Postępująca geriofilia...
Nieźle mnie (za przeproszeniem) popieprzyło. Pamiętacie aferę taśmową i korzystanie z pożyczonego telefonu? Podczas, gdy byłam zupełnie odcięta od świata wirtualnego, nudziło mi się do tego stopnia, że zaczęłam wysyłać smsy do przypadkowych numerów. Wysłałam ich kilkanaście, jak zwykle z nadzieją, że trafię na jakiegoś studenta :P Być może i trafiłam jednak z tych kilkunastu smsów odzew był w liczbie jednej odpowiedzi. Nie pamiętma już dokładnie cóże ja tam takiego napisałam, podejrzewam, że to było coś w stylu "jaki ten świat jest zły, niesprawiedliwy etc." w każdym bądź razie odpisał jakiś ktoś i zaczął rozmowę. Powyżalałam się, opowiedziałam całą historię moich miłosnych zawodów, a przy tym przedstawiłam połowę drzewa genealogicznego mojej rodziny. Gość się nie zniechęcił, ba nawet coś tam pocieszał, czy doradzał. I już myślałam, że szczęśliwie trafiłam na jakiegoś cudownego żaka, gdy dowiedziałam się, że owy osobnik ma tych lat 29. Od razu znajomość zdyskwalifikowałam, lecz kontaktu nie zerwałam. Na moje nieszczęście. Minęły bodajrze 2 miesiące z przerwą na Grzegorza, a ja nadal z nim piszę. Co gorsza ostatnio rozmowa zeszła na temat spotkania. I prawdopodobnie dojdzie ono do skutku. Nasz 29 letni kawaler (chyba) myśli, że mam lat 17, ale nawet w tej wersji wydaje mi się ,że normalny facet w tym wieku nie powinien zawierać znajomości. Znaczy się pytanie, znajomości w jakim celu? Właśnie tu mamy niewiadomą. Nie sądzę, aby na stopie koleżeńskiej mogło go coś we mnie interesować. Nie sądzę, aby uznał, że mogłby poczuc do mnie mięte. Obawiam się ,że zbyt dużo o mnie wie, i to wykorzystuje. Obawiam się tez, że może nie zakreśliłam żadnych granic i jeśli on....eeee co ja właściwie chciałam powiedzieć. Pomińmy :P A jednak może z ciekawości, może z desperacji, na pewno z głupoty chcę się z nim spotkać. Kompletnie mnie popaprało. Przecież on jest 14 lat starszy! Ekstremalnie mógłby być moim ojcem. Czy wy też tak macie, że jedna wasza strona przywołuje was do porządku,a druga ma baaaardzo niegrzeczne myśli? Jak bym nie zrobiła jest źle...Inna sprawa, a w niedziele jak co roku mam koncert organizowany przez moją szkołę muzyczną w filharmonii. Znaczy się koncert, to tak dumnie brzmi,a chodzi o to, że kazdy ma przydzielony po jednej piosence i przy publicznosci w składzie mamy,ojcowie,babcie,dziadkowie,ciocie i co tam jeszcze się zmiesci musi ją wykonać. Ale okazuje się ,że są równi i równiejsi! Stoję sobie wczoraj na szkolnym korytarzu,rozmawiam z Anetą, a ona nagle komunikuje mi, że gra jeszcze dwa numery. Co to ma być przepraszam!? Niemiłe to uczcucie, bo wiadomo o czym takie wyróżnienie świadczy. Kochana Anetka gra lepiej. Z początku chciałam Kowalskiemu wyrzucić, co to ma być,ale znacie Alutkę w życiu by się nie odważyła. Fakt, faktem zaniedbałam ostatnimi czasy tę naukę...trzeba wziąźć się w garść...Wszyscy chętni proszeni są na 12:00 do budynku olsztyńskiej filharmonii...wstep wolny