• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Archiwum 05 kwietnia 2007


Verdi? No już my znajem...

Nie wypada mi zacząć inaczej jak standardowym westchnieniem "Ah!". Wczorajszego wieczoru nie mogłam wykorzystać lepiej. Razem z mamą udałam się na koncert "Messa Da Requiem" G. Verdi'ego, ale po kolei. Chyba nikt nie uwierzy, że jestem fanką muzyki poważnej, więc już tłumaczę ;) Dnia 3 IV 2007r. znany wam już Paweł poinformował mnie, że będzie w Olsztynie, gdyż jego tata będzie przygotowywał w jednym z miejscowych kościołów koncert. O szczególy nie zdołałam wypytać, bo gdy wiadomość do mnie dotarła, Pawła na GG juz nie było. Jednak, że Olsztyn to tak na prawdę mała pipidówa, o wszystkim dowiedziałam się z gazety. Jeszcze tego samego dnia coś tam przebąknęłam mamie o tymże wydarzeniu kulturalnym, ale tak jakoś niespecjalnie przychylnie zareagowała, powiedziała jedynie, "zobaczę jak się wyrobię z pracaą, bo święta tuż tuż, a z twojej [czyt. Alutki] strony zero pomocy". Właściwie tak trochę odpuściłam, może liczyłam na to, że namówię kogoś innego. Tylko kogo? Jedyna osoba w klasie, która by w ostateczności ze mną poszła jest na mnie obrażona, więc na co liczyłam, nie wiem. Poszłam spać. Średnio na jeża mi się udało, o 5:30 wstałam znów i o 6:45 wyjechałam z domu rowerem. Kompletna rutyna, w szkole jak zwykle, byle odsiedzieć te piekielne 7 godzin, no choć tym razem jak wspominałam był konkurs, czyli małe urozmaicenie. I byłam wolna, pogodziłam się z tym, że na żadnego Verdi'ego nie pójdę, zresztą co tam Verdi, ja tego pana na oczy nie widziałam:P większy żal mnie ściskał z powodu, że stracę okazję znów spotkać Pawła. A Paweł to mężczyzna niezwykły, gatunek na wymarciu wrecz powiedziałabym. Tylko tak głupio mi pisać o nim, bo 2 miesiące temu stał się czytelnikiem tych bazgroł. Tak, więc cicho sza, Paweł jakby co, to nic nie wiesz o tym jak cię lubię:P Swoim starym zwyczajem, po powrocie ze szkoły wylądowałam przed komputerem, jak mogliscie przeczytać humor miałam "nie ten teges" i wypusciłam też taką "nie ten teges" notkę. Lecz jakoś w chwili po zakończeniu pisania dostałam smsa od Pawła z zapytaniem czy będę. Właściwie juz tak do myśli, że nie mam z kim iść przywykłam, że nawet nie starałam się tego zmienić, napisałam, że raczej nie. Ale ktoś trafnie powiedział "chcieć to móc", a ja tak bardzo chciałam, że gdy tylko mama przekroczyła próg domu, wręcz zaatakowałam ją pytaniem, czy ma ochotę (bo nic na siłę przecież:P). Odpowiedx w sumie była podobna do tej z poprzedniego dnia, ale Alutka znała juz swoja mamę od dobrych kilkunastu lat, więc wiedziała, że mama się zgodzi, jeśli ja twardo bedę obstawać przy swoim. Słowem mówiąc, postawiłam mamę przed faktem dokonanym, zresztą musiałam, bo czas nas gonił, było już sporo po 18, a ja ciągle miałam na sobie niezbyt estetyczną powłokę szkolną. W zaskakującym tempie, wykąpałam się, przebrałam i o godzinie 19 "coś" byłam gotowa. Jedynie sytuacja z biletami była zagadką. W "Gazecie Olsztyńskiej" widniała informacja "bilety w cenie 16 zł. i 22 zł.", z kolei Paweł mówił, że wstęp wolny. I tak Alutka martwiła się, że jeśłi są bilety to pewnie już wykupione. Heh martwiła się zupełnie niepotrzebnie, gdyż jak się okazało, fanów muzyki poważnej w Olsztynie, mamy mały deficyt. Ale jeszcze za nim do kasy doszła, zmierzając wraz z mamą w stronę kościoła, idąc chodnikiem, obok siebie spostrzegła wspomnianego już wyżej Baszka (Pawła;)). No i tu niestety nasza panna po raz kolejny wykazała się brakiem znajomości elementarnych zasad savoir-vivre'u, bo zamiast elegancko wszystkich przedstawić za pomocą regułki "mamo, poznaj to jest Paweł, mój kolega(-a skąd go znasz Ala?:P)-Paweł poznaj, to jest moja mama", zrodziłam taką trochę "dziką" sytuację, gdzie moja mama była trochę zdezorientowana, że jakiś obcy chłopak mówi najpierw "cześć" do jej córki, a później do niej samej "dzień dobry", a może to już było "dobry wieczór" ;) Ogólnie tak jakoś niezręcznie wyszło, no, ale...zawsze może być gorzej, nie prawdaż? W ogóle, lepiej może by było, gdybym pokonała swojego lenia i poszła sama, choć wtedy odebrałabym mojej mamie możliwość wysłuchania koncertu, a ta była nim bardzo zachwycona. Zresztą nie raz próbowała mnie wyciągnąć do katedry, na jakieść koncerty organowe, ale jak zwykle Alutka to egoistka i, że jej się nie chciało, to nigdy razem z mamą nie chodziły. W sumie, ja też nie żałuję, że poszłam i to nie tylko ze wzglądu na to z kim się spotkałam. Co prawda jak już wspomniałam, jeszcze do tego rodzaju muzyki nie dojrzałam, a może po prostu za mało ją znam, lecz niektóre partie podobały mi się niezwykle. Szczególnie te, gdzie było głośno i szybko, skrajnie wysoko i ekstremalnie nisko, tak, to było coś. Tylko te kościelne ławki wprawiały w pewien dyskomfort, ale jak na mój pierwszy raz...pierwszy raz? Nie, właściwie już chodziłam na takie koncerty. No dobra, jak na mój kolejny, choć nieliczny raz, było całkiem sympatycznie, lecz nie tak, jak po samym koncercie, gdy dopadł mnie Paweł i w chwilę później przedstawił swojej mamie i bratu...o rany, mam jedynie nadzieję, że tym razem nie popełniłam żadnej gafy;) Trochę porozmawialiśmy we czwórkę i wkrótce zostaliśmy sami, prawie sami, bo 5 metrów przed nami szła moja mama. Dość niezręczna sytuacja, ale Baszek zadeklarował, że chetnie by porozmawiał także z moją mamą. No cóż, szczerze w pierwszej chwili, pomysł ten wydał mi się dziwny niezwykle, wręcz niedopuszczalny, nigdy wcześniej taka sytuacja mi się nie zdażyła, ale też nigdy wcześniej nie był to Paweł. Zawołałam mamę i maszerowaliśmy, najzwyczajniej rozmawiając we trójkę. Dziwne, nigdy w najbardziej abstrakcyjnych zakatkach mojej wyobraźni, nie wymysliłabym takiego scenariusza, który zresztą bardzo mi się podobał. To był świetny wieczór, ja chcę jeszcze raz!

05 kwietnia 2007   Komentarze (1)
Pewna_dziewczynka | Blogi