So happy day - wiosna w Krainie Czarów......
Dzisiejszy dzień był niezwykły i piszac to nie mam na myśli ,że stało sie cos przełomowego ,jakieś spotkanie z alienami (to stało sie 8 lat temu ,gdy szłam do szkoły :P).Chodzi raczej o zwykłe rzeczy ,które właściwie tak żadko się w moim zyciu zdażają ,że można je nazwać niezwykłymi. Bez owijania w bawełnę, wczoraj pokłóciłam się z mamą ,przyznam ,przesadziłam. Konsekwencją tego musiaółam jechać do szkoły okejką (a nie wygodnie samochodem z mamą). Ciasno ,jak diabli ,w dodatku godzina już była późna ,a na ulicy kilometrowy korek. Zbliżał sie mój przystanek ,a w mojej głowie tylko jedna sprawa -"Jak ja wysiądę?!". Był to o tyle dylemat dla mnie ,że już zdażyło mi się nie raz,że przez ten cholerny tłok przejechałam kilka przystanków więcej niz miałam w planie i wszystko wskazywało na to ,że sytuacja sie powtórzy,a przeciez nie mogłam sobie pozwolić ,aby wracać te kilka przystanków z powrotem ,bo pora była już późna.Musiałam wziąźć się w garść. Swoim słowiczym głosem spytałam współtowarzyszy jazdy : "Czy mogę wysiąść?" na co spośród ścisku doszedł pomruk potwierdzający. Okejka zatrzymała się ,ścisk się rozluźnił i wreszcie mogłam wyjść. Czas mimo wszystko nie działa na moją korzyść ,było już po 8 ,jak najszybciej tylko mogłam poczłapałam do szkoły ,cała w nerwach ,że gdy wejdę do klasy automatycznie wyladuje przy tablicy. Na szczęści moje rozważania w drodze na skazanie przerwała Magda. Ona również najwidoczniej utknęła w korku ,a jak to mówią we dwoje raźniej,wiec kamień lekko spadł mi z serca. Weszłyśmy do klasy,oczywiscie przywitał nas promienny usmiech historyka i arcyinteligentny komentarz ,że się spóźniłysmy. W szatni(mamy taka specywficzna szkołę ,że szatnie są w klasach ) trochę się pobrechałysmy,co mogło go trochę rozjuszyć ,ale widocznie puścił nasze hihy mimo uszu (kolejny niezwykły objaw tego dnia).Gdy dołączyłyśmy do lekcji minęło dopiero 8 minut ,więc akurat skończyły się sprawy porządkowe i modlitwa (w mojej specyficznej szkole jest cos takiego jak poranna modlitwa ;)),a Wojno rozpoczynał lekcję. W pierwszej kolejności rozdał poprawy prac klasowych i ku pogorszeniu moich i tak zszarpanych nerwów wezwał do odpowiedzi Sobiewską (jak to zwykł się zwracać do mojej koleżanki). Niestety nie powiodło jej się ,a raczej powiodło sie Wojnowi( ze swoim wampirzym usmiechem na twarzy wpisał kolejna pałę). Nie zapowiadało to nic dobrego dla mnie, tak sie bowiem składało ,że gdy Wojno oblewa Sobiewską ma ochote na mnie ( przy tablicy ma się rozumieć :P).W swoim domniemaniu niestety się nie pomyliłam. Przyszedł czas na K......... Jak to jednak zwykle miałam w swoim zwyczaju postanowiłam poratować się jakims racjonalnym dialogiem. Był nieugięty ,ale Alusia ma haczyki na wszystkich. Stał sie cud 2:1 dla Alusi,Wojno zakończył rzeź na jednej ofierze. Hehhe później na przerwie postanowił sprawdzić czy mam pomalowane rzęsy (taki niby z niego obrońca przyzwoitości).Biedaczyna ma jednak wzrok juz nie ten (ma 29 lat,a wzrok 69 latka) w związku z czym musiał zbliżyć swoją paszczę na 10 cm przed moją,sęk jednak w tym ,że zrobił to zza moich pleców i jego wielkie szklane ślepia zamiast widoku paprotek na oddalonej szafce dość mnie zaskoczył ,na tyle ,że krzyknęłam "O BOŻE!" ,dziewczyny w których towarzystwie siedziałam miały niezłą polewę :P.Jednak to nie koniec moich mrożących krew w żyłach przygód. Następną lekcją była religia ,do klasy jak zwykle szarmanckim krokiem wparował rudy zwierzaczek (mrrr). Zapowiadała sie jak zwykle nudna lekcja,gdzie ksiądz będzie usilnie i bezskutecznie próbował rozwinąć dyskusje na wielceważnych zagadnień Katechizmu Kościoła Katolickiego. Jak zwykle Ala ma zawsze rację ,ale zawsze jest jakieś ale ;)Gdy mielismy napisać ,co jest naszym krzyżem ,trochę sie zagadałam z Piotrkiem (kolega z ławki obok) i nie wiedziałam o co chodzi ,akurat przechodził zwierzaczek ,zauważył moje braki na kartce i strzelił: "pewnie w twoim krzyżem są lekcje religii"(mówił to z czarujacym usmiechem) ja odwzajemniłam usmiech i próbowałam zamaskować szczere zdezorientowanie.Jak Boga kocham! Od 1.09 kiedy się poznaliśmy do dnia 27.03 nie wymienił ze mną ani słowa tak na luzie! I czy to nie jest niezwykłe??!! Mało tego ,na przerwie znowu przyłapałam tego rudzielca jak na mnie patrzył :P Boże ,więcej takich dni!!!! Ehehhe z tych emocji chyba nie zasnę w nocy :P:P:P:P:PP:P:PP: