Poczytaj mi mamo...
Moja mamusia to jest agent, drugiej takiej nie znajdziecie;) Wyobraźcie sobie, wchodzę wieczorem późnym do biura taty. Mamusia siedzi, z pozoru coś czyta, więc ja tak od niechcenia spoglądam o czym to mamusia znowu nazajutrz zbulwersowana będzie rozprawiać, na jakich Żydów przeklinać. I co się okazuje? Mamusia czyta mojego bloga! Tak! Ale chyba - mam przynajmniej taką nadzieję - dopiero zaczynała to robić, bo w popłochuć coś tam tłumaczyła, że adres był w historii to weszła. Oj mamusia, jak ty tak bedziesz we wszystkie adresy z historii wchodzić, to się przerazisz pewnego razu:P A na tym moim blogu zdołałam już napisać kilka kontrowersyjnych dla niej rzeczy, więc dobrze, że udało mi się w porę zadziałać. Wolę nie myśleć, co to by było, gdybym kilka minut później przestała robić sobie kakao. W związku z następującym biegiem wydarzeń zamieniamy adres. Brzmi on teraz następująco:
http://www.stopmamusi.blogspot.com
Lecz co jeśli mamusia przybyła na tamtego bloga wprost z pewnej-dziewczynki? O losie... Mamo! Mama nie czyta tego bloga, bo ja mówię wprost, że nam się relacje popsują, ja tylko mamę ostrzegam... Niech sobie mama poszpera w moich szufladach, ale bloga proszę zostawić, bo się w sobie zamknę, kiwać się zacznę, jąkać...