To zabawne, jak dużo można napisać i jak szybko można to skasować. Przed chwilą byłam w trakcie opisywania moich wrażeń z filmu Grind House vol.1 Death Proof, przy okazji wmieszałam pewną anegdotę z życia wziętą, gdy nagle moją uwagę przykuł pasek narzędzi...jeden klik i nie ma niczego. Doceńcie moja dobrą wolę i anielską cierpliwość, streszczam. Film wyborny. Może nie cierpi na zbyt rozwiniętą fabułę, ale klimat jest poprostu pierwsza klasa. Myślę, że to jeden z tych filmów, na które czeka się posród amerykańskich komedyjek, horrorów, których świetnośc określa się iloscią litrów przelanej krwi i filmów familijnych o głupich pingwinach, czy tez innych śliczniutkich zwierzętach. Apropo anegdoty, to chodziło o Kurta Russela, który w wyżej wymienionym filmie wcielił się w rolę obleśnego starego psychopaty, który lata swojej świetnosci ma juz dawno za sobą, a jednak ciagle nosi przydługie włosy i preferuje ubrania ze swojej epoki. Alutka poznała niedawno podobny przypadek przemierzając rowerem odcinek Ostróda-Naglady. Podjeżdżając pod jedną z kolejnych górek, złana potem i zburaczana z wysiłku, na horyzoncie spostrzegła faceta machającego do niej ręką. Za facetem stała stara volkswagenowska drezyna, na oko rocznik 1980, za drezyną tir, a przy tirze potencjalny właściciel tira. Choć wyglad faceta nie budził zaufania w stopniu najmniejszym, Ala posiadająca jeszcze szczątki dobrego wychowania, nie zignorowała go, zjechała i patzryła się przez chwilę z pytajaca miną. Facet na oko 56 letni, w stroju z epoki, budowy raczej szczupłej, jak gdyby nigdy nic, jakby to była kawiarnia, rozpoczął rozmowę. Skad jadę, później dokąd jadę, gdy odparłam, że do Gietrzwałdu, zrobił wyreżyserowaną minę zdziwienia zmieszaną z fałszywym zachwytem i zapytał: "może cię podwiozę?". Zasadniczo nie rozwodziłabym sie tak nad ta sytuacja, gdyby nie fakt, przypominam, że byłam na rowerze. W takiej sytuacji wypadałoby zacytowac (eee polece standardem)"Panie, spieprzaj Pan! Spieprzaj, dziadu!", ale Ala odpowiedziała jedynie "Nie, dziekuję" i własciwie chciała już jechać, ale dziad widocznie nie uznał, że rozmowa jest zakończona i po chwilowej zmianie tematu pnownie zaproponował podwiezienie. Tego było już za wiele nawet dla Ali. Nie zapominając jednak o dobrych manierach odparła, do widzenia! tym razem wiele bardziej stanowczo i mając w nosie, a nawet otchłaniech zdecydownaie ciemniejszych niż nos, to co ten dziad do niej mówi dalej, odjechała. Lecz nie było to takie spokojne "odjechała". Dostałam tak fatalnego stracha, że trasę, którą robiłam w dwie godziny, zrobiła w niewiele ponad godzinę, co rusz spoglądając się za siebie, czy on