"Ha, ha"- zaśmiał się hrabia po francusku,...
Nie wiem czy mam ochote pisać tę notkę, wiem jedynie, że mój humor powrócił do normy w związku z tym znowu mogę pisać o moim mrożącym krew w żyłach życiu. Wczorajszego dnia, zapewne spostrzegliście, że zakończył się rok 2006, dla jednych hucznie, dla innych mniej, dla niektórych nadal on trwa (nie pytajcie co poeta miał na mysli). W każdym bądź razie podmiot spędził go na bardzo klimatycznej imprezie w swoim domu, sącząc soczek pomarańczowy, gdzie w tle leciały takie gwiazdy jak Karel Gott, Drupi(mój kompletny faworyt) i Marylka Rodowicz. Co więcej dzisiaj nie odczuwam żadnych skutków tej jakże szalonej zabawy! Czego więc chcieć więcej?Może jakiegoś osobnika płci męskiej? Nie martw się Alu, na to tez jest sposób! Cudowne GG przychodzi z pomocą! Mianowicie kombinowałam jak by tu wznowić kontakty z Pawłem, chciałam wysłać jakieś życzenia, lecz nie potrafiłam napisać nic sensowniejszego niż "Szczęśliwego Nowego Roku!". W internecie były jedynie jakieś idiotyczne rymowanki, więc wkrótce odeszłam od pomysłu wysyłania życzeń i postanowiłam wysłać moje nieudane próby życzeń do przypadkowych akurat dostępnych osób w wieku studenckim (of course, ja się chyba nigdy nie zmienię ;). I tym sposobem treść "Wszystkiego najlepszego w Nowym 2007 Roku, ciągle pamiętam, że mieliśmy dokończyć test ;)" trafiła do bodajże 12 studentów, którzy w danej chwili przebywali w sieci. Odpowiedzi zwykle były podobne "dzięki za życzenia,ale to chyba pomyłka, o jakim teście mowa" ja im wtedy odpisywałam "więc nie siedzieliśmy razem na torach?" na co oni zaprzeczali i rozmowa się kończyła. Doszłam więc do wniosku, że muszę sama coś więcej zagaić i tym sposobem poznałam niejakiego Adama lat 23, studenta informatyki....jak zwykle niemiłosiernie niskiego. To jest chyba jakieś przekleństwo, jedynie Grzegorz liczył sobie 195cm...ehhh musiałam stawać na palcach by go pocałować...ehhh...w sumie chyba to ja rozwaliłam tą znajomość...nie,stop! Przyznam wam, że ciągle siebie zaskakuję. Nie dość, że ten typ wyraźnie nie liczył się z moim zasadami, teraz udaje obrażoną królewnę, to ja jeszcze mówię, że to moja wina. Eh...ale mimo wszystko mam do niego taki sentyment i chyba już zawsze będe miała...mój maestro...stop! Wracając do Adama, umówiliśmy się na dzisiaj, na spacer, ale jak można zauważyć pogoda dziś wyjątkowo nie spacerowa tak też z tego zrezygnowaliśmy na rzecz wyjścia do kina. Znaczy się Adam zaproponował wyjście do kina ,a ja ino się waham. Primo jak wytłumaczyć rodzicom, że chcę iść sama do kina i secundo czy kinowa sala jest pomieszczeniem odpowiednim do zawierania znajomości. Zresztą cuś wydaje mi się, że nie będzie żadnego kina, bo pan Adam nawet na gg nie odpowiada, więc sprawa chyba zamknięta. Ogólnie wydaje mi się, że był trochę z gatunku Kazika, takie chuchrowate i szukające drugiej mamy. Ale stop! Nie powinnam go obrażać. W każdym bądź razie na fali tematu jaka to ja jestem beznadziejna dochodzę do wniosku, że gdy przychodzi co do czego, gdy okazuje się, że mam możliwość być z kimś w bliższych relacjach ja najzwyczajniej się tego boję, reagując agresją(?). Tu chyba chodzi o strach przed odrzuceniem czy jakieś tam innie psychologiczne zjawisko. Tym oto pozytywnym akcentem chyba kończę tę notkę. Mając nadzieję, że jutro nie ma żadnej pracy klasowej...
AAAAAAAAAAA! Zapomniałabym, po prostu musicie wsłuchać się w piosenkę "Alleine zu zweit"! Rany, ten wokal,to jest wprost nie do opisania! Teledysk jest równie genialny(youtube.com)...Tanz mein Leben tanz! Wydaje mi się być tym bardziej szczególna, że to właśnie dzięki Olu(dziwnie się to odmienia),cudownym Aleksandrze poznałam ten zespół. Brzmi śmiesznie, ale czuję się zupełnie, jakbym znalazła małą furtkę do jego myśli...
O rany, a teraz dobija się do mnie Adam na komórce, a ja nie potrafię odbierać telefonów od nowopoznanych osób, to chyba mój jakiś kolejny schiz...