Rozłąka z komputerem tydzień drugi...
Śmieszna sprawa, siedzę sobie właśnie kulturalnie w bibliotece, próbując wejść na mego bloga, gdy przed moimi oczami wyskakuje mi komunikat "Dostęp zabroniony. Kategoria: pornografia". Żeby tam jeszcze moje nagie fotki były, to bym zrozumiała, ale w przypadku następującym? Ah, rozumiem, tu chodzi o nagość taką metafizyczną, że niby autor obnaża się całkowicie ze swoich myśli, no tak, własnemu dziecku bym nie dała tego czytać. Dobrze, lecz nie o tym dzisiaj mówić będziemy, jeszcze tylko droga dygresji a propos Boskiego Krzysztofa. Przez 16 lat mojej edukacji, czy to szkolnej, czy pozaszkolnej, od lat najmłodszych wbijane mi było, że nie wygląd się liczy, nie szata człowieka zdobi. To jest oczywiście wierutna bzdura, bo gdyby tak było, gdyby mężczyźni żenili się z fizycznie niepociągającymi kobietami w wyniku dziedziczenia dzieci miałyby garbate nosy i oczy po przekątnej twarzy. Wygląd się liczy, choć ludzie wykształceni wiedzą, że nie stanowi on jedynego kryterium wartości człowieka. To biologia, ale różnica pomiędzy małpami a nami ludźmi jest taka, że my zdołaliśmy ją przez te kilka tysięcy lat bardziej lub mniej okiełznać. Może Krzysio nie jest przystojniachą, ale to co sobą reprezentuje obecnie jest według mnie godne uwagi. Jeśli przyjmiemy, że jest kibolem i nazistą, to sorry Winnetou, ja według tego schematu jestem i kibolem, i nazistą, i homofobem. Wszystko w jednym swoisty eintopf. Tak, tak, zresztą porzućmy już te niedorzeczności. Miedzy nami, co prawda nie chcę nikogo straszyć, ale Krzysio jest tym jednym z ładniejszych z mojej listy Obiektów Westchnień;).
Co słychac u panny Alicji K.? Jest nie tak ciekawie jak mogłoby się wydawać, szlabany nadal są, ale nie cierpię przesadnie z powodu nazbyt oziębłego stosunku moich rodziców do mnie. Zdaje się, że ten kawałek gumy potraktowali jako szczeniacki kaprys. I jak najbardziej cieszę się z takiego obrotu sprawy, gorzej byłoby, gdyby doszli do wniosku, że ich niespełna 16 letnia córka rozpoczęła już życie płciowe. Brrr, nie, nie chcę nawet myśleć, że oni mogliby tak pomyśleć. Ale na ich miejscu czułabym się niesłychanie nieswojo, wszak nawet nie podjęli ze mną jeszcze "poważnej rozmowy"(o tym skąd się biorą dzieci), a tu nagle okazuje się rzecz równie zaskakująca. Nawet jeszcze dnia nie było, że przyprowadziłam jakiegoś "kolegę" do domu... I nie zanosi się na to by taki dzień był. A, pan adorator, Misiek zrobił się ino nachalny, musiałam porzucić złudzenia, że jestem dla niego ofiarą jedynie do męczenia swymi opowieściami, gdy w esemesie zapytał się mnie, czy nadal latam za brodatymi studentami. Cóżżż... Oj Miśku, Miśku. Nie latam, bo damie nie przystoi :P Taka jest wersja oficjalna, w rzeczywistości pewnego dnia rzekłam: - idźcie wy wszyscy w diabły - i "skończyło się lovestory". Zresztą studenci to jeszcze dzieciaki - powiedziała 16 letnia Alicja K. :> Prawda jest niestety taka, że sama Alutka emocjonalnie stoi gdzieś na poziomie 6 latka, któremu trudność sprawa artykułowanie chociażby podstawowych potrzeb. A może to tylko kamuflaż? Dobra, ustalmy wersję, że mam to gdzieś, gdy książe się zjawi będzie fajnie, gdy się nie zjawi będzie jeszcze fajniej, bo jak już kiedys prorokowałam, mieszkać będę w chatce na dalekim Kaukazie i kota mieć bede imieniem Bogdan...czarnego. Nie, nie o tym miałam pisać...W sobotę szykuje się spotkanie klasowe w mojej byłej szkole, obawiam się jednak, że frekwencja będzie niska, gdyz wszystko wskazuje na to, że jestem jedną z 7 osób, która w ogóle o jakimkolwiek spotkaniu wie. Szkoda, zależy mi na tym, by spotkać ich znowu, nawet dziewczyny. Nawet pewna kontrowersyjna myśl nachodzi mnie, by się z nimi pogodzić, ale i tak się nie odważę... Tym mało optymistycznym akcentem chyba kończę. Ta rozłąka z komputerem wychodzi mi raczej na dobre...