Z okazji dnia słonecznego, tytułu nie będzie......
Skończmy z tymi głupimi smutami. Zacznijmy znów od nowa, nawiwnie wierzmy, że bedzie dobrze. Ha ha ha, dobra, dosyć tej radosnej propagandy. Słońce owszem świeci, lecz to nie powód by Alutka miała być szczęśliwa, w końcu kto ma więcej much w nosie od niej? Nikt, otóż to. Oczywiście, brakuje mężczyzn, dokładnie jednego, choć ilością większą nie śmiałabym pogardzić, byleby jednakowo darzyli mnie bezwzględnym uwielbieniem. Lecz to znowóż powód do rzewnych notek nie jest, tym bardziej, że jednak pojawił sie na horyzoncie pewien samiec, o którym prawdopodobnie zdołałam juz tu kiedyś wspomnieć (vide notka z 23 VII 2007). Nazywa się Jakub, jest studentem prawa. Czy urodziwym? Niekoniecznie. Czy szarmanckim i zabójczo inteligentnym? Również nie. Dlaczego zatem Alutka? Bo to jest zemsta, rozkosz bogów! Buahaha! Zarzekał się przez rok, że nie spotyka się przez internet i takie pitu-pitu, a gdy przed dniami kilkoma wysłałam mu zdjęcia swej zacnej osoby z miesiąca września, kiedy to jeszcze byłam wychudzonym wielorybem, nagle doszedł do wniosku, że spotkać można by się było. Ja dziękuję za takiego dżentelmena, który patrzy jedynie na szerokość tyłka i objętość biustu. Trochę go jeszcze pozwodzę, ale chleba z tej mąki nie bedzie jak mówią piekarze. Wykorzystam go, będzie mi robił za towarzysza, lecz gdy przypadkiem ulegnie moim wdziękom, ja powiem hola-hola, mam już swojego don juana. I nie ważne, że ten don juan nie zdaje sobie sprawy, że jest mój, ja mogę poczekać i będe tak czekać, dopóki nie znajdzie jakies niewiasty, bo wtedy to niestety game over, ja w niszczenie cudzych związków bawić się nie będę. Obawiam się, że i tak by mi to nie wyszło.
Niedługo, gdy już słońce będzie stałym elementem olsztyńskiej pogody, rozpocznę sezon rowerowy. Na początek standardowo kierunek Unieszewo, później pobawię się trochę w poszerzanie horyzontów i mam nadzieję, że uda mi się dotrzeć gdzieś w okolice Zgniłochy, może Olsztynek odwiedzę, ale to już plany bardziej wakacyjne. Z pewnością noszę się z zamiarem wyjazdu do sławetnego już Rucianego - Nidy, co prawda nie rowerem, lecz może z rowerem. Zatem, aby do lata...