Zabetonowana...
Zgadnijcie co wczorajszego dnia porabiała Alutka? Ano Alutka ,jak wszystkie dzieciaczki w jej wieku była na inauguracji roku szkolnego.Samo rozpoczęcie ,jak to z takimi imprezami bywa ,nie zaskoczyło mnie w żadnym calu.Standardowo msza i spotkanie w klasach w celu rozdania planu lekcji na kolejny dzień i rozdania świadectw osobom z poprawką. Szczerze cieszę się ,że rozpoczął się rok szkolny ,bo przez całe te wakacje czułam ciągle jakiś dyskomfort odnośnie tracenia czasu.Koniec laby i początek szkoły w moim wypadku rozpoczął się więc z uśmiechem na ustach :).Ale właściwie nie pisałabym notki jedynie ,aby zakomunikować wam ten powszechnie znany fakt.Otóż o godzinie 13 przy znanym sklepie wyzyskujacym biedne pracownice,które nie wpadną na pomysł ,że jest wiele innych miejsc pracy i z racji wolnego rynku nie muszą się godzić na te warunki,umówiłam się na spotkanie nr 2 z panem Kazimierzem.Z racji tego,że Olsztyn dostapił tego zaszczytu ,by przez kilka godzin były zablokowane jedne z ruchliwszych ulic na rzecz bandy kolarzów ,wszystko co miało silnik i chciało się poruszać po nawierzchni do tego przeznaczonej musiało stać w korkach.Tak też nieświadomy całego zamieszania Kazik wyruszył w kierunku miejsca spotkania o normalnej porze (czyli takiej kiedy Olsztyn nie jest raczony Tour de Pologne).Konsekwencje tego były takie ,że dotarł do celu pół godziny póżniej niż powinien.No cóż ,niektórzy zrobiliby z tego aferę ,jeszcze inny poprostu by sobie poszli ,ale poczciwa Alutka postanowiła nie robić z tej półgodzinnej absencji zamieszania.W końcu każdemu zdarzyć się to może,no chyba ,że spóźnianie się danego delikwenta stałoby się regułą.Jednak w końcu przyszło mi znowu zobaczyć jego i poszliśmy nad jezioro o nic nie znaczącej dla mnie nazwie ,Skanda. Pogoda była dość specyficzna. W jednej bowiem chwili świeciło słońce ,do tego stopnia ,że głupio mi było poruszać się w płaszczy ,a w ciagu sekundy potrafił zawiać silny wiatr ,a nawet pojawić się deszcz.Ogólnie atmosfera była już jakby mniej napieta ,ze swojej strony również się otworzyłam na dialog,co zostało nawet zauważone przez owego studenta.Szliśmy i szliśmy i nawet cisza nie była już tak natrętna ,gdy padła propozycja ,aby usiąść nad brzegiem wyżej wspomnianego jeziora."W sumie czemu nie",pomyślałam i takiej też udzieliłam odpowiedzi.Zdjeliśmy kurtki(tylko kurtki drodzy wyszukiwacze scen erotycznych :P)i spoczeliśmy na nich.Powoli rozmowa schodziła na tematy mniej ogólne ,a bardziej hmm...jak to określić intymne (i celowo nie używam tutaj słowa prywatne).Z początku udawałam ,że jakby nie wypada mi rozmawiać o takich rzeczach ,zresztą on się wcale nie narzucał ,ale czuć było ,że te tematy mogłyby wprowadzić jakiś nowy wątek w naszej znajomości,dlatego też pozwoliłam sobie na kontynuację tegoż tematu.I nagle z jego strony pada pytanie rodem z jakiegoś taniego amerykańskiego romansidła ,mianowicie "Nie jest Ci zimno".Z mojej strony pada uśmiech ,bo Alutka za dużo już się naoglądała i naczytała ,aby nie wiedzieć o co chodzi ,ale ciągle jeszcze chcąc zachować pozory odpowiada najzwyczajnie "z lekka",zapada chwila ciszy po czym pan Kazimierz oferuje się ,że gdybym mu pozwoliła to by mnie objął. Popatrz ,popatrz jaki dżentelmen:P Co miałam robić ,wszyscy chyba wiecie ,że tego właśnie chciałam.Jednak to nie koniec sytuacji ,w krótki odstępie czasowym pada stwierdzenie "wiesz,chciałbym Cię pocałować".Co ja jestem złota rybką? Spełnie Twoje trzy życzenia? Jak chcesz to całuj...Oczywiscie nie powiedziałam tego na głos.Pamiętacie może sytuacje z kortowiadą i Korkiem ,trochę ja podkoloryzowałam,o ile padło pytanie czy chciałabym iść do akademika,to sytuacji z całowaniem nie było.Tym sposobem ,Kazik byłby tym księciem z bajki ,który po raz pierwszy dotyka moich ust.Inaczej jednak wyobrazałam sobie owego księcia ,mój książe był przede wszystkim mężczyzną ,a nie takim chłoptasiem.Właściwie nie zastanawiając się odpowiedziałam ,że jeszcze nigdy się nie całowałam (żenada) ,na co zostałam uraczona jeszcze bardziej żenującą odpowiedzią "Ja też tego nigdy nie robiłem" (betoooooooon!). Umówiłam się z 21 letnim prawiczkiem ,który poprostu chyba wybrał sobie taką 15 letnią gówniarę na królika doświadczalnego.Myślałam ,że wybuchnę się ,zdążyłam się jednak opanować i mimo jego dalszych prób ,do niczego nie doszło. Może by coś z tego było ,ale nie da się przeskoczyć pewnych etapów znajomości ,dlatego też pal sześć ,że nie jest tym księciem z bajki ,ale żeby jeszcze to wszystko nie odbywało się w atmosferze takiej sztuczności! Wkrótce po tym incydencie zebraliśmy się i poszliśmy na swoje przystanki ,gdyż spieszyłam się na pierwsze w tym roku (szkolnym) zajęcia z basu.Byłam pewna ,że mam dużo czasu ,toteż bez większego pośpiechu pomaszerowałam na przystanek i wsiadłam w wyczekany w miarę pusty autobus ,jak się jednak okazało nie jechał on do końca swojej trasy ,gdyż specjalnie dla pedałujących panów ,jak już wspomniałam niektóre ulice były zamknięte.Tak też w połowie drogi do domu ,musiałam wysiąść i marszem dojść do swego miejsca zamieszkania.Jakoś ten fakt przebolałam ,jednak mój jeszcze w miare przystępny humor został wystawiony ,na kolejną próbę ,gdyż zorientowałam się ,że czasu mam niewiele ,a muszę się jeszcze przebrać ze stroju galowego i na dodatek autobusy dzisiaj nie kursują w takim porządku jak zwykle.W biegu więc zmieniłam ubranie ,chwyciłam gitarę i pobiegłam w stronę YAMAHY (my music school).Odcinek był to nie mały ,dodatkowo pech chciał ,że urwała mi się szelka ,więc nie mogłam już nieść swojej gitary na plecach lecz ,w jednej ręcę ,a dla niezorientowanych przypomnę ,że gitara basowa to ciężar nie mały ,tym bardziej ,gdy trzeba ją nieść przez godzinę.W kazdym bądź razie szczęśliwie na zajęcia zdążyłam lecz rowerzystów chetnie bym powystrzeliwała.