Dzieci lubią misie.
Czy wy wiecie, że już nawet desperaci z czatów mnie unikają? Siedziałam tam przez ostatnie kilka dni próbując coś wyhaczyć, upić i wykorzystać, ale nie dość, że rynek - jak wiadomo - dość biedny i monotonny, to jeszcze owe "wyhaczanie" w sensie nakłanianie do spotkania średnio na jednego osobnika trwało kilka godzin i kończyło się gdzieś w okolicach 2:00 w nocy, nie było więc już mowy o spotykaniu się. Tak się szanują. Tacy przyzwoici, że jak im na wstępie napiszesz: "pokaż fotkę", to mi mówią, że jestem pusta. Pusta jak kapusta, proszę państwa, ale jak przez 2 godziny się przy kimś produkuję, a później w załączniku mejla wita mnie tępy wizerunek Pszemka czy innego Arka z pianknymi wytatulowanymi płomieniami na lewym przedramieniu, to mnie to denerwuje, proszę państwa. Nie zważąjąc jednak na te niedogodności, dwie znajomości miały już dojść do skutku, miejsce i czas byly uzgodnione, ale - kto uwierzy - pierwszemu popsuł się samochód i nie dojechał nawet na miejsce, więc po 15 minutach bezczynnego czekania pod Radiem Maryja musiałam wracać do domu z pustymi rękoma, zaś w przypadku drugim, na 4 godziny przed spotkaniem, okazało się, że "coś wypadło", więc także i tym razem musiałam obejść się smakiem. Nie wiem, czy to jakiś spisek przeciwko mojej osobie, jakaś troska siły wyższej, ale nie zgadzam się na to. Ja przecież chcę mieć swojego misia, przy którym będę zasypiać. Miś nie musi nic mówić, nie musi być nawet każdej nocy ten sam, jest to wręcz wysoce niewskazane. Po prostu żeby był ciepły i przyjemny w dotyku, żeby był wyłącznie misiem i nie starał się być niczym więcej. Bo jakoś wam misiom to kurwa nie wychodzi.