Nie dorosłem do swych lat...
Niestety przyjemny czas legalnego nic nierobienia dobiega końca. Smutek mój tym większy, że dopiero w drugim tygodniu udało mi się pokonać swoje lenistwo i zagospodarować dzień w sposób bardziej różnorodny. A tu masz, już tylko kilka dni dzieli mnie od powrotu do szkoły, gdzie już pierwszego dnia - trach! klasóweczka z matematyki, której pomysłodawcą jest znany ze swej kontrowersyjności pan Krzysztof S. pseudonim Stachursky. Tym jednak razem planuję się solidnie przygotować, nie to żeby od wyskakiwać z oceną bardzo dobrą, ale taka czwóreczka mi się marzy... Ogólnie tak mówiąc, to odnoszę wrażenie, że przechodzę klimakterium. Napady gorąca, wahania nastrojów... Drodzy czytelnicy, chyba przekwitam. No bo przecież 13 lat już nie mam, zatem całego mojego irracjonalnego zachowania pod dojrzewanie już się podczepić nie da. Szczerze mówiąc dobija mnie mój wiek, no, może nie tyle wiek, co ciagła jego zmienność. Powoli czuję zewsząd już presję przedmaturalną, a te wszystkie pytanie o studia... Czuję się bardzo zagubiona. Im bliżej matury, tym bardziej nie wiem do czego mogę się nadawać. Czy lepiej harować przez 5 lat studiów i później mieć mało przyjemności z pracy, lecz życ w dostatku, czy też pójść na jakiś zupełnie nieprzydatny kierunek i mieć satysfakcję? Podstawowe pytanie, miec czy być. Prędzej czy później musiałam przed nim stanąć. Właściwie, bez obłudy, życie w małym murowanym domku w lesie całkowicie by mi odpowiadało, ale jednocześnie boję się, że ten domek w rzeczywistości będzie małą kawalerką w bloku, gdzie co noc będe musiała wysłuchiwać kłótni sąsiadów. No i rodzice, czy oni mogliby zaakceptować to, że ich córka zdziwaczała i miast iść na jakiś porządny kierunek chce studiować dajmy na to wzornictwo i żyć jak pustelnik? To wszystko jest ponad moje siły, a nie mogę już mówić, że mam jeszcze czas, bo już teraz musze się zdecydować jakie przedmioty zdawać będę na maturze. Miałam być prawnikiem, ale wielkomiejskie życie mi się nie uśmiecha, ja chcę spokoju. W pierwszej kolejności chcę być matką, pełnoetatową, a nie na pół dnia. Jednak nawet gdyby mi się to nie udało, bo w końcu przez powietrze w ciążę nie zajdę, a mężczyzn potrafię kochać jedynie na odległość, to i tak nie wyobrażam sobie siebie w roli Magdy M. Ale z czegoś zyc będę musiała. I nie wiem, czy liczyć mam na pogłoski o moich literackich zdolnościach. W gruncie rzeczy nie wytrzymałabym na żadnym kierunku, który zmuszałby mnie do interpretacji utworów literackich. A zdaje mi się, że to może się zawierać zarówno we wszelkich filologiach jak i dziennikarstwie. Koszmar... Powinnam studiować coś, co mnie rzeczywiscie interesuję, ale...właśnie, ale prócz lenistwa i wzdychania do mężczyzn nie interesuje mnie nic. Przeciez ja jestem jeszcze dzieckiem!
Nie o tym zreszta miałam pisać... Wczoraj, po tym jak mama włączyła telewizor i zignorowała moje wezwanie do ściszenia go, trafiłam na strych, gdzie postanowiłam zrobic porządek i urzadzic sobie pokój. Jak dobrze pójdzie, to do wiosny uwinę się z porzadkami...Przy okazji wstępnych ogledzin trafiłam jeszcze na jakieś kwity z podstawówki podsumowujące moje dokonania i trochę się zdziwiłam, bowiem już od pierwszej klasy, wychowawczyni okreslała mnie jako "dziewczynkę miłą, spokojną, zamknietą w sobie". To wskazywałoby na to, że nawet w tak wczesnych latach byłam fałszywa... Ehh...kim ja własciwie jestem..