Tak siedzę przed tym komputerem i patrzę. Dzisiejszego dnia z pomoca Pawła odkryłam serwis "studentix.pl". Wysypisko żaków. Tak patrzę na nich...i stwierdzam, że widok ten nie jest mnie już w stanie zachwycić. Skończyło się latanie za panami studentami tak, jak wcześniejsze wzdychanie do aktorów czy też innych znarcyzowanych stworzeń. Skończyło się, a ja nie wiem co dalej. Czyżby pora na rówieśników? Liceum, tak, zaczną się pierwsze odwzajemnione miłostki. Blee, pardon, żygać mi się chce, gdy pomyslę o tych romantycznych spacerkach za rączkę. O tym ćwierkaniu i ulotnych wyznaniach. Kolejny idiotyczny okres mojego życia. Dlaczego jestem zła? To chyba bardziej frustracja niż złośc. Choć złośc z pewnością wstapiła we mnie, gdy spostrzegłam, że ten pieprzony serwis blogowy robi przemeblowanie. Juz nawet wczorajszego dnia chciałam się przenieśc, lecz to nie to, zbytnio zadomowiłam się tutaj, na razie nie czas na zmiany. Aaaa z kolei sfrustrowana Ala jest dlatego, że została wystawiona do wiatru. Jak zapowiadała, umówiła się przez internet, wszystko ładnie pięknie, Ala przyjeżdża na miejsce spotkania, czeka 5, czeka 10 minut, czeka minut 15, a rzeczony student się nie zjawia, ale to i tak pikuś! Ala gdyby nie pewna sprawa umówiła by się z nim jeszcze raz i nawet raz następny. Niestety student nam przepadł. Przez pewien czas snułam tezę, że chłopak co prawda zjawił się w umówionym miejscu, lecz biedaczyna mnie spostrzegł i najzwyczajniej nieusatysfakcjonowany widokiem zwiał, a póxniej postanowił zamilknąc na wieki, w końcu to już nie raz miałam do czynienia z takim biegiem zdarzeń, aaaale...że owy student wydawał mi się wyjatkowo wyjatkowy, postanowiłam nie machać bezradnie ręką w geście rezygnacji. Zasięgnęłam do wszystkowiedzacych googli, wpisałam numer gg tegoż zbiega i co mi się wyświetliło, no sami zobaczcie http://galeria.tenbit.pl/karta/enzka/ . Dziewczę, którego w życiu nie widziałam i z nikąd nie kojarzę. W wyniku dalszego śledztwa okazało się, że mieszka ona w Ostrowie Wielkopolskim i zwie się Anna. Jakąż miałam satysfakcję co róż natykajac się na coraz nowsze wiadomosci o naszej Ani, śledzac jej bloga, podążajac jej tropem odwiedzanych stron. Alutka to najczystsza postać socjopaty, w jej głowie tlił się już plan, jak tu się odwdzięczyć pannie Annie, czy też bezlitośnie podszyć sie pod jakiegoś uroczego młodzieńca, czy też zrobić coś jeszcze innego...lecz w końcu. Co ja się bedę tym dzieckiem zajmować, ani to dla mnie rozrywka, ani czasu na takie intrygi nie mam. Juz nie te lata. Dlaczego wszczęłam to śledztwo? Ano drodzy moi wydawało mi się, że trafiło się ślepej kurze ziarno. Po pierwsze, Maciej bo pod takim imieniem nam się Ania skryła, był studentem prawa. Po drugie, czytał Łysiaka. Po trzecie, należał do tej elitarnej garstki osób popierającej UPR. No, loodzie, przecie to przypadek jeden na kilkaset tysięcy! I nagle mi zniknął, no nie mogłam tego tak pozostawić. Teraz sądzę, że jednak panna Anna, nie robiła przypadkowego figla nieznanej Alicji K. Śmiem twierdzić, że figiel ten był całkowicie przemyślany, a ja rzeczonej koleżance jestem skądś znana, jak podejrzewam, zapewne z relacji którejś z ukochanych istot z byłej społeczności klasowej. Ot, państwo widzą, jak ta afera się za mną ciagnie. Wiecie co wam powiem, juz nie odnośnie tej sprawy, ale tego całego mojego feralnego dojrzewania. Za wcześnie to wszystko się działo. Gimnazjum to zdecydowanie nieodpowiedni wiek na zawiązywanie takich znajomości, z jakimi ja miałam do czynienia. Tylko, co zrobić czasu nie odwrócę, a psychikę sobie spaprałam. Nie trzeba mi było w dzieciństwie pokemonów ogladać...A, bo ja państwu jeszcze nie ogłosiłam, że dostałam się do LO. Więc tak, 28 czerwca ziściło się moje marzenie(?!), na wywieszonych listach przyjętych, odnalazłam swoje nazwisko, tym samym od września zostając uczennicą I LO im. Adama Mickiewicza. Alleluja, Amen. Fakt ten budzi we mnie skrajne emocje. Tliła mi się nawet myśl, że łał liceum, trzeba wejśc z nowym loozackim wizerunkiem, na pytania czym się interesuję odpowiadać "życiem intymnym zuków syberyjskich", albo co czytam -"Panią domu, Mamo, to ja! i Młodego Technika", ale tak pomyslałam i doszłam do wniosku, że teraz wszyscy na samym początku bedą się tak lansować, to ja odpuszczam. Nie wiem dlaczego, ale już podskórnie czuję, że znienawidzę tą szkołę. Wiek licealny moim zdaniem obfituje w jeszcze większą ilośc idiotycznych pomysłów, a ja na dzień dzisiejszy chcę jedynie spokoju świętego. Tak samo ogarnęło mnie fatalne uczucie, gdy tak w Nagladach, kolejny deszczowy dzień spędzałam przed telewizorem. Niemalże kazdego wieczoru był reportaż o uciekających z domu małolatach. Podrapałam się po głowie i zadałam pytanie, czym ja własciwie się od nich róznie, dajmy na to uciekajac noca na kortowiadę, czy też nie mówiąc nikomu wymykąjc się do Torunia. Sęk w tym, że niczym, gdyby mi sie nie daj Boże, rzeczywiscie coś stało podczas takich eskapad, postrzegana byłabym tak samo jak setki tych głupich szczeniaków. Bo Ali się wydaje, że to nie są ucieczki, że tak misternie zaplanowanego, przemyslanego planu, nie można nazwać ucieczką, a to gówno prawda. Jest taka sama, tylko wraca...
Gdy już odgarnę wszystkie słowa brzydkie, którymi chciałabym uczcić zmianę wyglądu tego serwisu, zmasakrowanie mojego bloga, usunięcie mojego szablonu na rzecz tego gówna, chciałabym się z wami drodzy czytelnicy przywitać. Dzień dobry. Już wyjaśniam całą sytuację. Blisko miesiąc temu wyjechałam do zapowiadanej miejscowości. Bez pożegnania, bo niestety mój stanowczy sprzeciw wobec obowiązku zmywania naczyń nie mógł sie obejśc bez szlabanu. Żałowałam, że pozostawiam was w takiej niejasności, lecz przyżekałam sobie, że gdy tylko wrócę, otrzymacie rzetelną relacje. Szczegół w szczegół. Niestety, te ******** ******* ***** postanowiły robić tutaj przemeblowanie. To jeszcze udało mi się przeboleć, ale gdy w końcu zalogowałam się z myślą, by wznowić działanie tegoż diariusza, zalała mnie krew, zobaczyłam bowiem, że jedyną pozostałością jest archiwum. Dobre i to chciało by się rzec. Aż dziw człowieka bierze jak bardzo przywiązał się do tej formy. Gdyby archiwum zostało zlikwidowane, uwierzcie mi, popadłabym w trwałą depresję. Dobrze, w kazdym razie, gdy jak już wspomniałam weszłam tutaj, zaklęłam i to nie raz w rezultacie postanawiając brac dupe w troki(dosadnosc dzisiejszego slownictwa autorki jest,uspokajam, jedynie wynikiem silnych przezyc, ktore jednak nie wywarły stalych zmian w jej osobowosci) i przeprowadzic sie na inny portal. Była to decyzja zdecydowanie zła. Kolejne okienka formularzów jedynie powodowały spotegowanie złości, a do wejścia w posiadanie nowego bloga mnie nie przybliżały, gdyż gdy już dochodziłam do momentu wyboru szablonu, popadałam w kompletną furie. W wyniku tych działan Ala założyła sobie konta prawdopodobnie na większości portali blogowych polskich, jak i czeskich czy globalnych. Wybaczcie, ale dzisiaj już nic nie napiszę, nic bardziej wkurzyc mnie nie mogło...A, co by nie było, zamieszcze notke sprzed kilku dni, kiedy to jeszcze moja frustracja nie była tak spotegowana ;)