Przypadki chodzą po ludziach i płodzą...
Wczoraj spotkałam się z jednym z przedstwicieli pokemonów naczelnych czyli Kazikiem ,w celu oddania książki. Niestety nie wypadało tak poprostu zwrócić jego własności i zrobic tył w zwrot ,więc przeszlismy się nad Skandę. Przypomnę jeszcze ,że pan Kazimierz spóźnił się tym razem pół godziny,jak wyjasniał wsiadł w niewłaściwy autobus. Właściwie to po 10 minutach czekania miałam już iśc ,ale doszłam do wniosku ,że to jest tak naprawdę nasze ostatnie spotkanie i jeśli teraz bym poszła ,to książki bym nie oddała ,straciła dziesięć minut i była zmuszona umówić się jeszcze raz i po raz kolejny czekać ,aż jasnie pan się zjawi. Przy okazji czekania ,pod Biedronką przyczepił się do mnie jakiś metal ,w wieku około studenckim i tak ,najpierw mnie minął za plecami ,przy czym wyraźnie czułam jego wzrok ,po czym przystanął i powiedział ,że metka mi wystaje z bluzki.Hehhe dziwny typ ,no ,ale cóż podziekowałam usmiechnęłam się i czekałam dalej...Na co on odszedł jakieś 4 metry ode mnie i tak ,aż do mojego odejścia tam stał...Jedna co się działo na spotkaniu? Jak zwykle śmieszne wywody pokemona ,wyciągnięte z tekstów jakiś podrzędnych lewicowych szczekaczy i moje w miarę dyplomatyczne wypowiedzi na temat jego poglądów...Z mojej strony kompletna obojetność odnośnie jego paplaniny,z jego strony przekonanie , że mówi coś słusznego ,tak ,tak ,nie miała serca wyprowadzać go z błędu ,w kazdym badź razie chciałam jak najszybciej kończyć to nic nie wnoszące spotkanie ,które ostatecznie czasowo trwało 2 godziny...I szczerze muszę podziękować mu ,że przez tyle czasu mnie przetrzymywał.Po naszym spotkaniu ,dziwnym trafem ,postanowiłam bowiem wracac na piechotę. Nastrój miałam całkiem w porządku ,mp3 na uszach ,więc właściwie moje potrzeby były zaspokojone :P.Ale oto przechodząc obok jednego z olsztyńskich hipermarketów ,moje szczęście sięgło zenitu. Tak,spośród tłumu czekającego na przystanku wyłonił się pewien młodzieniec ,o dość znanej posturze.Odległość jednak sprawiała ,że nie mogła poznać jego twarzy.Abstrakcyjnie nawet przez jej głowę przebiegła myśl ,że przypomina on sławetnego już Aleksandra i tak krok po kroku ta fantasmagoria stawała się prawdą.Bezdech ,tylko jedna myśl "Jak wygladam????" i....drgające kąciki ust ,które wyraźnie dostrzegały pewien komizm całej sytuacji. Stało się,usmiechnęłam się do niego ,wiedziałam ,że tym razem muszę zaznaczyć jakoś swoją obecność .Niestety bez skutku i ze świadomością ,że się zbłaźniłam. Co prawda napewno zauważył te moje wykrzywienie twarzy lecz albo mnie nie skojarzył albo uznał to za niestosowne,jego twarz bowiem była jak kamień ,zupełnie bez emocji. Dla mnie może się to wydawać dziwne ,że mnie nie skojarzył ,ale biorąc pod uwagę ,że on nie ma na moim punkcie takiej,a nawet jakiejkolwiek obsesji to i może niespecjalnie mu się spieszy do kojarzenia wszystkich faktów i osób,a szkoda...No ,ale chciałabym zauważyć ,że po raz kolejny wydaje mi się to dośc specyficznym zjawiskiem ,że tak często (znów wyolbrzymiam) zdarza nam się spotkać.Olsztyn ,miasto wojewódzkie ok.200 000 mieszkańców i to właśnie przy szańsie 1 na 200 000 udało mi się go spotkać...Teraz już codziennie bede wracać na piechotę:P
Kurde ,nie chcę mieć obsesji na jego punkcie ,ale wszystko świadczy ,że już się takowej nabawiłam...Stop! stop! stop! Aluś ,uspokój się...
Ps. Dzisiaj chata wolna i nowe kanapy w salonie ,może by je tak wypróbować:P (Żenujące ,wiem)