Zatem nie jestem sama...
Nie widomo kiedy, w sposób zastraszająco szybki, minął miesiąc mojej obecności w LO 1. Podsumowania sobie jednak odpuszczam, bo i czasu zbyt mało, by pozwalac sobie na taką melancholię. Zresztą, zostałam skutecznie zastraszona;) Tak się ino waham, czy mówić, czy nie...Do czego to doszło żeby człowiek na własnym blogu bał się pisać. Nie, nie, oczywiscie nie chodzi o przypalanie papierosami i zamykanie w szkolnej toalecie celem perswaszji, której podjął się sam wychowawca. Lecz skoro już zaczęłam, to i z rozkoszą dokończe, bo ja plotkara jestem i język mam za długi. Działo się to na piatkowej godzinie wychowawczej, gdy juz Dreikopel zasiadł za swoim biurkiem, przybrał groźną minę i zaczął: "no, misie...ja się muszę zastanowić, czy traktować was jak dzieci, czy dorosłych..." w miedzyczasi zza biurka wychodzac i siadając "po turecku" na ławce. Z poczatku nie zorientowałam się, że w ogóle jest to wstęp do przemówienia, to też z żywym zainteresowaniem wpatrywałam się w niego, lecz kolejne słowa nie pozostawiały złudzeń, że jest to mowa oskarżająca, wiadomo jednak, że Ala czas kojarzenia ma trochę bardziej wydłużony od przeciętnego człowieka, nadal więc patrzyła się na niego cielecym wzrokiem, nie była jednak osamotniona, ten sam wyraz twarzy przybrało jeszcze kilkanaście innych par oczu. Jedna z ich włascicielek, widac najzuchwalsza z nieuświadomionej grupy, spytała się wprost, "ale o so chodzi?". Dreikopel zeskoczył z ławki, zblizył się do tablicy, po czym nakreślił trzy litery "w w w". Ala wyjatkowo szybko skojarzyła te litery jako pierwszy człon adresu stron internetowych, z przyczyny wiadomej, jej serce zaczynało bić coraz szybciej, nie chciała zwiekszać zawartosci kredy na tablicy, dociekliwa niewiasta, pytała jednak jeszcze natarczywiej, o jaką stronę chodzi, a Dreikopel spełniał jej życzenie dopisując kolejne litery niczym w zabawie w szubienicę...Dzieki Bogu, już po pierwszej mogłam odetchnąć z ulgą. Ktoś inny musiał w tamtej chwili brudzić podłogę. Stanęło na tym, że na tablicy widniał napis www.epuls.pl. Wbrew pozorom, zdecydowana większość wiedziała w tym momencie już o co chodzi, może nie bezpośrednio, ale zdawali sobie sprawę z tego, że ktoś najzwyczajniej napisał coś niewłaściwego, a pocztą pantoflową niefortunnie doszło to do samego Dreikopela. Odbyła się oczywiście z tego powodu pogadanka, że on jest lojalny, i nielojalnosci wobec siebie tolerować nie będzie, kto tego nie rozumie może szukac miejsca w innej szkole, a także, że to co się dzieje w klasie, ma w tej klasie pozostawać etc. oczywiście mówił to w formie bardziej kontrowersyjnej, siedząc na ławce. Przesłanie było takie, że jeśli jeszcze raz zobaczy, że któreś z jego uczniów obrabia tyły jemu i reszcie, to konsekwencje bedą bolesne, krwawe i tworzone w ciemnym zaułku. Jak się możecie domyslić, dotyczyło to także takiego blogowego pisania, a ja, wiadomo, że żyję z obrabiania tyłów innym, że jest to moją jedyną radoscią. No cóż, ciemny zaułek czeka. Po raz kolejny powtarzam, zdaję sobie sprawę z tego, że to kwestia miesiąca, gdy ktoś wpadnie przypadkiem, bądź też z uprzejmości kolegi Filipa, na ten blog i na swoja obrone nie mam nic.
Wczoraj wracając ze szkoły, na przystanku, spotkałam Miśka. No Misiek, Misiek Lipski. Kumpel z odsiadki w gimnazjum. Urósł nam chłopiec przez te wakacje, wyprzystojniał i tyle miał do powiedzenia, że przez 2 godziny gadaliśmy przed moim domem. Gadalismy, taaak, kto gadał ten gadał, Misiek nawijał i nawijał, a ja z wyrazem oczu "tak, to fascynujace" go słuchałam. Chyba nie odczuwał dyskomfortu z tegoż tytułu, że ograniczałam się jedynie do potakiwania, gdyż nawet próbując się wtrącić z jakąś bardziej rozwinietą wypowiedzią, Michał jakby tego nie dostrzegając swoją wypowiedź ciagnął, a ja naprawdę bardzo nie lubię, gdy już uda mi się skleić z myśli coś dłuższego i to publicznie z siebie wydusić, a wtenczas ktoś śmie mi przerywać. Właściwie już wysiadając z autobusu miałam go dość, to znaczy dość nie tak dobitnie, by w myśli przezywać go debilem, ale by mówić "odejdź, bo za chwilę Alutka już nie bedzie tak miła" i owszem, choć jak wiadomo, wszystko to rozgrywało się jedynie w mojej głowie, podczas gdy na twarzy wciąż gościł wyrozumiały usmiech...i oto on w sytuacji nastepującej postanowił mnie odprowadzić pod dom. Nooo, looodzie! Wszystkie psy we wsi pozdychały, że też Michaś wpadł na równie osobliwy pomysł. Z tej strony to ja go nie znałam. Zgodziłam się, bo przecież odmówić nie wypadało. Zapewne wiecie, że Ala jest wyznawcą freudyzmu i wszystko zwykle dopasowuje do teorii tego pana, Michaś owszem zdawał się lubić rozmawiać ze mną o Łysiaku, czasem pracę domową z matematyki dał zerżnąć, ale żeby tak do domu mnie odprowadzać? To by sugerowało, że jest mną zainteresowany...phi, to się porobiło...wypytywał się nawet, o której zwykłam kończyć lekcje...haha, dobre, no dobry żart mi pan rezyser w moim Truman Show zrobił. Może jeszcze ktoś chce mnie odprowadzać do domu? Panowie adoratorzy phi, teraz to się wypchajcie, ja jestem kobieta po przejściach!