• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Archiwum 11 lutego 2007


Kolejny mrożący krew w żyłach zwrot akcji......

Ale ze mnie wariatka, znowu się odezwał. Spotkanie 16:45. Tylko co ja powiem rodzicom?

11 lutego 2007   Dodaj komentarz

To jest tytuł niezwykle ciekawy...

Sobota:

Ta, no to mamy ferie. I nie mamy co robić...Dlatego piszę kolejną notkę, jeśli nigdzie nie odważę się wyjechać, zapewne skatuje was moimi blogowymi przemyśleniami, ale zawsze jest nadzieja, że uda mi się oderwać od tego pudła...nadzieja matką głupich...czyli sierotą nie jestem. Dzisiaj kolejny cykl narzekań, chociaż...no nie wiem, w sumie byłam dzisiaj nawet szczęśliwa...słońce, nie macie pojęcia, jak jestem od niego zależna, zupełnie jak roślina, dzięki Bogu takowe się dzisiaj pojawiło i przez 6 godzin gadałam jak nakręcona, co mi się nie zwykło zdarzać, ale oto słońce zachodzi i nic mi się nie chce. Zapewne żądni jesteście moich wrażeń po spotkaniu z Sławkiem, a otóż wrażeń brak, spotkanie w ostatniej niemalże chwili zostało odwołane. Powód cytując,(czekajcie,  tylko niech ja wyjme swoją komóreczkę)"Ojciec koleżanki ma schizofrenie i postanowił ją zabić, w związku z czym robię za bodyguarda". Tak, tak moi drodzy, to nie zmyslona historia panny Alicji K. tylko samo życie. Mogę w to uwierzyć, bo niby po co miałby kłamać...oooo a teraz przyszedł sesemes, że może byśmy się spotkali jutro. Hmm...jutro, tylko kit, że będę u Magdy raczej nie przejdzie, tym bardziej, że miałam być u niej już dzisiaj. Nie dobrze, nie dobrze, plączemy się Aluś w zeznaniach. Jakoś to będzie, teraz problem jest taki, że facet chce ze mną porozmawiać telefonicznie, a ja , jak już wam wspominałam panicznie takich rozmów z nieznajomymi się boję i nie lubię.  Eh wsiadłabym sobie teraz w jakiś pociąg z przedziałami, z jakimś przystojnym studentem....no dobra zagalopowaliśmy się. Wiecie, jak Alutka nie ma o czym mówić to zaczyna biadolić i snuć swoje senne marzenia. Senne marzenia, heh jak ja nawet nie pamiętam kiedy ostatnio cos mi się śniło, notorycznie się nie wysypiam i codzień mam podkrążone oczy...

Niedziela:

Wczoraj nie skończyłam, bo pan brat mnie wyganiał z przed komputera. Zresztą niewiele miałam treści istotnych do przekazania. Dzisiaj natomiast mogę was zaszczycić kolejną relacją ze spotkania. Jako, że pan Sławek jest mieszkańcem Warszawy umówiliśmy się w w miarę charakterystycznym dla Olsztyna miejscu, czyli pod Wysoką Bramą. Swoim starym zwyczajem mamie zełgałam, że ide do Magdy, nie sądzę by w to uwierzyła, ale cel został osiągnięty, mogłam wyjść z domu. Niestety równie starym zwyczajem wyszłam z niego zbyt wczesnie, więc zanim Sławek (niezręcznie mi do niego po imieniu mówić :P) się pojawił Alutka zrobiła sobie kilka rundek w około starówki, pilnie wpatrując się we wszelkie sklepowe wyprzedaże. W końcu jednak ostatecznie poprawiła się w odbiciu zaszklonych afiszów, wypluła starą gumę i wzięłą nową. Nie wiedziała w końcu, czy przypadkiem ten oto kawaler nie okaże się przystojnym i szarmanckim księciem, który zawładnie jej sercem,a miłość ta będzie musiała być ukrywana przed rodzicami i Alutka będzie na wagary jeździła do Warszawy. Tak, tak nasza maleńka Ala nocami marzy o takich przygodach, ale nie martwcie się, gdy dochodziłam do miejsca spotkania, widziałam jakiegoś pana w pomarańczowej kamizelce i zbliżającego się jakiegoś gościa. Nawet nie wiem jak go sklasyfikować, spodnie moro, bluza GAPa, szara kurtka, okulary, tak jakby 29 letni, ale jakiś taki stary. Gdzieś tam w myśli przeleciało mi nawet, że to pewnie ten mój kawaler, ale nie chciałam, aby to była prawda. Niestety to była prawda. Uśmiechnęłam się, dałam mu rękę na cześć i poszliśmy. Szczerze niewiele pamiętam z tego spotkania, znaczy się , odnoszę wrażenie, że chyba więcej mówiłam niż on, było sympatycznie, bo i on był sympatyczny,ale to chyba jedyne co moge powiedzieć. Chciał mnie zaciągnąć do jakiejś kawiarni, ale właśnie moi drodzy...panna Alicja K. ostatnio nabawiła się, niewiadomo skąd, takiego dziwnego kompleksu, że niby konsumuje jak świnia, to też za żadne skarby na żadne ciastka, czy też herbatę zaprosić się nie da. Tak samo jak z tym odbieraniem telefonów, wmówiła sobie, że ma okropny głos i telefonów nie odbiera. Oj Alutka, Alutka co z ciebie wyrośnie? No, ale dobrze, spotkanie w końcu się skończyło i ruszyłam autobusem w stronę domu. Humor taki trochę "tu-mi-wisi-styczny"
,czyli normalny, czyli jak zwykle było mi wszystko jedno i jak zwykle ukradkiem wpatrywałam się w męską część pasażerów. Nie było jednak do kogo wzdychać,odwróciłam się do okna i jechałam. Spojrzałam na zegarek, było trochę wcześnie, trochę za wcześnie jak na pobyt u kol. Magdy, ale co w takim wypadku miałam zrobić? Postanowiłam pójść na spacer, a co! Chcąc powspominać trochę spacer z Grzegorzem udałam się na znaną wam już betonówkę. Gdzieś tam nawet miałam nadzieje, że może go spotkam, nawet z jakąś inna dziewczyną, byle go tylko zobaczyć jeszcze raz, poczuć jego zapach...ah! Grzegorz, wiesz co? Wisi mi to wszystko, że nie traktujesz mnie poważnie, że bawisz się moimi uczuciami, ja mam to gdzieś! Tylko przyjdź i dotknij mnie jak wtedy, pocałuj...Eh Alutka, Alutka nasza mała wariatko...Zresztą wszystko mi chyba jedno czy byłby to Grzegorz, czy jakiś Pankracy. Ja potrzebuję chłopa!!! Ale żeby był taki duży jak Grześ...Taki ciepły i tak pachnący...mrrr jo żem jest "something pojebałos". Wracając jednak do tematu, szłam, sobie szłam, niewielu ludzi mnie mijało, jeśli już to jakieś pary z psami, w końcu doszłam do takiego małego mostku, co to nad rzeką "ściekówną" stoi i postanowiłam się wdrapać na poręcz, a to z kolei na to, że może taki pejzażowy widok "dziewczynki na mostku" poruszy jakiegoś młodego junaka. Siedziałam tak dobrą godzinę wpatrując się w okolicę, ludzie przechodzili dalej, chwilami przyglądając się jakbym zwariowała, w końcu rzeczka była dość płytka i tylko wariat decydowałby się na potop w niej, w międzyczasie przeszło nawet dwóch młodych, nawet, nawet mężczyzn z psami, ale niestety i oni nie poczuli się do roli negocjatorów i nie zwracali uwagi na to, że siedzę na poręczy mostu i w każdej chwili przechylić się mogę. Jakaż znieczulica teraz panuje! Dobra, w końcu zeszłam, nie chciało mi się marznać, a godzina już była całkiem, całkiem na powrót do domu. I tu się powieść o moich dzisiejszych przygodach kończy. Może pójdę jeszcze dzisiaj na "Rysia" , bo wszystkie Ryśki to fajne chłopaki :P, ale wiadomo,że jesli do kina to i tak bedę łowicz swoim wzrokiem niewinnych mężczyzn. Rany jaka ja jestem popaprana...

11 lutego 2007   Dodaj komentarz
Pewna_dziewczynka | Blogi