• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Archiwum maj 2011


Idzie lisek koło drogi...

Słuchajcie, ostatnio nie mogę pisać, bo udaję że się uczę, ale szykuje się taka gruba rzecz, że materiału się znajdzie na 10 notek. Proszę zatem o cierpliwość. Przewidywany kolejny wpis po 1 czerwca (koło z logiki) wtenczas wam wszystko jak na spowiedzi wyjaśnię. Jestem co prawda z każdym dniem bliżej zakończenia mojej kariery naukowej, co może wywoływać u mnie stany depresyjne, ale powoli nabieram umiejetności okiełznywania tych stanów, więc nawet jeśli w tej materii coś pójdzie nie tak, to nie zaowocuje to kolejnymi notkami o niesprawiedliwości świata (to nic, że bezpośrednio pod tym wpisem właśnie takowa istnieje:P).


Macie Brela w rekompensacie:

 

Nie mam pojęcia o czym śpiewa (jak znam życie o miłości:>), ale ta piosenka nękała mnie w myślach od dłuższego czasu.

28 maja 2011   Dodaj komentarz

Koleżanka moja, Mariola, już wie.

I po problemie. Keine Probleme. Mariola już wie, że niebezpiecznie jest mieszać fantazję z rzeczywistością.

 

 

Zła jak osa, nie podchodzić.

24 maja 2011   Dodaj komentarz

Koleżanka moja, Mariola.

Mam koleżankę, nazywa się Mariola. Otóż, Mariola, dostała ostatnio zaproszenie od swojej ciotecznej siostry na ślub. Ucieszyła się bardzo, bo ostatni raz uczestniczyła w podobnym wydarzeniu w wieku lat 8, z tą jednak różnicą, że wtenczas nie dostała imiennego zaproszenia. Z imiennym zaproszeniem jest zaś taka heca, że zazwyczaj zawiera ono sformułowanie "zapraszamy X z osobą towarzyszącą". Nie ma w tym nic nadzwyczajnego ani też zobowiązującego, aczkolwiek Mariolę owa fraza wyprawiła w długą podróż po krainie fantazji. Można powiedzieć, że bardzo się tą frazą przejęła i ubzdurała sobie, że zaprosi do odegrania roli osoby towarzyszącej pewnego bliskiego kolegę. Osobiście uważam, że to kiepski pomysł, ponieważ osoby towarzyszące przeważnie są synonimem chłopaka/dziewczyny w sensie romantycznym, natomiast ów kolega, choć darzony przez Mariolę płomiennym uczuciem skrywanej miłości, prawdopodbnie sam nie czuje się kompetentny do pełnienia podobnej funkcji. Tłumaczę to Marioli, mówię też, że przecież to byłby bardzo znaczący krok, że wiązałoby się to z poznaniem przez niego całej jej rodziny, co niekoniecznie musiałoby się dobrze skończyć, ale ona jest jakby głucha. Zamglonymi oczyma widzi siebie na parkiecie wtuloną w niego pod pretekstem tańca, chociaż sama umie tańczyć jedynie macarenę. Nie przemawia do niej również to, że jej kolega ma zawsze 1000 planów na rok do przodu, więc to naprawdę mało prawdopodobne by znalazł wolną sobotę, ani to, że odmowa na takie zaproszenie jest bardzo niezręczna. Mariolao chce go zaprosić, żeby - jak mówi - w końcu pokazać, że jest dla niej kimś naprawdę ważnym, ale chyba da się to zrobić na inny sposób, Mariolu? Ale ty jesteś, taka kaszaniasta, że na bank to zrobisz. Jutro.

 

 

23 maja 2011   Komentarze (2)

Pozor!

Ale obiecacie, że nie będziecie się śmiać?

 

http://cavenecadas.dl.interia.pl/pozor.jpg

 

Obiecaliście!

 

14 maja 2011   Dodaj komentarz

PAPANDREU!

Ale macie ubaw c'nie, chłopaki? Nie żeby mnie to nie bawiło, ale ja się strasznie boję przeterminowanych żartów i myślę, że już warto skończyć z tym rzekomym wyciąganiem mnie na piwo. Wiem, że moje zachowanie, moje infantylne noteczki malują wam w głowach obraz biednego upośledzonego wieloryba, dla którego każdy telefon, to wydarzenie miesiąca, a wizyta w pubie to święto lasu (czy raczej morza), ale... to jakaś straszna pomyłka. Nie mam zamiaru desperacko tego udowadniać, chcę jedynie was poinformować, że zarówno zabawa jak i nasza znajomość skończyła się już jakiś czas temu. Dlatego też nie ma żadnej podstawy by którykolwiek z was do mnie dzwonił, pisał mejle czy zaglądał tutaj. Miłego ćpania i dymania po klubowych toaletach. Pozdrawiam czule, Beata Kozidrak.

 

Szczęśliwie mój pobyt w Toruniu dobiega powoli końca. Nie oznacza to, że właśnie rzucam studia, o nie, przed kilkoma dniami zarejestrowałam się na filologię rosyjską, więc cokolwiek by się nie działo w czerwcu, na pewno UMK się mnie tak łatwo nie pozbędzie. Będzie się musiało przynajmniej bardziej postarać, bo - uwaga - zaliczyłam koło z konstytucyjnego (to nic, że w poniedziałek kolejne, a ja znowu jestem w polu). Mówiąc jednak o końcu, mam na myśli moje współlokatorstwo, z którym rozstanę się ostatecznie dnia 31 maja roku bieżącego, z racji złożenia wypowiedzenia właścicielowi. Większość zajęć właściwie kończy mi się z początkiem czerwca, więc kalkulując na chłodno, dalsza przyjemność obcowania z karaluchami, myszami, natchnioną artystką i budowlańcem z problemem alkoholowym, po prostu mi się nie opłaca. Z czego niezmiernie się cieszę i czym prędzej wywożę już swoje rzeczy. W przyszłym tygodniu planuję przetransportować pociagiem rower, aczkolwiek nie do końca jestem pewna swoich sił. Pamiętam, że jak go wiozłam do Torunia, to roiło mi się, że może wrócę na kole, ale przy mojej obecnej kondycji zajęłoby mi to tydzień, a strata tygodnia na miesiąc przed sesją, w mojej sytuacji, jest nie do pomyślenia. Marzę sobie natomiast, że w ostatnim tygodniu czerwca pakuję się z nim w pociąg do Kłodzka, z Kłodzka dojeżdżam rowerem do Kudowej Zdrój i na następny dzień dotykam w końcu swych marzeń i robię sobie zdjęcie na polsko - czeskiej granicy. Smutno się robi, gdy w chwilę później okazuje się, że to tylko moja fantazja, ale kto wie, może w tym roku się uda. Po tym jak w zeszłym tygodniu mojemu kubkowi z krecikiem przywiezionemu przed kilkoma laty z Pragi, odpadło ucho (taaa, samo odpadło), moja determinacja zdecydowanie wzrosła. W gruncie rzeczy to nie jest kosztowna operacja. Na pewno trzeba by mieć jakieś 100 złotych na bilety kolejowe i ze 200 na przeżycie. Przy założeniu, że rozbijałabym się gdzieś na dziko z namiotem, koszty noclegu całkiem by się zredukowały, ale nie wiem czy jestem na tyle odważna by stanąć oko w oko z jeleniem albo leśnikiem. Z drugiej strony, jakaż to by była przygoda! Damn, co ja bym dała żeby ktoś się ze mną zabrał! Matko, matko, to chyba ten moment, w którym dostaję gorączki planowania. Ostatni tydzień czerwca uznaję za zaklepany!

 

12 maja 2011   Dodaj komentarz

rara

Nie wiem, co mam pani powiedzieć. Zamalowałam całą ścianę notatkami, przez ostatni tydzień wypiłam dziesiątki kaw z dwóch łyżeczek, wczoraj nawet przez godzinę nie zmrużyłam oka, dzisiaj sama nie wiem, kłaść się czy malować notatkami resztę pokoju...

09 maja 2011   Dodaj komentarz

Konstruktywne wotum nieufności

Stary niedźwiedź mocno śpi, stary niedźwiedź mocno śpi... My się go boimy, na palcach chodzimy, jak się zbudzi będzie zły... Ładna piosenka. Nie wiem w jakim celu zamieszczam jej frazy, może jak ten niedźwiedź chcę zasnąć mocnym, zdrowym snem, bez wspomagania dwukrotnej zalecanej dawki melatoniny. Nie wspominając już o strachu, który ostatnio towarzyszy mi nader często w mojej refleksji nad własną przyszłością.

 

Uczę się, a właściwie maluję notatki. Maluję to dobre słowo bowiem opracowanie jednej strony A5 zajmuje mi średnio godzinę a treściowo zawiera może z 2 strony podręcznika (na 250, które muszę opanować). Chcąc zwiększyć efektywność moich działań zaczęłam nawet słuchać w trakcie Chopina, bo gdzieś zasłyszałam, że klasyka ułatwia naukę, ale widać ma to zastosowanie wyłacznie do ludzi pozbawionych lub będących jedynie we wczesnym stadium naukofobii. W moim przypadku już 10 minuta z klasykiem Chopinem, skończyła się zarządzeniem przygotowania obiadu. Po obiedzie dziwnie się złożyło, że moje współlokatorstwo doprowadziło do wysadzenia korków czym ostatecznie zakończyli moje spóźnione obchody roku Chopinowskiego. Prawda niestety jest taka, że robię wszystko by tylko nie skazić mojego umysłu wiedzą. Mogłabym nawet słuchać albańskich pieśni ludowych (a wiem, co to są albańskie pieśni ludowe) byleby tylko pozwoliło mi to na kilka minut oderwać się od nauki.

 

Myślę. Jutro przede mną poważne wyzwanie. Podczas czytania obecności na ćwiczeniach z logiki, będę musiała się zebrać w sobie i przypomnieć temu najprzystojniejszemu z doktorantów (z racji jego urody poziom stresu wzrasta mi do 200%), żeby mi wpisał obecność za poprzednie zajęcia, gdyż odrabiałam je z inną grupą. Z pewnością będzie kupa śmiechu, jak mi powie, że sobie mnie nie przypomina:/

 

No dobra, pax vobiscum, najpilniejsza studentka WPiA idzie spać.

03 maja 2011   Komentarze (1)
Pewna_dziewczynka | Blogi