Najlepszy przepis na bigos...
Hi hi hi,ale heca, ależ ja lubię takie numery. Lubię patrzeć na ludzkie zachowania. Poprezdnia notka jak wiecie pisana była u koleżnaki Justyny. Posuniecie było to dość ryzykowne bowiem wiadomo, że ludzka ciekawość granic nie zna, a kobieca tym bardziej i koleżanki z chęcia przeczytałyby moje blogowe użalania. Byłam tego w pełni świadoma, lecz pisałam, moja ciekawość przekraczała wszelkie granice. Ciekawość dotycząca przebiegu sytuacji. Ta jednak na dobrą sprawę nie rozwijała się w ogóle. Zakomunikowałam gronu koleżeńskiemu, że pisać skończyłam i wręcz narzucającym się tonem zaproponowałam przeczytanie notki. Łaskawie wysłuchana zostałam, lecz odezwu nie było właściwie żadnego, ani jednego głosu proszącego bym przeczytała coś więcej, żadnej ciekawości, żadnego łaknienia mojego literackiego talentu! Ah cóż za potwarz! Ignorancja, wiadomo, że Alutki duma została urażona. Jak się okazało ciekawośc dopiero kiełkowała ;). Byłoby to istnym fenomenem, gdyby tak się nie stało. Wszystko to jednak trochę wymskło mi się z łapek, o ile bowiem podczas przyjęcia mogłam kontrolować, które notki mogą być przeczytane, gdy z przyjęcia wyszłam, a adres bloga został w "historii" komputera Justyny, przeczytane zostały notki wszystkie, a przynajmniej te, które mogły wzbudzić ogromne wzburzenie w moim środowisku. I wzbudziły. Pięknego wtorkowego poranka, po próbnej części matematyczno-biologicznej, wychodzę sobie na korytarz, na przeciwko mnie Magda, oprócz niej nikogo. I tak się pytam szanownej koleżanki "gdzie reszta", ona mi na to "nie wiem". Tak wyjątkowo oschle, se myśle: "ot znowu coś wymyśliła, dobra nie bedę się z nią użerać", odwróciłam się i poszłam. Dalej już nie pamietam z czym, ale podeszłam do Justyny, o coś się zapytałam, a ta mi na to, że aktoreczka ze mnie niezła-"a dziękuję, nie narzekam", w każdym bądź razie jakiś krótki monolog, o tym, że jestem fałszywa-"nic nowego" tyle, że już wiedziałam w tej chwili, że ta fałszywość została odkryta. No i, że tak powiem zaczęła się komedia. Brzmi to dość cynicznie, ale jakoś tak mnie to śmieszy...Moje drogie panny o mojej fałszywości względem was mówiłam często i gęsto, spróbujcie znaleźć w swojej pamięci choćby jeden zwrot typu "lubię Cię". Nie ma? Więc o co chodzi? Nie składałam wobec was żadnych deklaracji. Tym bardziej nie powinnyście się jej spodziewać w stosunku do Magdy, bo sami świadkami byliście (może w ostatnich latach mniej, lecz w latach poprzednich) jak zachowywała się w stosunku do mnie. Inna sprawa, to poziom tej mojej "nieszczęsnej" wypowiedzi. Sama przyznaję jest żałosna, ale najbardziej żałosny jest człowiek, który społodził coś takiego i raczej osobom mojego pokroju powinno się współczuć;) Cieszę się, że nie zniżacie się do mojego poziomu i nie wypisujecie na blacie mojej ławki soczystych przezwisk, lecz cieszyłabym się jeszcze bardziej gdybyście je wypisywali, nie musiałabym się martwić, że mój poziom odbiega od normy, a tu klops...no proszę...Tak w sumie niepotrzebnie to wyciągnęłam, więcej profitów mogłam czerpać w starym układzie, kiedy to byłam pieskiem na posyłki. Szkoda. Śmieszy mnie to co piszę...Może za dużo naczytałam się Łysiaka. Ostatnio dzierże w ręku "Najgorszego". Ah pułkownik Heldbaum to mój najnowszy idol. Fakt jednak faktem, Łysiak jest tendencyjny, ale czyta mi się go fenomenalnie, książkę grubości "Zbrodnii i kary" przeczytałam w dwa dni, a Dostojewskiego nie mogę strawić od pół roku. Może dlatego, że zwykle nie mogłam znaleźć czasu na czytanie, teraz bowiem odkryłam, że można czytać na lekcjach, chowając się za szerokimi plecami kolegi Piotra. Ogólnie obecny nastrój określam na umierkowanie optymistyczny, czyli nie jest źle. Jutro prawdopodobnie trafię na koncert Akuratu, gdzie będę wpatrywać się w przystojnych melomanów, a jeszcze kilka godzin wcześniej wpatrywać się będę w pana Bartka. AAaaaa i niestety ze smutkiem stwierdzam, to nie zakochanie...zresztą co to za zakochanie jednostronne...eh z Grzegorzem, to dopiero było...
Ps. Droga Haniu, albo Justyno, któraś zostawiła mi komentarz pod notką poprzednią, cieszę się, że moja twórczość wzbudza w was takie konwulsje, ale nie ładnie to wygląda i brzmi, gdy brudzicie sobie usta takim słówkami, a fe!...