Ach jo! Czyli Krecik i tranzystor...
I było to tak straszyć? Rany boskie, śmiać się chce, gdy odtwarza się te wszystkie komentarze przed egzaminem. Bułka z masłem rzec by się chciało, nie warta tych dwóch nieprzespanych nocy...Na dzień dzisiejszy wiem, że z części matematycznej jestem jakieś 6-7 pkt. w plecy, jak dla mnie, nie jest to tragedia, powiedziałabym nawet, że powód do dumy ;) Choć szczerze, gdy tak teraz mam okazję słuchać niektórych opinii na temat stopnia trudności, to tak ta cała duma mi zanika, bo okazuje się, że połowa Polski będzie miała wynik podobny, a w rezultacie ten rzekomy "wysoki" wynik wiele mi nie da. Byłam dzisiaj w LO I, mojej szkole pierwszego wybioru, żeby się dowiedzieć co nie co o rekrutacji...i moja wiedza niewiele się zmieniła. Pani sekretarka podała mi żółty informator, napisała na nim adres strony internetowej na której można dokonywać rejestracji w danej szkole, uśmiechnęla się i tyle...No, ale cóż, gdybym to ja miała codzień klepać n- razy regułkę, że formularz trzeba wypełnić tak, a tak, to zapewne nie byłabym tą sytuacją szczęśliwa, tym bardziej, że całą instrukcję można bez problemu znaleźć w internecie...ale ja jestem tępa, proszę pani! Ogólnie jakoś ta zmiana po 9 latach szkoły zdecydowanie mnie przeraża. Dobra, ale póki co czeka mnie napisanie arcyważnej rozprawki pt. "Czy emigracja zarobkowa jest dobrą propozycją dla młodych Polaków? ". Tylko co mię to obchodzi? Ja tam się nigdzie nie wybieram, mamy wolny rynek, przepływ ludzi to chyba nie zbrodnia, a że zawczasu nikt im trochę patriotycznego pomyślunku nie wbił do głowy, to już sprawa nie moja, polska nauka raczej nie ucierpi, gdy stracimy kilku hydraulików/murarzy/fryzjerek. Gorzej, gdy autentycznie wybitne umysły nam uciekają, boli to tym bardziej, że coraz żadziej czują oni jakiś obowiązek wobec kraju rodzimego, lecz jak tu czuć obowiązek, gdy przez pół wieku ludzie byli pozbawiani jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoje państwo, gdy byli uczeni niechęci do władz i robili wszystko by ograbiać te władze? Dobrze, ale nie bedę się tutaj rozwodzić nad tym, moje przekonania są naiwne, więc nie bedę się z nimi obnosić. Hmm..o czym to ja miałam napisać? A! Wiem. Cudowna nowina dotarła do uszu moich wczoraj, po skończonym egzaminie, kiedy to odebrałam telefon od mamy. W terminie 28 IV - 03 V 2007r. Alutka będzie przebywać na terenie Czeskiej Republiki. Bomba! Kocham ten kraj, kocham ich język, a jeszcze bardziej kocham ich muzykę ludową! Raj, raj na ziemii! I ja tam będę, i ja będę rozmawiać z czechami, jak szczęście dopisze, to z przystojnymi czechami:P O rrrrrrrrrrany! Lepszej niespodzianki mi sprawić nie można było. Ogólnie nie wiem, jakoś tak chyba w końcu poczułam tą wiosenną atmosferę. Czuję, że coś się święci, że zaraz zza rogu wyskoczy jakiś student i zadeklaruje miłość do mnie:P Niet, ale coś się święci, czuję....nie, no raczej się nie zakochałam, bo niby w kim:P Pierwszym lepszym mężczyźnie na ulicy, ha, już mi przeszło...no dobra, trochę...A jaki dzisiaj miałam sen! Oj Alutka, ty to się nie zmienisz...Właściwie, to doszłam do wniosku, że potrafię sterować tym co mi się śni, hi hi:P Ahhh...kocham śnić, szkoda, że tak rzadko mi się to zdarza...Już zaczynam pleść, dobra, idę zabrać się za rozprawkę...Do zgarnięcia 3000 złotych :P