Krzyśku, a Ty nie miewasz czasem kryzysów i chwil zwątpienia? Pewno miewasz, ale jesteś na tyle mądry, że sam sobie z nimi radzisz. Ja sobie nie radzę, chciałabym żeby mój chłopak mi pomagał, ale często nie ma go przy mnie. Często też mam wrażenie, że mnie nie rozumie, że interesuje go jedynie moja fizyczność, często też jest zmęczony własnymi problemami, więc nawet nie chcę mu się zwierzać z moich rozterek. Głupio robię, bo to przecież najbliższa mi osoba, ale może stąd wynika cała trudność, że jest szczery, w trosce o mnie stara mi się uświadomić, że marnuję czas i co gorsza ma rację. Ludzie w internecie nigdy nie zdobywają się na taką szczerość, bo zazwyczaj nie mają w tym interesu, a obraz nędzy i rozpaczy rzucający się po łóżku i plotący trzy po trzy jest dla nich niewyczerpanym źródłem rozrywki. Wszyscy się kurwa bawioł i ja też na chwilę zapominam wtenczas, że skończyłam 22 lata, jestem gruba, a najlepszy czas życia, moja młodość, mija mi na występach przed bandą onanistów, klikaniu w reklamy i czytaniu pudelka. Mam coś uszkodzone w postrzeganiu tych występów na szołapie, traktuję to wyłącznie jak zabawę, odreagowanie, a ludzie tam piszący to dla mnie jedynie zbitek literek, które znikają wraz z zamknięciem przeglądarki. Zapominam, że to jednak prawdziwi ludzie obdarzeni pamięcia i zdolnością kojarzenia faktów. Jest mi strasznie przykro, że przez to naraziłam Cię na nieprzyjemności. Nie do końca byłam uświadomiona odnośnie ryzyka, bo jak wiesz nie mam znajomych, więc wariowałam tam w poczuciu absolutnej swobody. Jeśli chodzi o to co o Tobie mówiłam, to była to treść większości moich lęków i obaw, o niektórych z nich wiedziałeś, innymi sie z Tobą nie dzieliłam, wiedząc, że może Cię to zaboleć. Mam dużo wolnego czasu, więc często bywam bezbronna wobec nadmiaru myśli. Mając przy tym skłonności do zachowań kompulsywnych zdarza się, że nie panuję nad pewnymi irracjonalnymi myślami, że całkiem się zanurzam w tych urojeniach, buduję nowy świat, który chcę wcielić do prawdziwego życia, nie rozumiejąc, że to tylko fantazje będące ucieczką od realnych problemów. Ostatnio uległam takiej właśnie myśli. Jeszcze podczas pobytu u Ciebie przypomniał mi się ten cały B. Człowiek, z którym zamieniłam ledwo kilka zdań gdzieś w przelotnej rozmowie na gg sprzed 6 czy 7 lat. Nie łączyło mnie z nim zupełnie nic, wiedziałam o nim tyle ile powiedziała mi wyszukiwarka, a mówiła: B., człowiek bez skazy, obiekt westchnień idealny. Gdy mi było źle, gdy przeżywałam rozpad mojego pierwszego niepoważnego związku z Grzegorzem, gdy skacowana wracałam od Stanisława i gdy w półśnie słyszałam głos Piotra wyrażającego zdumienie moimi rozmiarami, zawsze wtedy w myślach wołałam za moim Ariowistem, fantazją ulepioną z marzeń sennych, której nigdy nie miałam nawet szansy dotknąć. Tak też było tego ostatniego wieczoru u Ciebie, byłam mocno przygnębiona, zaczęłam myśleć o tym kim teraz może być i co robi ten cały Ariowist i kompulsywno-obsesyjna machina ruszyła z mocą tysiąca słońc. Przyznaję, że popełniłam błąd. Nie panowałam nad sobą, ale uwierz, że to nie było nic realnego, proszę nie czuj się zdradzony, bo to co zrobiłam było zupełnie absurdalne. Łatwo jest zakochać się w wytworze wyobraźni. Taka postać nie ma wad, nie ma problemów, nie trzeba się dla niej poświęcać, ale to tylko i wyłącznie wytwór wyobraźni. Proszę nie karz mnie tak okrutnie za moją głupotę. Oboje nie jesteśmy idealni, ja to właściwie jestem antyidealna, ale dopiero teraz zaczynam rozumieć, że to właśnie te odkrywane w drugim roku naszego związku wzajemne niedoskonałości pozwolą nam związać się prawdziwiej i głębiej.