Rekolekcje w szafie?
To się nazywa złośliwość! Nie wiem jedynie czyja, na kogo mam zwalić to, że akurat na czas planowanego wyjazdu pogoda zmieniła się tak diametralnie. Przecież jeszcze w czwartek świeciło słoneczko, jeszcze w czwartek musiałam się zmagać z samą sobą, by trafić do szkoły. Teraz, gdy mam względnie wolne, okazuje się, że ma padać śnieg. Panie reżyserze, trochę słońca, proszę! Tym wieksza to złośliwość, że zauważyłam, że zgłosił się jakiś anonimowy "nick", czyli właściwie sprawa kompana również mogła być zamknięta, ale... nie, bo jakiś idiotyczny orkan Emma się pojawi, bo jakieś niepomyślne fronty atmosferyczne zmuszą mnie do pozostania w domu, a dokładniej w szafie, bo przecież nie powiem rodzicom, że mam rekolekcje. Złośliwość! Nawet miejsce zdołałam już wybrać, chciałam jechać w mazurskie strony, do Ządźborka, pospacerować trochę, trochę zdjęć popstrykać i nic z tego nie wyjdzie... Jak zwykle. Może ja w ogóle nie powinnam takich rzeczy planować, może powinnam wsiadac do pociągu za każdym razem, gdy świeci słońce i mam na to wyraźną ochotę? Nie pisać o tym na blogu, bo gdy tylko to robię okazuje się, że coś staje mi na drodze. Istotnie, nie mam pojęcia, w cziych rękach jest ten blog. I dlaczego nie miałby być w rękach moich rodziców? Teraz wszyscy są na czasie, na co mi było uczenie mamy obsługi Internetu... Podjęłam zatem decyzję. Wszelkie moje zamiary będę nosić w sobie. Do lektury pozostawię jedynie wnioski, opisy wypraw. Brutusy, wy moje. Zbyt leniwa jestem by się przenosić...
Biblioteka Welcome to...