• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
31 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Archiwum 17 stycznia 2008


Hulaj dusza bez kontusza...

Gdybym wierzyła w różne znaki na Ziemi i niebie objawiające się człowiekowi celem nawrócenia go na pewien tor, z którego on właśnie ma zamiar skręcić, to wzięłabym sobie do serca dzisiejszy atak ojca, który uprzedzał mnie, że jeśli jeszcze raz wyjdę z domu nie informując go o swoich planach, to będę tego żałować. I rzeczywiście wierzę, że będę tego żałować, ale postępująca depresyja i rutyna w jaką ostatnio popadłam nie pozwala mi postąpić inaczej jak wsiąść jutro do pociągu. Tumiwisizm wtórny, że tak to nazwę. Bo wszystko jest do dupy nie bawiąc się w zbędne eufemizmy. Zakochałam się, ale jak to w telenowelach bywa, on nie wie, że ja jestem zakochana, a nawet jeśli wie - to rzecz jeszcze gorsza - ignoruje moje umizgi. Ja z kolei nie mam odwagi by mu napoknąć o tym w sposób bezpośredni obawiając się, że mi się zwierzyna spłoszy. Poza tym ta zwierzyna wbrew pozorom nie zalicza się do łownej, lecz drapieżnej, dlatego jakby nie patrzeć to raczej on ma we krwii potrzebę polowania i nie lubi, gdy mu się padlinę pod nos podtyka. Coś na wzór błędnego koła zatem tu mamy, bo być może nasz zwierzak na mnie poluje, lecz czeka na jakiś pomyślny znak z mojej strony, a ja z tej strony drugiej żadnych znaków mu nie daję, bo sie boję by się nie przestraszył. Czyli materiał na kolejnych 1000 odcinków "Mody na sukces", czekam na tantiemy. Ten stan tak straszliwie mnie przybija, a wszystko to przez to, że straciłam dystans. Dystans to wbrew pozorom rzecz niezwykle przydatna, może nie mówię tu o tym, by na wszystkich patrzeć z góry, ale jeśli o braniu wszystkiego z przymróżeniem oka i owszem. Łatwiej i zabawniej się wtedy zycie przeżywa, a bez tego człowiek jest nadętym burakiem. I ja się niestety kimś takim robię. Męczy mnie cała ta sytuacja, ale z czystej wygody jej zmieniać nie będę, bo nie chcę stracić tego co mam. Może to błąd, ale znowu nie ma co tego rozpatrywać w kategoriach "błędów życiowych", zresztą czas pokaże o co w tym wszystkim chodzi.

 

Wróciłam z Naglad, niewiele się tam działo i właśnie z tej przyczyny tam pojechałam. Stwierdzam, że byłam tam za krótko. Miałam jechać już w poniedziałek, ale dowiedziałam się, że  następnego dnia Paweł będzie w Olsztynie, więc szybko swoje plany skorygowałam i zamiast jechać rowerem do Naglad, Naglady jedynie minęłam, wspominając letnie przejażdzki przez Unieszewo. W trakcie mojej wycieczki okazało się zresztą, że temperatura jest mniej więcej na pograniczu zera, o czym informowały mnie wszystkie przydrożne kałuże będące w stanie stałym, lecz mimo to zdołałam sobie zachlapać błotem tryskającym z pod koła cały plecak, o tyłku juz nie wspominając. Była to rzecz jednak w tamtych okolicznościach i tak mało ważna, najwięcej uwagi skupiałam bowiem na tym by jakoś dojechać do domu. Przeceniłam swoje siły do tego stopnia, że już przy wjeździe z Łajs na krajową 16 - tkę chciało mi się rozpaczliwie wołać "Mamusiu!". Mamusia jednak nie nadchodziła, dzieki Bogu o całej wyprawie nie wiedziała, bo zamiast krzty współczucia ofiarowałaby mi kilka razów ścierką za głupotę. Bo to w sumie był pomysł głupi, coś za szybko poczułam wiosnę. Nie ja jedna w każdym razie, dwa koty na unieszewskim dworcu, gdzie zawsze robię sobie przerwę najwyraźniej poczuły ją również, bo zaraz po tym jak zeszłam z roweru jeden z nich, ogromny, łaciaty kocur się na mnie rzucił i domagał się głaskania, na co ja posłusznie przystałam, lecz ten drugi, mniejszy, bardziej też płochliwy jakby, nieśmiało próbował wdrapywać się na moje kolana. Niestety te były już zajęte, co wyraźnie komunikował łaciaty groźnym burczeniem. Ale mały ciągle próbował, w końcu zorientowałam się, że na moich kolanach niekoniecznie mu zależy, a przynajmniej nie tak bardzo jak na wejściu na łaciatego...No, łaciatą własciwie, z homoseksualizmem wśród kotów się jeszcze nie spotkałam. Łaciata jednak wysoko się ceniła i wyraźnym prychniecem dała do zrozumienia, że byle mruczek na nią włazic nie będzie. I takie to życie niedobre, drogi mruczku...

 

Wiosnę za szybko poczuła również pewna mucha bzycząca mi z rana nad uchem w moim nagladzkim pokoiku, lecz ta historia bezwzględnie skończyła się bez happy endu, bowiem we mnie obudził się instyntk mordercy i musiała zginąć. Tak to bywa, że czasami znajdujemy się w niewłaściwym miejscu i czasie, o porze zbyt wczesnej. Morał z tej przypowieści nasuwa mi się całkiem nieciekawy, głosi bowiem, by zbyt szybko wiosny nie czuć, by nie urządzać sobie wiosny ludów, a ja w końcu jutro jadę do Sopotu... Mam cykora, bo może się to skończyć źle, bo mam przeczucie, że bardziej będę się przejmować konsekwencjami niż cieszyć wyjazdem. I będę się nudzić, bo samotność to stan wiecznej nudy, do której można przywknąć lub walczyć jak z wiatrakiem. Czy warto?

17 stycznia 2008   Dodaj komentarz
Pewna_dziewczynka | Blogi