Lubię piątki, kocham piątki, piatki są cool, wypasione, wyczesane i zajefajne, bo człowiek juz lezy, tydzień się kończy, a tu mu jeszcze dokopią. Jednak nie jest źle, drodzy moi, źle nie jest, rzeczywiście leżę, ale to akurat nie mnie kopią. W 2 miesiącu szkoły niektórym zaczyna chyba juz się klarować ocena na półrocze, niejaki Mateusz P. pseudonim Benek na swoim koncie z przedmiotu matematyka, ma już uwaga, 3 pały. 2 z odpowiedzi i jedną z plastyki, czyli malowania w zeszycie od wcześniej wspomnianego przedmiotu. Gorliwy uczeń, swoją drogą, myślałam, że padnę ze śmiechu, gdy pan profesor, którego nazwiska nie można wypowiadać, bo budzi ono grozę równą do tej jakiej doznawali starożytni podczas śledzenia przedstawień w greckim theatronie, powiedział, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, bowiem jak juz państwo czytali, porównywałam go do faszysty. Ale nie ma co się z kolegi nabijać, ja byłam bliska uplasowania się w rankingu zaraz za naszym Benkiem, jednak zachowałam krew zimną, nie wiedziałam jak się nazywam, ale wzór skróconego mnożenia stojąc przy tablicy pamiętałam. Ogólnie zaobserwowałam, że pana profesora denerwuje niesamowicie, gdy ktoś nie wykazuje przy tablicy żadnych oznak myślenia, jesli jest ich chociaż trochę, on owszem pomaga. To może brzmieć bardzo dziwnie, ale ja tego faceta lubię, on zna się na tym co robi, jest kompetentny i słusznie wiedzę egzekwuje. Raz wspominał, że uczył w SP 30 to się ino aż przestraszyłam, bo moi bracia, też już jakiś dłuższy czas temu, chodzili do tej szkoły, ale prawdopodobieństwo, że on ich uczył no, a co wiecej zapamiętał nazwisko jest małe, choć nie byli oni raczej uczniami, których zapomina się po takim okresie czasu. Powiem wam rzecz jeszcze bardziej kontrowersyjną. Ja tego człowieka nie wymieniłabym na żadnego innego matematyka, no, może miałabym pewne wątpliwości, gdyby pan Obiekt Westchnień miał mnie uczyć, ale obawiam się, że takiej szkoły zycia jak przy Stachurskym, to ja bym nie przeżyła. Dlatego jakiez było moje obruszenie, gdy wyżej wymieniony pan, na samym poczatku dzisiejszej lekcji powiedział, że jeśli chcemy zmiany nauczyciela, to mamy napisać podanie, a on to bez problemów podpisze. Jakaż złość, że w naszej grupie znalazł się jakiś wywrotowiec, który komuś doniósł, by ktoś powiedział do słuchu Stachurskiemu, że powinien się nad sobą zastanowić. To znaczy, z tym wywrotowcem to też tak nie do końca wiadomo, ja bym bardziej przyczyny tej poczatkowej przemowy doszukiwała się w porannej lekcji z panią pedagog. Matko Boska! Do bycia pedagogiem, chyba trzeba miec jakieś specjalne predyspozycje. Predyspozycje wybitnie mnie irytujące. Oprócz tego, że próbowała nam przez 30 minut wmówić, że jest naszym przyjacielem i zawsze zaprasza do siebie na herbatkę (wyobrażacie sobie ile ona tych herbatek musi dziennie pić?)(poza tym ja mam złe doświadczenia z herbatkami:P), to rozdała jeszcze jakieś durnowate kwestionariusze, które zmusiły mnie do wepchnięcia sobie pięści do ust, by nie zacząć krzyczeć z irytacji. Ja bardzo przepraszam, nie życzę sobie odpowiadać na takie pytania nawet anonimowo, bo to czy ja jestem kryptoalkocholikiem, czy kryptonimfomanką, to to jest moja i wyłącznie moja prywatna sprawa. Ot co i nie lubie być zamieniana w statystyczne cyferki. Ale zeszłam z tematu, rzecz w tym, że gdy tak przez te 30 minut nas przekonywała, to tam trochę chóralnie chlapnęliśmy, że pan Stachursky to człowiek dość trudny, a to wiadomo, takie stworzenia, jak szkolne pedagogi, to tylko czychają, żeby wkroczyć do akcji. Ja jeszcze raz powtarzam, maturę zdać zamierzam i jestem pewna, że ten człowiek będzie mi w tym celu sprzymierzeńcem. Ewentualnie postara się bym materiał opracowała dokładniej usadzając mnie, w którejś klasie, ale mature z matematyki przecież zdam, chyba, że dotrwam do kolejnej reformy systemu, gdzie już ta matematyka nie będzie wymagana:> Ale w tej szkole trwać to sama przyjemność. Ta szkoła o ucznia dba, jest o niego zaborcza. Zaborcza do tego stopnia, że wydostanie się z niej podczas zajęć lekcyjnych bez zwolnienia jest niemalże niemożliwe. Zdecydowanie niewykonalne dla grzecznych dzieci. Nikt jednak nie ośmiela się twierdzić, że ja jestem dzieckiem grzecznym, a tym bardziej poukładanym. Kilka upadków z wózka musiało zrobić swoje, blizna na czole po zderzeniu z huśtawką również musi mnie jakoś usprawiedliwiać. Oj bo to było tak. Narzeczony na przepustkę wychodził:P Żartuju, ale to, że chodziło o mężczyznę jest tropem dobrym. Zbiegło się akurat w czasie, że Paweł miał znowu przejazdem być w Olsztynie, na początku mielismy się spotkać w sobotę, to jednak nie wyszło, zatem kolejna koncepcja to było spotkanie niedzielne, ale o tym, że jednak tej koncepcji w zycie nie wcielę dowiedziałam się o godzinie wczesnoporannej - późnonocnej tego dnia. Stanęło w końcu na tym, że Paweł owszem w Olsztynie miał być, lecz dopiero w poniedziałek i niestety w godzinach moich zajęć lekcyjnych. Co było robić? Chyba nikt nie spodziewa się, że opusciłam bezradnie ręce. Otóż sięgnęłam nimi po plan zajęć i zaczęłam kombinować. W godzinach przesiadki (11:30 - 14:30) miałam 3 lekcje, w tym 2, których opuszczenie było mi nie na rękę. Pierwszą z tych 3 lekcji była lekcja WF-u dylematu w związku z koniecznością opuszczenia jej wielkiego nie miałam, z wyłudzeniem zwolnienia od mamy zresztą też. Natomiast pojawiał się problem natury innej, problem powyginanej siatki okalającej szkolne mury, która świadczyłaby o tym, że jedynym sposobem nielegalnego wydostania się poza teren 1LO będzie właśnie wspinaczka po tej siatce. I to był problem rzeczywisty, na tyle duży, że jego rozwiązania postanowiłam szukać jeszcze niedzielnego poranka. W głowie tliło mi się, że gdzieś za salą gimnastyczną, jest teren prowizorycznie ogrodzony z powodu sasiadującej budowy, dlatego też większość swojej uwagi skupiłam na zbadaniu tego jak się mogę przedostać tą drogą. Porą późnego poranku powiedziałam mamie, że idę do koscioła i wyjątkowo kłamstwem to nie było, w końcu kościół to kościół, tyle, że o pół miasta dalej. Po kościele, jak każdy porządny obywatel wybrałam się na niedzielny spacer. Spacer zwiadowczy wokół 1LO. I niestety dobrych wiadomosci nie miałam. Od strony komendy policji, ogrodzenie przejść się dało, ale robiło się to vis a vis okna sali gimnastycznej, a co najważniejsze 5 metrów dalej jawiło się ogrodzenie kolejne, tym razem już z widokiem na inne okno, w którym urzędować mogła równie dobrze sama pani dyrektor. Musiałam skapitulować i swój plan zmodyfikować. Przyjęłam założenie, że to nie ja będę z terenu szkoły uciekać, lecz na ten teren wprowadzę samego Pawła. W jaki sposób, tego już nie wim, kazdy plan w końcu musi mieć swoje słabe punkty;) Mimo tego, że moja wiedza na temat tego jak się z nim spotkam niewiele zmieniła się względem tej sprzed kilku godzin, napisałam do niego smsa, że tak, owszem, spotkamy się. A było to ogromnie wątpliwe, okazywało się bowiem, że uczęszczam nie do liceum, lecz najwyraźniej do aresztu śledczego, albo zakładu zamkniętego dla osób niekoniecznie na umyśle zdrowych, gdzie okna są zakratowane, boisko ogrodzone, a wyjścia strzeże pan ochroniarz (swoja droga nawet nie wiem jak się nazywa, karygodne zaniedbanie! A mieć u pana ochroniarza jakieś względy byłoby chyba bardzo korzystnym:P). Oczywiście, gdyby sytuacja była dramatyczna, ja byłabym zdesperowana, to odstawienie teatrzyku pt. "o jej zaraz zemdleję" byłoby całkiem realne, ale na zwolnieniu z dwóch ostatnich lekcji niespecjalnie mi zależało, a i takich ostatecznych rozwiązan wolę unikac lub zostawiać jej na później. Pomimo tego, że rozwiązania tej sytuacji gorączkowo szukałam, nie nadchodziło ono, postanowiłam spradzić, co przyniesie jutro. Wraz z poniedziałkiem, znów wróciłam do koncepcji, w której to ja uciekam z terenu szkoły. Tego dnia miałam bowiem aż dwa WF-y i w czasie pierwszej godziny spokojnie na dworzec dotrzeć bym mogła, a już godziną drugą spokojnie gospodarować przebywając z Pawłem. Kwestia tego jak się wydostanę, nadale jednak pozostawała zagadką. Postanowiłam zasięgnać wiedzy szkolny kolegów, w końcu męski intelekt coś znaczy. Zostało mi doradzone, abym spróbowała przecisnąć się pod furtką od boiska.
Cóż, najpierw się zaśmiałam, ostentacyjnie w głowę popukałam, po czym spojrzałam na kolegę i dostrzegłam, że on nie żartuje. Zasadniczo postanowiłam nie brać tego rozwiązania pod uwagę, to też nadal próbowałam coś wykombinować. Moje możliwości kombinatorskie niestety powoli się jednak kończyły, a czas boleśnie się kurczył. Nadeszła godzina WF-u, zwolnienie dałam i trafiłam do szatni, gdzie koczowała już stała liga "schorowanych" koleżanek. W całej swojej desperacji powiedziałam im wprost, jaka jest sytuacja, ale niestety, czego można wymagac od kobiet, zaśmiały się jedynie i przybrały swoje durnowate miny, z których prześwitywała pustka...o dziwo jednak jedna zakomunikowała, że też się musi wydostać, przy czym naiwnie wierzyła, że zrobi to wejściem głównym. Dobra, przytaknęłam jej, a nuz się uda, pomyślałam. Zeszłyśmy do hadesu (podziemia naszej szkoły). Idziemy, idziemy, jak gdyby nigdy nic, bo to akurat legalne nawet było, gdy wtem w bufecie widzimy nikogo innego jak naszego wychowawcę. Wychowawca stoi plecami z panią bufetową coś negocjuje, a co robią dziewczynki? No dziewczynki, w nogiiiii! I tak mając gdzieś to, że biegnąc, zupełnie niespodziewanie, możemy zwrócić na siebie uwagę, dobiegłyśmy do toalet, schowałyśmy się w kabinach i zaczęłyśmy się chichrać. Przeczekałyśmy jakieś 10 minut, uspokoiłyśmy się, koleżanka oczywiście w międzyczasie musiała sobie zmienic tapetę i zaczęłyśmy się wychylać zza drzwi, gdy zobaczyłyśmy, że Dreikopel wchodzi na górę, wyszłyśmy i również, powoli, kocimi ruchami zbliżałyśmy się ku wyjściu. Niestety pan ochroniarz okazał się niezawodny. Chyba dobrze mu płacą, siedział na swoim miejscu i czytał gazetę. Powiedziałam Nikoli, że odpuszczam i będę się przeciskać, na co ona zrobiła minę jakbym miała pobic samego ochroniarza, ale dzieki Bogu poszła ze mną przed furtkę. Własciwie wyjścia były dwa, owszem, oprócz przeciskania się, można było się po siatce wspiąć, ale tutaj haczyk był następujący, siatka trzęsła się niemiłosiernie i niosła po ścianie bardzo charakterystyczny dźwięk, który był wystarczająco słyszalny w klasach od strony frontowej. Nie należę również do osób specjalnie wysportowana, dlatego takie rozwiązanie mogło mi sprawić problem. Sposób "na szczupaka "( choć w moim przypadku to było bardziej na "morsa") przez dolny otwór był z pewnością łatwiejszy...no, tyle, że tutaj wchodziło pewne ograniczenie, bowiem otwór miał swoją wymierną objętość i nie wiadomo, czy gdybym miała 10 kilo więcej również bym mogła sobie pozwolić na taką zabawę bez ingerencji szkolnego konserwatora, czy tez ślusarza. Co tu dużo mówić, byłam zdecydowana, co prawda obawiałam się, że w kazdej chwili przed moimi oczami może się pojawić Dreikopel, jak bowiem uprzedzał, bardzo lubi spacery wokół terenu szkoły, ale zdążyłam już to wliczyć w potencjalne koszta. A było warto;) Choć zostałam zaciagnięta niemalże siłą do McDonalda i zmuszona do zjedzenia loda, bardzo sobie chwalę to spotkanie. Ogólnie to był niesamowity zastrzyk adrenaliny, intrygujące uczucie, że jak wrócę mogę od razu trafić do białego pokoju i znów krzesełko w krzesełko z Dreikopelem gawędzić, lecz pewnie już nie tak miło jak za razem pierwszym lub co gorsza trafić na herbatkę do pani pedagog. Nic podobnego jednak się nie stało. Na chemię spokojnie zdążyłam, lecz i tak skupić się na niej nie mogłam, więc zasadniczo jeszcze jedna godzina w towarzystwie Pawła raczej nie zaważyłaby na mojej przyszłości w dziedzinie edukacji. Czy kogoś zdziwi jeśli powiem: "ja chcę jeszcze raz!"? A i ogólnie jestem teraz bohaterem narodowym w klasie. Oj dzieci, dzieci...
A skoro już takie dziecko z marginesu jestem, to nie omieszkam złamać ciszy wyborczej;)
I tak:
SEJM
1 - LEGNICA - Jerzy LIBER - (poz. 2 prezes oddziału jeleniogórsko-legnickiego)
2 - WAŁBRZYCH - Roman ŁAMBUCKI - (poz. 2 prezes oddziału wałbrzysko-kłodzkiego)
3 - WROCŁAW - Maciej BOJANOWSKI - (poz. 2 wiceprezes UPR)
4 - BYDGOSZCZ - Wojciech Wilkowski - (poz. 3 prezes okręgu kujawsko-pomorskiego)
5 - TORUŃ - Jacek HOGA - (poz. 2 sekretarz oddziału toruńskiego)
6 - LUBLIN - Ewa OSTAŃSKA-MULHERRON - (poz. 4 członek UPR)
7 - CHEŁM - Lidia PALIKOT - (poz. 6 członek UPR)
8 - ZIELONA GÓRA - Jerzy PATELKA - (poz. 2 członek UPR)
9 - ŁÓDŹ - Magdalena KOCIK - (poz. 2 członek UPR)
10 - PIOTRKÓW TRYBUNALSKI - Piotr MALINOWSKI - (poz. 2 członek UPR)
11 - SIERADZ - Anatol HALAMUS - (poz. 3 członek UPR)
12 - CHRZANÓW - Marcin BAJER - (poz. 2 członek UPR)
13 - KRAKÓW - Stanisław ŻÓŁTEK - (poz. 1 wiceprezes UPR)
14 - NOWY SĄCZ - Andrzej Paciej - (poz. 3 członek UPR)
15 - TARNÓW - Paweł WIECIECH - (poz. 4 członek UPR)
16 - PŁOCK - Dariusz WIECZOREK - (poz. 3 prezes okręgu mazowieckiego)
17 - RADOM - Waldemar RAJCA - (poz. 2 prezes oddziału radomskiego)
18 - SIEDLCE - Krzysztof PAWLAK - (poz. 2 wiceprezes okręgu mazowieckiego)
19 - WARSZAWA I - Wojciech POPIELA - poz. 1 prezes UPR)
20 - WARSZAWA II - Michał BIEGAŁA - (poz. 3 prezes oddziału podwarszawskiego)
21 - OPOLE - Mieczysław MALIK - (poz. 2 członek UPR)
22 - KROSNO - Marian DUBNIEWICZ - (poz. 2 członek UPR)
23 - RZESZÓW - Krzysztof MAZUR - (poz. 4 bezpartyjny, popierany przez UPR)
24 - BIAŁYSTOK - Paulina KUŹMIEROWSKA - (poz. 2 członek UPR)
25 - GDAŃSK - Janusz KORWIN-MIKKE - (poz. 1 członek UPR)
26 - GDYNIA - Krzysztof PAPROCKI - (poz. 2 członek UPR)
27 - BIELSKO-BIAŁA - Wiktor SZKLORZ - (poz. 8 członek UPR)
28 - CZĘSTOCHOWA - Stefan KRAMARSKI - (poz. 2 członek RG UPR)
29 - GLIWICE - Sławomir SŁAWSKI - (poz. 1 prezes okręgu śląskiego)
30 - RYBNIK - Czesław STAROSTA - (poz. 1 wiceprezes okręgu śląskiego)
31 - KATOWICE - Tomasz BRZEZINA - (poz. 2 sekretarz generalny UPR)
32 - SOSNOWIEC - Grzegorz JASZCZURA - (poz. 1 wiceprezes okręgu śląskiego)
33 - KIELCE - Czesław DUDEK - (poz. 2 prezes okręgu świętokrzyskiego)
34 - ELBLĄG - Kamil PAWELAK - (poz. 2 członek UPR)
35 - OLSZTYN - Michał WOJCIECHOWSKI - (poz. 2 członek UPR)
36 - KALISZ - Dawid RUBIŃSKI - (poz. 1 wiceprezes okręgu wielkopolskiego)
37 - KONIN - Jan GRAD - (poz. 3 członek UPR)
38 - PIŁA - Bolesław WITCZAK - (poz. 2 prezes oddziału szamotulskiego)
39 - POZNAŃ - Grzegorz GROCKI - (poz. 1 skarbnik UPR)
40 - KOSZALIN - Andrzej TURCZYN - (poz. 1 członek RG UPR)
41 - SZCZECIN - Jan GŁADKOW - (poz. 2 bezpartyjny, popierany przez UPR)
SENAT
4 - BYDGOSZCZ - Roman PUCHOWSKI (członek UPR)
8 - ZIELONA GÓRA - Rafał ZAPADKA (sekretarz okręgu lubuskiego)
9 - ŁÓDŹ - Andrzej GRZELAK (członek UPR)
13 - NOWY SĄCZ - Kazimierz FAŁOWSKI (członek UPR)
16 - RADOM - Jarosław KOWALIK (członek UPR)
20 - OPOLE - Cezary NIEDŹWIEDZKI (członek Prawicy RP)
23 - BIAŁYSTOK - Jarosław POTERAJ (bezpartyjny, popierany przez UPR)
31 - SOSNOWIEC - Tomasz SKÓRA (członek RG UPR)
36 - KONIN - Bartosz JÓŹWIAK (członek UPR)
37 - PIŁA - Witold ŻÓŁĆ (członek UPR)
38 - POZNAŃ - Lucyna SCHARF-ROTNICKA (członek UPR)
40 - SZCZECIN - Krzysztof BUKIEL (bezpartyjny, popierany przez UPR)
Zatem ludzie spełnijcie swój obywatelski obowiązek, ale z głową, żebym za swoich czytelników wstydzić się nie musiała;)
O kurczę, niech mnie kule biją, niech mnie zabiją. Właśnie spostrzegłam, że pod wpisem "Spotkanie z czytelnikiem" pojawił się komentarz, którego włascicielem jest sam Władca Pierścieni. Mein Gott! No zero dyskrecji, no niechby się ukrywał, nie komentował, bo to człowiek takie fałszywe poczucie wolnosci słowa jeszcze posiadał, ale nie...co za ludzie. Pal sześć wolność słowa, co teraz, po napisaniu TEJ notki ze mną będzie?!