobie, ja pokraka, bo płód mój był za słaby by zostać chłopcem. Okropnie jest wiedzieć, że moje samopoczucie jest uzależnione jedynie od dnia miesiąca, że jestem zaprogramowana jak zwierzę. Coraz starsze zwierzę...Zbliża nieubłaganie się dzień moich 16 urodzin. Czuję z tego powodu się fatalnie, fatalnie czuję, że już jedynie trzy lata dzielą mnie od matury, nie podołam. Urodziny, jak co roku, fałszywy uśmiech i liczenie ile tym razem na tym interesie zyskałam. Jestem zdołowana, bo wiem, że ten rok zmarnowałam, tak jak każdy poprzedni. Nadal jestem sama. I nie sądzę by to się miało zmienić, bo traktuję ludzi jak zabawki. Oglądam i chwili, gdy mi pasuje wyciagam z komody, by później znowu odłożyć na bok. Nie mogę być z kimś, bo nie istnieje coś takiego jak miłość na pół etatu, a ja inaczej z żądnym człowiekiem nie jestem w stanie wytrzymać. Zresztą co ja mówię, o wytrzymywaniu, skoro i tak nie ma chętnych. Głupia brzydka i co tam jeszcze sobie dodam kończę tą notkę, bo nie lubię takiego głupiego marudzenia, które ma na celu wzbudzenie jedynie litości...