• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Archiwum 01 stycznia 2008


Szympańska zabawa...

Dziwnie tak jakos mam, że gdy poczytam o nieudanych Sylwestrach innych, to od razu mi lepiej. Nie do tego stopnia jednak bym nie pisała jakimż pasmem nieszczęść jest moje życie. Chociaż, właściwie mi przeszło. Wszystko to jest kwestia podejścia. Podejrzewam, że gdybym jednak podjęła się realizacji swoich planów, to niezadowolona byłabym w stopniu równym, jeśli nie większym, bo przepuściłabym większość swoich pieniędzy bez potrzeby i zapewne utknęłabym na jakimś dworcu. Sylwester z kloszardami? To mogłoby być nawet ciekawe, oni zawsze mają dużo do opowiedzenia...z pewnością rzeczy ciekawszych niż Misiek Lipski. Jak on mnie wczoraj wymęczył, jaką ja miałam ochotę zrobić mu krzywdę, ale noworoczne postanowienie mi tego wyraźnie wzbraniało, od Nowego Roku w końcu postanowiłam nie zabijać ludzi. Zachciało mu się esemesować, a Alutka - ofiara losu - niestety powiedzieć mu: "Misiek nie zawracaj mi szczególnie rozpasłej po świętach części ciała" nie potrafiła. Tak też przez calutki wieczór 31 grudnia musiała odpowiadać na esemesy, co śmieszniejsze Misiek na Nowy Rok życzeń mi nie złożył. Zreszta jak większość społeczeństwa prócz Bacha, Gołoty i...tu niespodzianka, pana Sławomira z Warszawy. Czy ktoś pamięta jeszcze ta postać? No właśnie, sama miałam problemy z ustaleniem jego tożsamości, lecz w końcu skojarzyłam numer telefonu. W tym przypadku postąpiłam niestety nieładnie, może trochę ze strachu - panu Sławkowi życzeń nie wysłałam, bo to by z drugiej strony wplątało mnie w rozmowę z nim, koniecznośc wyjaśniania, dlaczego przed kilkoma miesiącami najzwyczajniej przestałam się odzywać. Znajomość z 29 latkiem to jednak w pewnym sensie przegięcie, a może jak Misiek zaczął mnie nużyć? Nie wiem, ale w każdym razie co za dużo, to niezdrowo jak mawia stare porzekadło i Alutka jakiś limit osób, z którymi rozmawia musi mieć.  Aaaa jeszcze wracając do zyczeń, to nieomieszkała mi ich złożyć w sposób osobliwy również panna Justyna, co prawda dotyczyły one świąt i widniał przy nich epitet "szmatko", ale dobre intencje się ponoć liczą. Tego wieczoru własciwie mogłabym być wyzwana od najgorszych, a i tak bym nie zareagowała. To tylko słowa, a ja w towarzystwie Marylki Rodowicz i Shakin Stevensa w telewizji w żaden sposób bronić się nie mogłam, bo co bym nie powiedziała tego czasu, byłoby to karykaturalne, tak jak karykaturalna była moja postać celebrująca swą samotność z udziałem wyżej wymienionych znakomitości. Szampańska zabawa musiała jednak kiedyś dobiec końca, w okolicach godziny 2, kiedy to przepędzono mnie sprzed komputera poszłam spać i spałam tak do godziny 11 dnia dzisiejszego. To co zobaczyłam za oknem wzbudziło we mnie grozę. Za oknem leżał śnieg. Biały, zimny, mokry. Ciężko było mi się pogodzić z tym faktem tym bardziej, że jeszcze wczoraj pogoda była całkiem dobra, do tego stopnia, że odważyłam się wyjśc na rower. Pierwotnie planowałam jechać do Unieszewa i później przez Gietrzwałd, krajową 16 do Olsztyna, ale już w Bartągu doszłam do wniosku, że jak na taką wycieczkę ubrałam się z deka nieodpowiednio. Założyłam 2 podkoszulki, jedną bluzę, leginsy i na to krótkie spodenki, z szafy jeszcze wyciągnęłam jakieś stare trampki. Wyglądałam dziwacznie, ale jeszcze bardziej dziwacznie wyglądałam w kurtce, więc wybrałam opcje nałożenia zamiast niej dodatkowego podkoszulka. Czego to kobiety nie zrobią, by dobrze wygladać:P Właściwie chciałam zawracać, ale uparłam się by zobaczyć jak tam moja kondycja i wjechać na wspominaną kiedyś 60° górkę. Rozsapałam się przy tym jak panie w filmach po 23, ale udało się. I gdy już tego dokonałam, pomyślałam, że wrócę, jednak zrobię to ulicą Warszawską, która jest drogą tranzytową. Wbrew pozorom nie planowałam w ten sposób samobójstwa, nawet tirów duzo w owym czasie nie jechało a i stan tej drogi wydawał się jakby lepszy od czasu, kiedy ostatni raz na niej gościłam. Jedynie jakiś palant w czerwonym volkswagenie odważył się użyć klaksona i właściwie pokazałabym mu kozakiewicza, gdyby nie fakt, że na drodze tego typu lepiej jest trzymać obie ręce na kierownicy. Zachęcona brakiem kolizji, z ulicy warszawskiej miast do domu skręciłam w kierunku miasta, sprawdzić co tam słychać w cywilizowanym świecie. Ludzi niestety na uliacach było mało, ale i tak ta skromna garstka żywo reagowała na mój niecodzienny wygląd. Chociaż kazdy kolejny przejechany metr zwiększał moje szanse na złapanie zapalenia płuc, to potęgował również moje dobre samopoczucie. Własnie tego mi było trzeba, tylko teraz gardło tak jakby wysiada... motylem jestem?
01 stycznia 2008   Komentarze (3)
Pewna_dziewczynka | Blogi