Plany na maj...
A niech to, motyla noga! Przegapiłam dzień wagarowicza, doprawdy nie wiem jak to się stało. A miałam właśnie taki ambitny plan, by udając, że ja nie bedę obchodzić takich plebejskich świąt, normalnie pójść tego dnia do szkoły. Wszelkie inne rozwiązania w mojej sytuacji ocenowej są raczej niewskazane, ale i tak cały plan wziął w łeb, okazało się bowiem, że 21 marca wypada w Wielki Piątek, czyli dzień ustawowo wolny dla uczniów, a nawet jeśli ktoś uparłby się w ten dzień zarządzać zajęcia, to pogoda i tak była w ten dzień na tyle zniechęcająca, że frekwencja zapewne niewiele odbiegałaby od tej z normalnych dni. "Życie, życie jest nowelą" aż chciałoby się zanucić te niezwykle trafne słowa śpiewane swego czasu przez Ryśka Rynkowskiego(Rysiu nie gniewaj się, że ja tak na Ty do Ciebie - wszystkie Ryśki to porządne chłopaki). Fortuna ogólnie mi ostatnio nie sprzyja. Co prawda nie chcę tutaj zaczynać litanii jakaż jam nieszczęśliwa, bo nie o to chodzi, ale za co się nie wezmę, to źle się z ta rzeczą robić poczyna. Zacznę planowac jakis wyjazd - pogoda się psuje, przychodzę do szkoły - (niespodzianka Alutka!)ląduję pod tablicą, uczę się do klasówki - w najlepszym przypadku dostaję dwóję, zakochuję się i w jednej chwili mam ochotę wszystko wykrzyczeć i uciec przestraszona tym, co zrobiłam. Dobrze, że chociaż od tego się wstrzymuję. Co zatem powoduje, że jednak o tym piszę? Otóż kolejny plan, który ulec bedzie musiał całkowitej zmianie. Wiecie już pewno dobrze, jakaż to wielka impreza szykuje się co roku w maju na jednej z olsztyńskich dzielnic, zwanej kortowo. No, kor...korto...kortowiada oczywiście - juwenalia. Dotychczas ciagnęło mnie tam ze względu na ilość studentów, którzy po pewnej ilosci alkoholu zupełnie przestają już być wybredni w doborze samic, stąd Alutka mogła upatrywac tam swojej szansy, lecz jako, że takie znajomosci zawierane sa w konkretnym celu i krótka mają datę przydatności, to nawet chęci na podobne rzeczy nie miała. Można powiedzieć, że przychodziła tam by sobie popatrzeć, westchnąć i połudzić się, że a nuż znajdzie tam jakąś bratnią dwudziestokilkuletnią duszę, która dostrzeże małą dziewczynkę stojącą na uboczu. Ale nie, oni sobie hulają, tarzają się w błocie, a ja stoje jak ta sierota i marznę. Tym razem miało być inaczej, Alutka miała zapuscić focha i spokojnie spać w swoim łóżku, to ani studenci jej juz nie pociągają (ja mówiłam, że to jest choroba postepująca) i pchając się tam już dwa razy zdołała zrozumiec, że takie gawiedziowe imprezy nie są jednak w jej typie, lecz... pewnego piątkowego poranka, na pierwszej stronie pewnej gazety przeczytała wypisany gruba, wyraźną czcionką tytuł "KULT ZAGRA W OLSZTYNIE", nie była to jednak zapowiedź zwykłego koncertu. Na złość, normalnie na złość biednej Alutce była to informacja odnośnie kortowiady. Kultomania jak już kiedys pisałam niby mi przeszła, ale zdradzę wam jeden sekret, tylko cichooo... KOCHAM głos Pana Kazimierza. Dlatego nie moge sobie odmówić przyjemności wysłuchania po raz kolejny przykładowo "Dziewczyny bez zęba na przedzie" albo "6 lat później". Ten facet ma charyzmę. Ale jak życie znam, to gdy juz się napalę na cały ten kocert, cos pokrzyżuje mi plany... bo trzeba żyć spontanicznie...
Kto chce mieć Alutke na karku i się z nią zabrać?