W moim magicznym domu wszystko się zdarzyć...
Jakie tym razem mrożące krew wydarzenie spotkało pannę Alicję? Ano przeziębiła się bidulka ,ale nie o tym teraz...Dzień zaczął się spokojnie. Panna Alicja obudziła się o 5 ,z nadzieja spojrzała czy jest może jakaś wiadomość od pana architekta ,który zwykł o 2 w nocy pisac do niej esemesy i zniesmaczona brakiem oraz tak wczesna porą swojego obudzenia ,poszła spać dalej. Spała do 8 ,wstępnie się wyspała i zeszła na dół ,do salonu...W salonie ,jak to w salonie ,nic ciekawego. Mama czytała gazetę ,telewizor wyjatkowo był wyłączony ,w krótkim czasie rodzicielka pojechała na zakupy ,a ja zostałam i przejęłam gazetę("Najwyższy Czas!") po mamie. Siędzę sobie siedzę ,delektuję się kazdym słowem z felietonu p.Korwina-Mikke ,gdy mama właśnie wraca z zakupów.W chwilę później dzwoni telefon...Niby nic nadzwyczajnego ,ale Alutka od jakichś dwóch lata stara się tych telefonów nie odbierać...Ot ,taka fobia...Telefon odbiera mama,pada potwierdzenie tożsamości i widzę jak uginają jej się nogi ,jak puls zaczyna szybciej bić. Myślę sobie "cholera ,ktoś umarł!"(błyskotliwie :P),ale nie ,wtedy reakcja byłaby gorsza ,więc co? Po odłożeniu słuchawki zapada milczenie ,krótkie..."Co się stało?"-"Twój braciszek ,ten pacan jest w areszcie.." Odetchnęłam z ulgą ,nie to żebym była przyzwyczajona do takich wiadomosci ,ale sądząc po tonie mamy ,nie było to nic poważnego,zresztą gdyby było ,usiadłaby na krześle ,czego w tej sytuacji nie zanotowałam...W wyniku tych okoliczności trzeba było jechać po naszego ancymona i zapłacić grzywnę. Z chęcią bym po niego pojechała ,ale jak zwykle "a ty tam po co?!"...No to zostałam...Mama wraz z panem bratem przyjechała i dowiedziałam się ,że chodziło o libację alkoholową w akademiku ,dokładniej wynoszenie łóżka przez okno...Ciekawy sposób,ale nie polecam ;)...Co tam jeszcze? W ostatni poniedziałek popełniłam samobójczy krok-zgłosiłam się do olimpiady z historii,zachęcona tym ,że jeśli zostanę laureatem to przyjmą mnie do każdego liceum...Hehe kazdy by sie połasił ,a że ,gdy chcę to potrafię wykuć się z owego przedmiotu na blachę ,to się zgłosiłam...Niestety trochę zbielałam ,gdy przeczytałam wykaz książek ,jakie przydałoby się przeczytać w ramach minimalnego przygotowania ,ale cóż jak Alutka się za coś bierze ,to ma smaczka na najwyższe trofeum! A co! W każdym bądź razie lektura tych książek zajmie mi najbliższe 4 miesiące popołudni ,które to będe spędzać w bibliotece...życzcie mi więc szczęścia...