• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Archiwum sierpień 2006


Histeryczka,hipochondryczka i wariatka...

Niestety ,jak to zwykle z kobietami bywa (a w szczególności z tymi w okresie burzy hormonalnej)zmieniłam zdanie i po raz kolejny poszłam na spotkanie ,ze studentem (of course).Tym samym muszę tez złamać obietnicę ,która składałam w poprzedniej notce i nadal prowadzić moje mydlane opowieści o żenujących przygodach randkowych. Tym razem padło na niejakiego Kazika,poznanego ,jak się juz domyślacie przez internet. Decyzja o spotkaniu była dość szybka ,bo i zaistniały ciekawe okolicznosci.Otóż z panem Kazimierzem znaliśmy się(internetowo) już z przed roku ,jednak nasze kontakty jakoś wygasły i tak oto pewnego sierpniowego południa od zywa się do mnie nieznany numer.Nawiązuje się rozmowa ,w krótkim czasie dowiaduje się ,że juz kiedyś rozmawialiśmy i pada pytanie "a co u ciebie slychac, jak tam matura?" .Nie chciałam się już motać w odpowiedzi ,było mi wszystko jedno i prosto z mostu powiedziałam ,że niestety ,ale został przeze mnie okłamany.Reakcja ,jak zwykle ,najpierw śmiech potem zdziwiona buźka i komentarz ,że nie zachowuję się jak na swoje lata. O dziwo nie zakończył rozmowy ,nawet zaproponował spotkanie,a że byłam pogrążona w nastroju "wszystko mi wisi alias róbta co chceta" zgodziłam się.Umówilismy się na starym mieść w godzinie popołudniowej na spacer.Wspomnę jeszcze ,że było mi dane zobaczyć jego zdjęcia na których widniał całkiem przystojny mężczyzna ,były to jednak zdjęcia jedynie twarzy ,nie było widać budowy ciała itp. ,ale wszystko wskazywało na to ,że b ędzie to raczej wysoki młodzieniec budowy normalnej.Tak ,wiec odczuwałam pewną radość ,że w końcu trafił sie jakiś "niewypłoszowaty" amant ,jednak jak zwykle się pomyliłam. swoim zwyczajem wcisnęłam Mamie kit (bede się smazyć w piekle ,wiem :P) ,że idę do znanej wam już z tego bloga koleżanki Joanny.Kit został przyjęty i w krótkim czasie znalazłam sie na starówce.Trochę się pospieszyłam ,więc miałam półgodziny luzu ,usiadłam w amfiteatrze i ogladałam kwiat polskiej młodzieży raczący się trunkami.Na szczęście czas umilał mi mój nowy kochanek ,(:P)czyli odtwarzacz mp3. Po mniej więcej dwudziestu minutach wstałam i postanowiłam usiąść przy pomniku Nicholasa Kopernika wyglądając Kazika.Wolnym krokiem zbliżałam się ku postaci naszego wybitnego astronoma ,a moim oczom ukazywał się jednak ktoś jeszcze. Miałam przewage ,nie widział mnie,ciągle jeszcze mogłam niepozornie zbiec z miejsca spotkania lecz wspomniany już wyżej nastrój nakazywałam mi zostać wedle Papkinowej zasady "Niech się dzieje wola nieba ,z nią sie zawsze zgadzać trzeba". Podeszłam ,powiedziałam cześć,usłyszałam odpowiedź i ruszyliśmy na spacer ,racząc się rozmową lub wymowną ciszą ,słowem mówiąc, jak zwykle ,jednak w tym wypadku było mi jakoś inaczej może przez to ,że zdradziłam swój wiek.Właściwie nic szczególnego się nie wydarzyło ,ja robiłam jak zwykle za szara myszkę ,a on...hmm...on właściwie też ,ale myślę ,że u niego jest to bardziej naturalne.No właśnie ,zapomniałam wam go opisać...Myliłam się bowiem pod tym względem ,że moim oczom zamiast wysokiego bruneta ukazało się ,niewiele wyższe ode mnie chucherko,brunatne ;) W sumie z kazda chwilą rozmowy przestawało mi to przeszkadzać ,jednak zaczęłam również zauważać ,że jakby owy chłopczyk jest taki strasznie niemęski...Znaczy się wszystko miał na miejscu ,ale brak mu było tego wrodzonego instynktu przywódcy ,jak się zreszta później przyznał ,woli kobiety dominujące.(hehhe lateks ,biczyk i "come to me my little boy"). W sumie śmieszna sprawa ,bo cała rodzina od strony mojej mamy to dominujace kobiety i pantoflarze,ale to tylko taka dygresja ze swojej strony wolałabym mieć jednak mężczyznę który by mną kierował ,a nie na odwrót. W ogóle tak troche odstepując od tematu ,niedawno doszłam do wniosku ,że w internecie ,wiekszośc mężczyzn ,którzy do mnie piszą ma do 175 wzrostu i najwyraźniej szuka niańki.Panowie pora dorosnąć,żona nie będzie robić za drugą matkę,a przynajmniej ja nie mam takiego zamiaru!No ,ale wracając do tematu spotkania,możnaby je nazwać hmm...maratonem?Nie chodzi o szybkość lecz o odległość jaką przeszliśmy,spacerowalismy bowiem jakieś 3 godziny ;) i chyba z każdą godzną jakby znikało spięcie ,ale minimalnie...W każdym badź razie zostałam miło zaskoczona ,bo zapytana ,czy bedę się chciała jeszcze spotkać,odpowiedziałam "tak" ,a na potwierdzenie pożyczyłam od niego książkę ;) W sumie dobry trik,ale nieumyślny.Chodziło bowiem o "Proces" Kafki ,którego nigdzie niemogłam znaleźć.Znaczy się mogłam w bibliotece lecz ostatni raz z takowej korzystałam chyba w 6 klasie,a wypożyczoną książkę oddałam po hmm....ustalmy ,że długim okresie czasu...Do domu powracałam w nazwijmy to lekkiej euforii.Niestety owa euforia została połączona z typowym dla nastolatek hmm...jak to nazwać...takim jakby "robieniem z igieł wideł" i nie spałam całą noc.Komicznie to brzmi,dlatego dam wam radę z nastolatkami trzeba "na chłodno" ,bo później jeszcze się wycieńczą od nieprzespanych nocy.Ogólnie wrażenie jest takie: ciągałam go po lasach i najciemniejszych zakątkach ,a ten w żaden sposób tego nie wykorzystał...zresztą w moim wypadku chyba nawet seryjny gwałciciel by nie skorzystał...dżentelmen się znalazł...phi...Z perspektywy trzech dni ,jak zwykle po randkach mam wielkiego doła i zaczynam prawić swoje mądrości o tym ,że właściwie jestem człowiekiem asocjalnym i bardzo ,ale to bardzo przydałaby mi się wizyta u psychiatry,oczywiscie rodzice pókają się w głowę i mówią ,abym poszła do szkolnej pedagog. Tak tak pani niedoszła psycholog na pewno mi pomoże...Rany boskie ja naprawdę jestem nienormalna!

31 sierpnia 2006   Dodaj komentarz

Moda na sukces w moim wydaniu...

W przeznaczenie szczerze nie wierzę ,ale ostatnie przypadki jakby usilnie zmierzały do zmienienia mojej niewiary ,zreszta co ja znowu plotę ,zwykły przypadek,a ja sie emocjonuję ,jakbym spotkała Desaixa(przyp.mój nierzyjacy ideał).No ,ale oceńcie sami ta niewybredna komedię losu.Dla tych ,którzy znaja mój blog od jakichś 3 notek wstecz ,znana jest postać niejakiego Ola,dzisiaj po raz kolejny bedzie on jednym z tematów notki.Przez kilka dni nie miałam dostępu do tego medium jakim jest internet z przyczyn jak to zwykle bywa ,mojego niestety niestępionego jeszcze charakteru,ale cała rodzina nad tym pracuje ,więc niedługo bedę mogła się szczycić wyrobionym konformizmem ,ale o tym kiedy indziej. W każdym bądź razie po kilku dniach rozłąki z komputerem,czyli dziś,łapczywie zasiadłam do komptera. Jak zwykle najpierw sprawdziłam pocztę na interii(pusto) pocztę na tenbicie(pusto) i postanowiłam włączyć tlen(komunikator coś w stylu gg). Przeleciałam po kontaktach ,dostępne były tylko dwie osoby ,moja basowa koleżanka ,która rozbraja mnie swoimi opisami ("Kochanie spójrz wewnątrz mnie zobaczysz-Płomienie Przeznaczenia!!!") i pan Karol ,mój najnowszy rozmówca ;).Lecz nagle zatrzymałam swój wzrok ,na kotakcie podpisanym "Olo" od razu usmiechnęłam sie do siebie w duchu i pomyślałam ,że chciałabym mieć jakiś kontakt z Olem czyli chłopakiem z poczty.I nagle strzeliło mnie jak grom z jasnego nieba...Olo z komunikatora ,był mi blizej nie znanym młodzieńcem.Zgadalismy się na rockmetal.pl ,gdzie dałam ogłoszenie o tym ,że poszukuje zespołu,on miał być wokalistą. Rozmawialismy dość krótko ,nasze kontakty miały dotyczyć wyłącznie zespołu ,a że ciągle  brakowało reszty ekipy to i przestaliśmy ze soba korespondować.Zachowałam jego numer ,miałam ciągle nadzieję ,że może coś z tego bedzie.Jedyne co o nim wiedziałam ,to to ,że studiuje prawo i najwyraxniej lubi język niemiecki ,bo bez przerwy miał w tym języku opisy. Tymczasem Olo z poczty wyraźnie lubił wszystko co niemieckie ,szczególnie militarystyke ,z relacji Pawła wynikało ,że studiuje prawo. No i nareszcie wyjatkowa inteligencja panny Ali (i niech mi ktos powie ,że mój iloraz jest większy niz 90!) pozwoliła jej dojśc do faktu ,że Olo i Olo to jedna osoba! Doprawdy zastraszajace tempo kojarzenia faktów. Ale już pomijając moje IQ niech mi ktos powie ,że te wszystkie zbiegi okoliczności nie są dość dziwne. Jeszcze pal sześć żeby to był jakiś dresiarz ,to bym to pusciła mimo uszu (dresiarzy jest ostatnio jak grzybów po deszczu wiec i natknąć sie na takiego to żadna sztuka),ale przecież to jest właściwie książe z bajki!Dobra ,dobra ,wiem ,że przesadzam ,a ten blog zaczyna przypominać "Mode na sukces" Swoja drogą ,macie pojecie ,że ten serial leci już przez 20 lat ,a Polscy widzowie są 7lat do tyłu jeśli chodzi o odcinki? Moim zdaniem "Moda na sukces" to ewenement na skalę światową.Nie żebym się tym fascynowała ,ale od dłuższego czasu zastanawiałam się ,czy to leciało jeszcze przed moimi urodzinami...Obiecuję ,że nastepna notka ,bedzie już na temat mniej mydlany...no chyba....że bym sie umówiła z Olem ,ale to póki co to historia z półki s-f ,więc przy nastepnej notce ,będe już bardziej rzeczowa ;)

Ps.Kolejna rzecz ,która mnie dzisiejszego dnia zaskoczyła...Niejaki pan Korek znów chce powrócić w moje łaski...Szczerze mówiąc to co ja jestem,drugi gatunek? Że jak mu się nie uda z inną to zawsze chce wrócic do mnie...Ale z drugiej strony ,fajny chłopak...ale ja nie jestem padlina!

14 sierpnia 2006   Dodaj komentarz

I nikt tego nie wie ,jak ja kocham siebie......

Witam ponownie,mój pretensjonalny nastrój wczoraj osiągnął apogeum ,więc dzisiaj powinnam już być mniej szkodliwa dla środowiska.Wczoraj niestety byłam dla pewnych rozmówców dość ordynarna,ale przynajmniej szczera,a wszystko to dzieki ,jak mawiają wyzwolone kobiety i naigrywajacy sie z nich mężczyźni tzw.napięciu przedmiesiączkowemu z tym,że u mnie wszelkie objawy były razy dwa ,gdyż jak już mieliscie okazje przeczytac wybrałam się na randke ,randke jak się okazało nieudaną. Z resztą co ja mam do samej randki ,nie chcę znowu się pogrążać ,ale najwyraźniej to ja sie nie spodobałam panu Pawłowi i więcej jego słow na gg czytać juz okazji nie mogłam.Co prawda nie był na tyle perfidny żeby mnie zablokować(chociaż może to by było lepsze ,bo nie miałabym złudzeń ,że może jeszcze sie odezwie,a nie zamkniętych spraw nie lubię).W kazdym bądź razie w obliczu tych okoliczności wypłakiwałam sobie oczy w poduszce i wmawiałam sobie jaka to jestem beznadziejna.Typowe i smieszne zachowanie.Podobno w takich sytuacjach przydaja się przyjaciółki ,ale jakoś nie mogę uwierzyć w tą instytucje,więc za substytut posłuzyła mi poduszka ,która wiernie mnie wysłuchała i oczywiscie powiedziała ,że mnie kocha.W obliczu takiego wyznania nie mógł mi się nastrój nie poprawić of course.Przy okazji jeszcze Pawła ,to wynikła pewna komiczna sprawa ,bo od jakiegos czasu chodził mi po głowie pewien wiersz Szymborskiej (za którą niekoniecznie przepadam),mianowcie "Nic dwa razy" i tak oto ,gdy tylko Paweł wspominał o Olu(chłopak z poczty) oczywiscie dopasowywałam sobie strofę "Wczoraj, kiedy twoje imię ,ktoś wymówił przy mnie głośno,  tak mi było, jakby róża  przez otwarte wpadła okno." I dowiedziałam się przy okazji ,że Olo studiuje prawo ,a w wolnym czasie udziela korepetycji Łaciny ,wiec chyba sami rozumiecie ,że mała Alutka już widziała siebie w sukni slubnej.Ale tak mniej żartem,to przyznam szczerze ,że albo nie rozumiem mężczyzn ,albo Pawłowi powinien urosnąć kinol(motyw Pinokia),gdy sie tak bowiem przechadzalismy w strugach deszczu oświadczył ,że nastepnym razem nie zgodzi się na żaden spacer i obowiązkowo wylądujemy w kawiarni.Za przetłumaczenie tej wypowiedzi na język kobiet bede bardzo wdzięczna.Co by tu jeszcze dodać ,wiadomo ,że jeśli urodziny ,to i prezenty.W moim wypadku za prezent robiła gotówka i tak dzieki kilkumiesięcznemu zbieraniu i zapomodze urodzinowej mogę sobie w końcu pozwolić na zakup mojego wymarzonego mp3. Nie bedzie to jednak jak się mogło zdawać Creative Zen Micro Photo ,gdyż wszelkie opinie o nim były negatywne ,wiec odwiedziona od tego pomysłu zdecydowałam się na iAudio U3 o pojemnosci 2GB.Niestety na razie nie jest dostępny u dystrybutora ,więc muszę czekac do 18 ,ale jestem pewna ,że nasza współpraca będzie owocna ;)

Ps.Doprawdy irytuje mnie to ,że na tym portalu ,gdy sie pisze notke dłużej niż w okreslonym czasie później trzeba ja kopiować i wklejać...

10 sierpnia 2006   Komentarze (2)

Spotkania ze studentami ciąg dalszy...

Jakoś przebolałam fakt iż czasu zatrzymac się nie da,ale faktu ,że ciagle robię za singla(modne ostatnio słowo) przeboleć się nie da. Dlatego też ,jak już wam wielokrotnie wspominałam ,załozyłam skrzynke randkową na o2.pl. Na zimę zwykle robi się ona pusta lecz z wiosną kiedy wszystko budzi się do życia ,a w szczególności hormony ,dzięki Bogu się zapełnia. Piszą ludzie różni ,w większości nie tacy jak bym chciała ,ale co robić?Ideałem to ja nie jestem ,wiec i dokazywać nie będe ,chociaż przyznam ,że prędzej zostane starą panną niż wyjdę za kogoś innego jak nie księcia z bajki. Wiem ,wiem ,wszystkie tak mówią ,a później żenią się z barbarzyńcami....jednak jak i wszystkie posiadam ta nadzieję ,że mój los będzie inny,bo najgorsze to męczyć się z człowiekiem ,który nie przedstawia dla nas żadnych wartości i żadne optymizmy juz nie pomagają. Ale ,ale miałam pisać o czymś innym. Mianowicie wczorajszego dnia zagadał do mnie na GG pewien młodzieniec,lat 22. Jak się okazało student politologii oraz informatyki oczywiście zafascynowany moja osobą ,a raczej opisem na randkach o2.pl. Miło nam się rozmawiało ,dodatkowo co mnie zdziwiło jako pierwszy ze wszystkich poznanych studentów ,rozumiał moje specyficzne poczucie humoru.Przesłał mi zdjęcie...No cóż atrakcyjny specjalnie to on nie jest ,może gdyby zapuścił brodę :P W każdym bądź razie bardzo mu się spieszyło do spotkania. Ja podeszłam do tego co prawda dość sceptycznie lecz zostałam przeforsowana .Myślę ,że dałam się też przekonac z tego powodu iż dawno się z żadnym osobnikiem płci przeciwnej nie umawiałam.I tym oto sposobem spotykamy sie dzisiaj ,w dniu moich 15 urodzin o godzinie 19 pod pewnym centrum handlowym(nazwy nie podam ,bo i inwigilacji sobie nie życzę).Trochę adrenaliny zawsze się przyda ;). Z tym młodzieńcem ,który nosi zacne imię Paweł wiąże się jeszcze jedna ciekawa historia(przynajmniej dla mnie)Otóż oprócz tych wszystkich profili na randkowych portalach ,posiadam także swoje konto na fotka.pl.Pewnego dnia ,jak i we wszystkie pozostałe sprawdzałam ,kto na mnie głosował (dla niekorzystajacych z tegoż portalu informuję że istnieje coś takiego jak ranking zdjęć).Oprócz paru panów za którymi nie przepadam ,ujrzałam użytkownika(może nicka nie bedę zdradzać) o piorunującym spojrzeniu. Nie był on specjalnie przystojny ,ale to jego spojrzenie...Weszłam na jego profil i zaczytałam się w treść. Bardzo ,ale to bardzo konserwatywny gość (mmm takich lubie;)) dla przypadkowych obserwatorów zdawac by się mogło ,że jakiś neonazista,ale nie...Urzekł mnie rzeczywiście jego profil ,nawet zostawiłam komentarz ,ale co by tu pisać ,chyba wydał się zbyt infantylny ,żeby z jego strony był jakiś odzew...Jakoś to przebolałam i pusciłam to zdarzenie w eter niepamięci. Dwa dni później dostałam aviso ,udałam się na poczte i stanęłam w kolejce. Jako ,że nie były to jakieś okoliczności sprzyjajace poznawaniu jurnych młodzieńców ,poszłam w dresie (nie takim szeleszczącym:P),nieuczesana i w kapciach(poczta znajduje się blisko mojego domu).Przede mną stały dwie wypindrzone panie i raczyły się arcyinteligentną rozmową rodem z Cosmopolitana ,a za mną stał starszy brodaty olbrzym (nie ,nie przypadł mi do gustu) grajacy na komórce.Nasze wyemancypowane niewiasty podeszły do okienka ,dowiedziały się ,że w tym okienku niestety nie uiszcza się opłat i po krótkiej wymianie oburzenia pań,nadeszła moja kolej.Podałam aviso ,a pani z okienka wyruszyła w poszukiwania mojej paczki. Znudzona czekaniem oparłam się o okienkowy blat ,tym samym wypinając tyłek (nie żeby specjalnie:P).Męska część oczekujących wyraznie zwróciła wzrok w moja stronę ,a raczej stronę mojej pupy ,a ja cięgle czekałam(zabrzmiało to chyba trochę trywialnie).Czekałm i czekałam ,gdy wszedł na pocztę pewien młodzieniec ,na chwile odwróciłam swój wzrok w jego stronę i niespodziewanie zaczęłam myśleć(czasami mi się to zdarza).W końcu skojarzyłam owego chłopaka,a raczej mężczyznę z osobą z profilu na fotka.pl. Nie był to nikt jak wyżej wspomnianychłopak z profilu.Usmiechnęłam się do siebie w duchu i nadal czekałam ,wypatrując w odbiciu okienka czy może mi się przyglada...niestety brodaty olbrzym go zasłaniał.W końcu wróciła pani z paczką ,podpisałam co miałam podpisał i zrobiłam tył w zwrot.Patrzył się na mnie(pewnie był zniesmaczony moim wypięciem) ,rzuciłam przelotne spojrzenie i podreptałam do domu.Jeszcze chwile pomyślałam nad tym i znowu wróciłam do rzeczywistości.Następnego dnia napisał do mnie Paweł i jak już wspomniałam przesłał zdjecie,a że było to zdjecie grupowe ,to chyba domyslacie się juz kogo jeszcze na nim ujrzałam...Tak ,niejaki Olo chodził z Pawłem do klasy ,co gorsza nadal utrzymuje z nim kontakty.Mówię co gorsza ,bo gdy juz powiedziałam"o rany ,znam jednego chłopaka z tego zdjęcia" musiałam dokończyc historię skąd go znam ,a w krótkim już czasie dowiedziałam się ,że Olo mnie pozdrawia i zdanie "wypytam się co nieco o Tobie".I teraz obawiam się ,że zostanę przedstawiona jako taka nieuczesana w dresie i kapciach...wiadomo męska solidarność:P W nastepujacej sytuacji życzcie mi szczęścia...

06 sierpnia 2006   Komentarze (2)

Pora umierać...(przedurodzinowa depresja)...

Za 3 dni obchodzę swoje 15 urodziny...Piętnascie straconych lat...Pietnaście lat pseudoelokwencji...Pietnaście lat ,tony słodyczy i hektolitry wody...Pietnascie lat ,podczas których paliłam ,piłam i masturbowałam się...Tak mi wstyd za siebie...Tyle czasu zmarnowałam...tyle czasu byłam próżna....Pietnascie lat ,które doprowadziły mnie do zwątpienia w Boga...Proszę nie mówcie mi ,że taki wiek ,każdy to przechodzi nie porównujcie mnie do tych wszystkich płaskich umysłowo nastolatek...tylko....tylko ,że taka jest prawda ,tak jak one ,tak jak tysiące bezmózgich ,niczym nie wyróżniających się nastolatek ,czytujacych bravo i inne badziewia przeżywam dorastanie...To okropne...Te moje zadufanie w sobie też...To takie poniżające...I piszę tego bloga...Po kiego? Czyzbym jak miliony nie mogła sobie poradzic z moimi emocjami? A może chcę jedynie zobaczyc reakcję? Nie wiem ,nie wiem kim jestem ,nie wiem czego chcę ,NIE WIEM...I choć poukładałam sobie życie dawno i wiedząc kim będę ,tak naprawdę nie wiem nic...Powiecie pewnie ,że wszyscy w moim wieku na to cierpia ,ale ja naprawdę mam kłopoty...wydaje mi się ,że jestem świrem...ale mimo moich usilnych prób nikt nie chce mnie skontaktować z psychologiem....Ratunku!!! Ja nie wiem kim jestem! Jestem zlepkiem różnych osobowości...jestem moja znienawidzona koleżanką,jestem moja matka,jestem moim ojcem,jestem aktorem z telewizji i autorem książek...Ale mnie nie ma...Nie wiem jak się zachować ,wiem jedynie jakby sie zachowali wymienieni wyżej i tak się zachowuję...Wiesz ,ostatnio słuchałam piosenki Pink Floyd'ów We don't need no education...Wyobrażałam sobie siebie w stroju femme fatale w dużych okularach z lat 80 z cygaretką w jednej ręce i kanistrze w drugiej...Dostojnie spacerowałam wokół mojej szkoły ,w tle leciała własnie ta piosenka,w pewnym momencie stanęłam naprzeciw wejścią ,pociągnęłam ostatni raz cygaretkę i rzuciłam ,w mokry ślad otaczający całą szkołę...Czuć było opar benzyny ,ciemnośc dominowała ,lecz po chwili wszystko stanęło w jasnościach...Zupełnie jakby Bóg się naćpał i wprowadził dzień...zza budynków zaczęły wychodzić tłumy dzieciaków ,śpiewając refren...ja stałam i napawałam się tym widokiem.Wkrótce dostojnym krokiem ,w dzwiękach piosenki opuszczałam miejsce ,z którym dzieliłam swoje smutki i niepokoje ,w których doświadczałam chwil najprzyjemniejszych i nabardziej upokarzających...opuszczałam rudzielca,historyka,żegnałam się z jaśnie germanistką ,zdziwaczałą anglistką i całym żeńskim gronem mojej klasy ,który chętnie zgromadziłabym w jednym pomieszczeniu zagłady...Wsiadłam najzwyczajniej do autobusu rozpusciłam włosy,zdjęłam okulary i resztę powłoki niszczyciela.Dojechałam na dworzec,kupiłam bilet,wsiadłam do pociągu.Ruszyłam w nową podróż do nowego życia. Jechałam studiować...

Ale mi ulzyło...

03 sierpnia 2006   Komentarze (5)
Pewna_dziewczynka | Blogi