Jak napiszę żeby nie czytać, to oczywiście...
(Ta notka jest wymuszona, znaczy się nie mam co robić, to nieumiejętnie próbuję skleić jakieś pojedyńcze wersy moich myśli, właściwie nie zachęcam do czytania, może ją nawet wykasuję)
O, już wróciła. Co się takiego stało, panno Alicjo? Widzicie, jedna zła decyzja może zaważyć na przebiegu reszty całego dnia i dnia następnego. Poszłam na "Rysia", KOSZMAR! Rozporkowe poczucie humoru i właściwie brak fabuły. Żart, kiedy to Zofia Merle(filmowa bodajże "p. Wafel") zaczyna rozmowę ze swoim kolegą na temat wibratorów (przy czym wymachuje nim) jest tak obrzydliwy i niepotrzebny, że na prawdę ledwo w fotelu wysiedziałam, a scena trwała dobre hmm...10 minut? Druga sprawa to właśnie nazwiska bohaterów, ludzie! Myślałam, że naśmiewanie się z nazwisk, to jest poczucie humoru, które reprezentują przedszkolaki. Bleee ogólnie jakiś brzydki ten film. I niestety tej brzydoty wybaczyć się nie da, jest ona zupełnie niepotrzebna, gdyż nawet nie śmieszy. Aktorzy też szpetni. Nie, ja nie mówię, że jak ktoś już swoje lata ma, to filmach nie powinien grać, ale trochę rozsądku. Pan Tym, wylansował sobie Ryszarda O. jako takiego wyzwolonego starca, co to problemów z prostatą nie ma i może sobie pozwolić na to żeby w biurze sekretarka o jego sprawność zadbała. Żenujące moi drodzy, podobnego rozczarowania już dawno nie przeżyłam. I ta oto decyzja, żeby pójść na ten film, odbiła się właśnie na moim dzisiejszym humorze. Na spacer nie poszłam, wróciłam z tego filmu w okolicach godziny 21:00 i nie wiedziałam co z sobą zrobić. A, że zwykle w takich sytuacjach włączam telewizor, nie czyniłam wyjątków i tym razem. W końcu , o godzinie 21:45 na TVN zaczął się film, tytułu nie pamiętam. W każdym bądź razie traktował on o upośledzonym umysłowo mężczyźnie, który został ojcem, co więcej zostawionym przez matkę owego dziecka. Nikt nie zwracał na to uwagi, lecz pewnego dnia, główny bohater zostaje zatrzymany na komendzie, a prokuratura poczyna interesować się jego dzieckiem. Jak się można domyślić, dziecko zostaje zakonfiskowane i w dalszym ciągu filmu mamy do czynienia z pytaniem, czy rzeczywiście ojciec, ojcem być powinien. Film z typu "do przemyślenia". Właściwie po co ja o tym piszę. Rany, nawet mi słońce nie pomaga. Widzicie, bo są dwa czynniki decydujące o tym czy panna Alicja K. jest szczęśliwa. Czynnik snu i czynnik słońca. Tylko te dwie, połączone ze sobą rzeczy potrafią sprawić, że funkcjonuje na pełnych obrotach....I jeszcze mężczyźni, ale ten czynnik może funkcjonować zupełnie osobno:P Jak już pisałam , dzisiaj zaszwankował czynnik snu. Poszłam spać o godzinie 0:23. Nie wiem, kiedy zasnęłam, wiem, że obudziłam się 5 godzin później i zasnąć nie mogłam. W rezultacie przez trzy godziny przewracałam się z boku na bok. Fatalnie...Ah zasnąć w ramionach jakiegoś mężczyzny, szczyt szczęścia...