Kochany Książe Duszpasztecie...
Bierzmowanie za dwie godziny, spanikowania brak tak jak i czasu, ale czego się nie robi dla swoich ukochanych czytelników. Może nie bedę się rozwodzić nad przemyśleniami z rekolekcji, choć było ich trochę. Wolę jednak poczekac do nastepnej notki zanim mnie zlinczujecie. W każdym bądź razie momenty były, znaczy się momenty, w których miałam ochotę pójśc do pierwszego lepszego kapłana i zdradzić całą historię mego grzechu, ah jak to brzmi. Chwilami było nawet groźnie, w druga noc dla przykładu palił się garaż przy naszym domu katechetycznym, sytuacja była na tyle poważna, że rozważana była ewakuacja o godzinie drugiej w nocy. Powiem wam szczerze, że nawet się przestraszyłam, gdzies przbiegła mi myśl "to już?", a zaraz potem przypomniałam sobie, że jeszcze 3 godziny wczesniej bedąc w kaplicy no chyba mżna to nazwać modlitwą, prosiłam o jakis znak od Boga. No, no, jeszcze troche i bym pomyslała, że to coś a' la płonący krzew ze Starego Testamentu, ale palacy się budynek przemówić nie chciał, więc odeszłam od mysli, że to jakiś znak i po tym jak już udało się uciszyć opiekunom młodsze klasy naszego gimnazjum poszłam spać. Natomiast na chwilę obecną zaczynam się zastanawiac na sero czy to nie było jakieś ostrzeżenie, bo w dzień przyjazdu do Olsztyna dostałam jakiejś szpetnej wysypki na twarzy. Tutaj z kolei bym nawiązała do kainowego znamienia, ale, że już kiedyś coś takiego mnie wysypało, podejrzewam, że to jedynie na tle nerwowym. A powody do nerwów są. Zostałam nominowana do czytania podziękowania arcybiskupowi, to dopiero będzie porażka ;) Jak znam życie głos mi będzie drżeć, zreszta co tam głos, ja cała będę drżeć...o ile nie potknę się na schodku jak to miało miejsce na próbie. Inna zabawna sprawa, że mogę jeszcze przekręcić wyrazy:P Dla przykładu dzisiaj przeczytałam zamiast "duszpasterzu"- "duszpaszteziu" co z kolei wyewoluowało na "duszpaszteta", lecz to nie koniec;) Najwidoczniej od nadużywania zwrotu "książe z bajki", czytając podziekowanie do proboszcza "kochany Księże..." odczytałam "kochany Książe":P moja wychowawczyni mało co z ławki nie spadła:P:P No, ale bądźmy dobrej myśli. Jeszcze a propo wyjazdu rekolekcyjnego(gdzie byłam skazana na 72 godzinne przebywanie z ulubionymi dzieffcynkami z kalsy), któraś z moich najukochańszych koleżaneczek, pożyczyła pod moją nieobecność mój telefon i wysłała do Bartosza (tego z koncertu w VLO) sms o treści "Kocham Cię". No naprawde, bardzo oryginalne, tylko pogratulować takiego poczucia humoru. W pierwszym od ruchu, kiedy to dowiedziałam się przez samego "poszkodowanego" miałam ochotę, podpalić dom katechetyczny w którym one wszystkie( i nie ważne, która to zrobiła, całego grona miałam dosyć) byłyby zgromadzone. Jako, że byłam już w Olsztynie od tej mysli odeszłam. Eeeeee tak trochę spaliłam...Trzeba od początku. Najpierw, skad numer do niego? Od koleżanki basistki, Anety. Jako, że osobiście bym go nigdy nie poprosiła. No dobrze, numer miałam, ale nie wiedziałam jak z nim zacząć smsować żeby nie poczuł się osaczony, znaczy się nie myślał, że mam na jego punkcie jakąś obsesję i wypytuję ludzi o jego numer i przede wszystkim o czym z nim rozmawiać. Odpowiedź na te pytania znalazłam po miesiącu, wiedząc, że Magda (moja najsłodsza koleżaneczka, uh, jak ja Cię kocham ty ********)nie posiada piecyka od gitary, a takowy bedzie potrzebny na koncert kwietniowy i z racji tego, że Bartek posiadał owy, postanowiłam zagadać własnie w tej sprawie. Ładnie powiedziałam, że numer mam od Anety i, że tylko on jest mi w stanie pomóc. Chwycił haczyk i sposobem gadu-gadu doszło nawet do tego, że mam grać w jego zespole. I tu niepotrzebnie się zgodziłam. Jasne, że chcę gdzies grać, ale na razie tak bardziej nieprofesjonalnie, a on i jego zespół raczej juz wypływają na szerokie wody. I już miałam mu o tym powiedzieć, gdy wczoraj dostałam od niego smsa o tresci "Dlaczego?". Na poczatku konsternacja, pewnie się pomyslił-myslę sobie, wysłałam jednak smsa "ale o co chodzi" i się zaczęło wyjasnianie...Te małpy z mojej klasy pewnie myslały, że dzisiaj z rana wpadnę rozpanikowana do klasy i zacznę je wyzywać. Nie, nie, drogie panie, zapominacie kim ja jestem:P Nie jestescie godne żemyków u stup mych wiązać przebrzydłe muflony. Weszłam spokojnie, jakby nic się nie stało, prowadziłam z nimi rozmowę wrecz opływającą słodyczą i uwielbieniem dla nich. Nie będziecie miały tej satysfakcji, o nie, wiem , że tego byście chciały. A tak właściwie to powinnam drogim pannom podziękować, troche mnie ucieszyło, że Bartosz nie napisał "spieprzaj", lecz zapytał się "dlaczego?". Widzicie, to jest chłopczyk inteligentny ;). No dobra, lecę na bierzmowanie...