Katalog obozowy lato 2007...
I co ja robię tu-u-u, co ty Alutka tutaj robisz? Od piętnastu minut powinnam leżeć w ciepłym łóżku uzupełniając trzydniowy deficyt snu...Choćbym nie wiem jak była senna nie mogę zasnąć! Nawet jeśli mi się udaje, to budzę się w okolicach 4 i turlam się po całej powierzchni łóżka. Nie zakochałam się, nie biorę żadnych prochów, nie pijam kawy wieczorem (ani w żadną inna pore dnia), a kimać nie mogę! Co jest?! Zostało mi odebrane elementarne prawo wypoczynku, to jakaś kara przepraszam? Heh, pytanie retoryczne...no, ale nie ma co przesadzać, w dzień funkcjonuje mi się znośnie, ale nie wiadomo ile to potrwa, frustracja, to bomba zegarowa moi drodzy. A za oknem wiosna, a w szkole pełno sprawdzianów, zgadnijcie do czego to prowadzi...ale Alutka ma plany ambitne, byle do egzaminu, później to juz tylko hulaj duszo...już się tlą w jej główce szalone pomysły, ah gdzie to ona nie pojedzie, czego to robić nie będzie. Jak na razie wymyśliła sobie, że od razu po rozdaniu świadectw wsiada w pociąg i jedzie do jakiejś pobliskiej pipidówy, gdzie bedzie leżeć na łące do póki jej jakiś rolnik nie pogoni, w końcu bedzie miała ten swój stan syntezy z przyrodą:P A gdy wróci (tego samego dnia of course, co by jakis niepotrzebnych scysji nie było) pójdzie się wyszaleć, chociażby w zadymionym klubie, na koncercie jakiś pożeraczy kotów....Bardzo ambitnie;) W czasie wakacji pewnie wywinie jakiś numer z obozem...Aaaaaa bo wy nie znacie historii:P Juz opowiadam, dwa lata temu, straszliwie zapragnęłam wybrać się na samotny biwak, pobawić się w robinsona, oczywiście w granicach rozsądku. W kazdym bądź razie, mowy nie było żebym gdziekolwiek jechała sama, a zabieranie jakiegoś Piętaszka niekoniecznie mi się uśmiechało. Kombinowałam, kombinowałam, nie jadłam nie piłam, intensywnie myślałam (takie kity to się w okna Alutka wciska) w jakich sytuacjach mam prawo wyjechać bez żadnej kontroli. Takich sytuacji oczywiście nie było, ale były przypadki na przykład obozów/kolonii, gdzie kontrola nade mną zostawała komus powierzona. Jako, że Ala wyjeżdzała juz na obozy wielokrotnie, to i jej rodzice podpisywali kwitki związane z takimi wyjazdami niemalże nie patrząc na nie,ba zdażyła się i sytuacja taka, gdzie Ala sama na zbiórki odmaszerowywała. Jak myślicie na jaki szaleńczy pomysł wpadła panna Alicja K.? Nie bójcie się abstrakcji. Panna Alicja K. postanowiła zorganizować jednoosobowy obóz, znaczy się biwak miał liczyć osób dużo, lecz wszystkie one były fikcyjne. Niejasno jakos to napisałam. Plan był taki, drukuję ulotkę z informacją o obozie i przekazuje ją rozdzicom. Kto był organizatorem? Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej. Miejsce? Hmm...już nawet nie pamiętam, ale w ulotce na pewno była jakaś realna miejscowość. Lepiej! Tam właściwie był prawdziwy obóz harcerski, więc wszystko się ładnie składało. Trzeba tylko było jakoś wyjaśnić dlaczego ja-nie związana zupełnie z harcerstwem, mam jechać na taki biwak (o przepraszam! W podstawówce byłam Zuchem!). Znów uruchomiłam myslenie i trochę naiwnie wykombinowałam, że będzie to obóz integracyjny, żeby zachecać młodzież do wstepowania w szeregi tejże organizacji. Rodzice przystali na warunki, wpłacili pieniądze i już się szykowałam do wyjazdu, gdy tydzień przed "wyjazdem" okazało się, że szykuje się inwazja rodziny. Chyba nie jesteście w stanie wyobrazić sobie mojej złości;) Gdyby nie to, że musiałam działać w zupełnej konspiracji talerze by latały...Nie ma to jak rodzina...Obecnie wszystko wskazuje na to, że ponownie spróbuję wcielić ten plan w życie, "organizatorem" może uczynimy duszpaszterza naszej szkoły kochanego księdza Plutę, który zwykł organizować letnie kolonie. Tak, wiem, to nieodpowiedzialne, niemoralne i dośc podłe. Jak mi się coś stanie, wtedy dopiero bedzie tragedia. Zgwałcą mnie, pobiją, okradną...ale ponoć jestem odpowiedzialna, tak mówią nauczyciele:P Jak błoga jest ich niewiedza...Tak na poważnie i szczerze, powiem wam, że sama siebie zaskakuję, bo teraz mam chyba więcej wątpliwości niżli dwa lata temu i rzeczywiście gadania, że może mi się coś stać nie traktuje jako zwykłego gderania, lecz ta pokusa tygodniowego życia w samotności, polegania jedynie na sobie, eliminuje wszelkie wątpliwości...Nasza mała pustelniczka;) Trzeba bedzie jakoś skombinować namiot...