Ten tramwaj dalej nie pojedzie
Jest co raz gorzej i nie pisze tego dlatego, że szczególnie lubię się umartwiać nad sobą. Jest źle, może być beznadziejnie, jeśli natychmiast nie podejmę odpowiednich kroków. Jak się można było spodziewać, nie udało mi się zaliczyć koła z konstytucyjnego. W zeszły poniedziałek stałam się oficjalnie członkiem elitarnego grona ludzi ustawionych w pierwszym rzędzie do odstrzału. Elitarnego, bo na blisko 90 ludzi mających zajęcia z tą prowadzącą, noga powinęła się jakimś 3 czy 4 osobom. Łatwo się zatem domyślić, że bynajmniej nie wynikało to ze złośliwości prowadzącej. Dobra wiadomość jest taka, że mogę tą ocenę poprawić. I myślę, że to zrobię, pod warunkiem, że w tą sobotę zostawię laptopa na biurku w Olsztynie i nie zabiorę go już nigdy więcej do Torunia.
Jestem uzależniona i to nie jest ot takie sobie podśmiewywanie z jakiejś błahej słabostki typu jedzenie czekolady na kilogramy. Komputer, a w szczególności mieszczący się w nim Internet, sprawiły, że całkowicie przeniosłam swoje życie do wymiaru wirtualnego, w którym realizowałam większość swoich potrzeb, a przynajmniej wydawało mi się, że je realizuję, bo w rzeczywistości była to iluzja. Weźmy na przykład te słynne spotkania ze studentami poznanymi przez Internet. Przecież 90% z nich było totalną porażką, we wszystkich niemal przypadkach nie dochodziło do kontynuacji. Praktycznie od 2006 roku nie udało mi się z nikim zawiązać jakichś cieplejszych więzi. Nie mówię tu o związkach, lecz zwykłym kolegowaniu się. Znamienne jest też to, że im mniejszy miałam dostęp do komputera (czasy ojcowskiego koncesjonowania mi Internetu), tym pożyteczniej go wykorzystywałam. Teraz, gdy siedzę tu dzień i noc, niczym nieograniczona, nie potrafię się nawet zebrać by wydrukować potrzebne mi na zajęcia materiały. Siedzę tu i tak naprawdę nic nie robię, bo nawet rzeczy, które czytam, nie mają żadnej wartości.
Moje życie jest obecnie ruiną. Ludzie mają mnie za niemowę i dziwaczkę, choć przecież wszyscy wiemy, że nie jestem przesadnie tępa czy niezrównoważona psychicznie. Po prostu muszę nadrobić pewne etapy rozwoju, których nie przeszłam uciekłwszy w świat Internetu. Dlatego pojutrze odłożę tego pieprzonego laptopa na półeczkę w moim olsztyńskim pokoiku i niech mi ręce świerzbem porosną, jeśli dotknę go wcześniej niż za 2 tygodnie. Chcę żyć! Nie chcę już gnić zamknięta w pokoju i obrażona na cały świat, ukradkiem podglądając innych. Chcę mieć swoje życie, być aktywną, zaangażowaną.
Tak mi dopomóż Bóg.
ZMIANY! ZMIANY! ZMIANY! GIŃ PRZEBRZYDŁY PASOŻYCIE, PAROBKOWA MENTALNOŚCI, ROZWIJAJ SIĘ CNOTO!
Ja wiem, to wszystko podpada pod tzw. osobowość typu borderline... ale przed Freudem nikt nie używał takiego określenia. W czasach, gdy jeszcze masło było masłem, a kiełbasę robiono z mięsa, nazywało się to niedojrzałość i znakomitej większości ludzi udawało się z tego wyjść czy po prostu wyrosnąć. Sądzę, że przy minimalnym wysiłku mnie również to czeka.
Ale Gotan Project dobre, nie...