• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Archiwum 22 marca 2007


Najlepszy przepis na bigos...

Hi hi hi,ale heca, ależ ja lubię takie numery. Lubię patrzeć na ludzkie zachowania. Poprezdnia notka jak wiecie pisana była u koleżnaki Justyny. Posuniecie było to dość ryzykowne bowiem wiadomo, że ludzka ciekawość granic nie zna, a kobieca tym bardziej i koleżanki z chęcia przeczytałyby moje blogowe użalania. Byłam tego w pełni świadoma, lecz pisałam, moja ciekawość przekraczała wszelkie granice. Ciekawość dotycząca przebiegu sytuacji. Ta jednak na dobrą sprawę nie rozwijała się w ogóle. Zakomunikowałam gronu koleżeńskiemu, że pisać skończyłam i wręcz narzucającym się tonem zaproponowałam przeczytanie notki. Łaskawie wysłuchana zostałam, lecz odezwu nie było właściwie żadnego, ani jednego głosu proszącego bym przeczytała coś więcej, żadnej ciekawości, żadnego łaknienia mojego literackiego talentu! Ah cóż za potwarz! Ignorancja, wiadomo, że Alutki duma została urażona. Jak się okazało ciekawośc dopiero kiełkowała ;). Byłoby to istnym fenomenem, gdyby tak się nie stało. Wszystko to jednak trochę wymskło mi się z łapek, o ile bowiem podczas przyjęcia mogłam kontrolować, które notki mogą być przeczytane, gdy z przyjęcia wyszłam, a adres bloga został w "historii" komputera Justyny, przeczytane zostały notki wszystkie, a przynajmniej te, które mogły wzbudzić ogromne wzburzenie w moim środowisku. I wzbudziły. Pięknego wtorkowego poranka, po próbnej części matematyczno-biologicznej, wychodzę sobie na korytarz, na przeciwko mnie Magda, oprócz niej nikogo. I tak się pytam szanownej koleżanki "gdzie reszta", ona mi na to "nie wiem". Tak wyjątkowo oschle, se myśle: "ot znowu coś wymyśliła, dobra nie bedę się z nią użerać", odwróciłam się i poszłam. Dalej już nie pamietam z czym, ale podeszłam do Justyny, o coś się zapytałam, a ta mi na to, że aktoreczka ze mnie niezła-"a dziękuję, nie narzekam", w każdym bądź razie jakiś krótki monolog, o tym, że jestem fałszywa-"nic nowego" tyle, że już wiedziałam w tej chwili, że ta fałszywość została odkryta. No i, że tak powiem zaczęła się komedia. Brzmi to dość cynicznie, ale jakoś tak mnie to śmieszy...Moje drogie panny o mojej fałszywości względem was mówiłam często i gęsto, spróbujcie znaleźć w swojej pamięci choćby jeden zwrot typu "lubię Cię". Nie ma? Więc o co chodzi? Nie składałam wobec was żadnych deklaracji. Tym bardziej nie powinnyście się jej spodziewać w stosunku do Magdy, bo sami świadkami byliście (może w ostatnich latach mniej, lecz w latach poprzednich) jak zachowywała się w stosunku do mnie. Inna sprawa, to poziom tej mojej "nieszczęsnej" wypowiedzi. Sama przyznaję jest żałosna, ale najbardziej żałosny jest człowiek, który społodził coś takiego i raczej osobom mojego pokroju powinno się współczuć;) Cieszę się, że nie zniżacie się do mojego poziomu i nie wypisujecie na blacie mojej ławki soczystych przezwisk, lecz cieszyłabym się jeszcze bardziej gdybyście je wypisywali, nie musiałabym się martwić, że mój poziom odbiega od normy, a tu klops...no proszę...Tak w sumie niepotrzebnie to wyciągnęłam, więcej profitów mogłam czerpać w starym układzie, kiedy to byłam pieskiem na posyłki. Szkoda. Śmieszy mnie to co piszę...Może za dużo naczytałam się Łysiaka. Ostatnio dzierże w ręku "Najgorszego". Ah pułkownik Heldbaum to mój najnowszy idol. Fakt jednak faktem, Łysiak jest tendencyjny, ale czyta mi się go fenomenalnie, książkę grubości "Zbrodnii i kary" przeczytałam w dwa dni, a Dostojewskiego nie mogę strawić od pół roku. Może dlatego, że zwykle nie mogłam znaleźć czasu na czytanie, teraz bowiem odkryłam, że można czytać na lekcjach, chowając się za szerokimi plecami kolegi Piotra. Ogólnie obecny nastrój określam na umierkowanie optymistyczny, czyli nie jest źle. Jutro prawdopodobnie trafię na koncert Akuratu, gdzie będę wpatrywać się w przystojnych melomanów, a jeszcze kilka godzin wcześniej wpatrywać się będę w pana Bartka. AAaaaa i niestety ze smutkiem stwierdzam, to nie zakochanie...zresztą co to za zakochanie jednostronne...eh z Grzegorzem, to dopiero było...

Ps. Droga Haniu, albo Justyno, któraś zostawiła mi komentarz pod notką poprzednią, cieszę się, że moja twórczość wzbudza w was takie konwulsje, ale nie ładnie to wygląda i brzmi, gdy brudzicie sobie usta takim słówkami, a fe!...

22 marca 2007   Dodaj komentarz
Pewna_dziewczynka | Blogi