Kontakty międzynarodowe...
Po raz kolejny się ino waham. Założyłam bloga, wstępnie zdołałam się zapoznać z nim, wszystko się ładnie zapowiadało, a tu bach!(nie, nie ten Bach, ani Ty Bachu) Już wiem, że nie bedę na nim pisać tego, czego chcę. Poznałam pewnego Czecha. Ach jak dumnie to brzmi, lecz w rzeczywistości czasownik "poznałam" ulega w tym przypadku sporemu nadużyciu. Zawsze ciągnęło mnie do obcokrajowców, body language i te sprawy:P Dlatego korzystając z tego, że na bloggerze jest ich całkiem sporo, w wyniku szybkiej selekcji znalazłam sobie Czecha. Czecha, bo czeski to piękny język, chwilami przypominający zarchaizowaną polszczyznę, do nauki którego już od dłuższego czasu się zbieram i nijak mi nie wychodzi. Wybrany przeze mnie Czech ma na oko 25 lat, nie wiem dokładnie, bo to jeszcze nie ten etap. Wygląda na takiego trochę samotnika, ale jednocześnie z głową ma chyba wszystko ok. Celem rozpoczęcia znajomości kilka dni temu napisałam na jego blogu komentarz. Jakieś bzdury, bo nie spodziewałam się, że cokolwiek zrozumie i czekałam na odpowiedź. Ta przyszła juz nastepnego dnia i jakaż niespodzianka mnie spotkała? Nasz Czech, zwany Martin(oj mam jakieś złe skojarzenia z Martinami) czyli w tłumaczeniu na polski Marcin, ma matkę Polkę. Szczena oczywiście mi opadła, bo żebym to wiedziała, to bym jakiś wielce elokwentny komentarz wyskrobała, jakieś "ą", "ę", o polityce czy efekcie cieplarnianym, ale kilka linijek dalej przeczytałam, że już niekoniecznie dobrze tym językiem włada. Natomiast w komentarzu kolejnym napisał mi, że trochę czytał moje notki(na bloggerze) i mówi mi żebym się nie smuciła, że jak podrosnę to bedę miała jeszcze większe problemy. Cholery można dostać z tymi wszystkimi mężczyznami powyżej 17 roku życia. Czy oni mają jakiś problem, siostry szukają, muszą się dowartościowywać przyjmując ten mentorski ton? Mam dwóch starszych braci, to mi w zupełności wystarcza, nie potrzebuję kolejnego. A prawda jest niestety brutalna, mając 25 - 26 lat o życiu niczego się nie wie. Można co prawda przeczuwać, że żony nie znajdzie się na dyskotece, że lepiej nie mieć kaca będąc w pracy, ale o życiu nie wie się jeszcze niczego i robi się czasami potworne głupoty uciekając przed odpowiedzialnością. Ja niestety nie jestem mądrzejsza, ale za każdym razem słysząc taki to głos emerytowanego kierowcy tira, wewnetrznie się burzę i mam do tego prawo, chociaż od kilku dni liczba moich lat wynosi 17 i co raz wiecej rzeczy nie wypada. Wracajac jednak do Marcina, to może pocieszanie nie wychodzi mu najlepiej, ale bardziej uwagę zwróciłam w tamtym momencie na to, że on rzeczywiście musiał te moje bzdury rozumieć. O czym pisałam? A, nieważne, ale pisało mi się całkiem dobrze i wylewnie, lecz skoro nasz Marcin jednak "polski rozumieć", to przecież nie mogę sobie pozwolic na wpisy o złamanym paznokciu. Ehh, gdzie bym sie nie przeniosła, tam nie mogę być szczera. A od pisania w zwykłym diariuszu to rączka boli, szczególnie przy mojej wylewności. Poza tym ja wcale nie chcę uciekać od Marcina, tu się może zdarzyć coś ciekawego, a wakacje przecież nadal trwają;) Może niedługo przejdziemy na mejla, wiecie, kolejny etap:> Tymczasem z rzeczy przyziemnych, rzecz mnie nieprzyjemna dzisiaj spotkała, albowiem gdy swe oczęta otworzyła i spojrzałam na ekran mojej komórki, nie tylko nie zobaczyłam żadnej nowej wiadomości, ale jeszcze przeczytałam komunikat o następujacej tresci: "karta sim nieaktywna". Nooo i co teraz? Z urywkowo czytanych wpisów na forach internetowych wynikałoby, że mój numer przepadł gdzieś w eter i juz go nie odzyskam. To mnie martwi srednio, bo i liczba osób, które ten numer znała była niewielka, a tych, które go uzywały równa zeru, ale... Niedawno odnowiłam umowę z operatorem i obawiam sie, że przy takim obrocie spraw będę musiała płacić jakies kary... Co prawda niedawno miałam urodziny, trochę się wzbogaciłam, ale jest mi to wybitnie nie na rękę, bo zdołałam już wymyślic inny plan inwestycji tych pieniędzy. No tak, bo należałoby jeszcze nadmienić, że moge wiedzieć dlaczego ta karta sim jest nieaktywna, podejrzewam, że się do tego przyczyniłam... Wczoraj wieczorem mi się troche nudziło... Leżałam sobie w łóżku i pomyślałam, że może poprzeglądam sobie internet w komórce, później coś tam sobie ściągnęłam i nagle bach!(nie, nie ten Bach, ani Ty Bachu)przyszedł sesemes, że rozmowy wychodzące i przyjmowanie wiadomości jest zablokowane. No to ja sobie westchnęłam tylko, bo to juz nie raz widziałam wiadomość o tej treści, trochę się na siebie poboczyłam za te marnotrastwo, bo o nastepne zasilenie konta ubiegać się bede mogła dopiero we wrześniu i poszłam spać. A tu o poranku taka niespodzianka, oj chyba bedę mieć kłopoty...