• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Pewna dziewczynka bez brwi

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Listopad 2015
  • Lipiec 2014
  • Czerwiec 2014
  • Maj 2014
  • Luty 2014
  • Styczeń 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Marzec 2011
  • Luty 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006

Archiwum 27 marca 2011


Gdzie jest moja gdzina snu?!

W sekrecie powiem, że na chatroulette połączyłam się z Jonas Brothers (taki zespół młodzieżowy, głównie znany z prawictwa członków - czytałam pudelka to wiem) podczas próby. Nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć, raczej nie należę do ich targetu, ale było też w tym coś ze zdumienia, że oto ja smiertelnik staję oko w oko z celebrytami, że to moja wielka chwila, 5 minut w ich świadomości. Napisałam zatem cos w stylu "oh my gosh! Jonas Brothers! Am I right?" i po uzyskaniu odpowiedzi pozytywnej nacisnęłam przycisk "next". Nie wiem co na to ich celebrycka duma, ja z pewnością czułam pewien niedosyt, bo przecież jakby człowiek dobrze zagadał, to może by się nawet skypem wymienił, później wakacje w Hollywood czy gdzie oni tam urzędują, wiadomo czysty pieniądz, ale zupelnie nie mialam pojęcia o czym się teraz rozmawia z nastolatkami (:>), a oni sami wygladali jakby tylko czekali na wyrazy uwielbienia. Innym razem siedząc na ruletce, chyba połączyłam się z Jessicą Albą, chociaż w tym przypadku nie mam pewności, bo z rozpędu wcisnęłam wspomnianego już "nexta" i tyle było tego mojego obcowania z nią, ale głowy sobie nie dam uciąć czy to nie był fake, bo puścić nagranie z Albą to też żaden problem. Warto jednak zaznaczyć, że żeby natrafić na takie rodzynki, trzeba się przedrzeć przez morze męskich genitaliów i z pewnością nie jest to sport, który polecałabym normalnym ludziom.

 

Jeśli chodzi o wczorajszą rozmowę, to myślę, że udało mi się sprawić dobre wrażenie, chociaż niemało wysiłku kosztowało mnie to by w ogóle się odezwać i nie uciec z krzykiem do łazienki (do ostatniej chwili miałam taki zamiar), no i przede wszystkim by usunąć w cień świadomość, że całą tę rozmowę będzie słyszeć moje współlokatorstwo, a że takie rozmowy zazwyczaj opierają się na pytaniach typu: "wymień swoje wady i zalety" albo "jak byś się zachowała gdyby ktoś nie odebrał cię z lotniska/dworca", a zatem odbiegają od standardowej rozmowy z mamą przez telefon ("uczysz się? - tak, uczę się. masz co jeść? - tak, ugotowałam kaszę"...) to z pewnością, nie znając kontekstu, mieliby prawo później krzywo na mnie patrzeć i podejrzewać, że gadam sama do siebie.

 

W każdym razie sprawy nabierają tempa. Jeśli pomyślnie przejdę test językowy (a ponoć nie ma szans bym go nie przeszła), to Rosja będzie mnie witać z otwartymi rękoma. Uczucia mam skrajne, raz wyobrażam sobie jak poznaję ludzi z czterech stron świata, piję, bawię się z nimi, a później wszystko ciemnieje i widzę jak zabawa trwa, tylko ja tradycyjnie stoję w kącie, albo zawalam jakiś projekt, który został mi powierzony i wszyscy mnie obgadują. Poza tym boję się, że za dużo uwagi poświęcę temu wyjazdowi i przypadkiem zawalę studia. W końcu już teraz jestem tak jakby na wylocie i szczerze nie widzę światełka w tunelu, a co to będzie po sesji letniej?

 

Zasadniczą kwestią są też pieniądze. Zgodnie z umową organizatorzy wolontariatu pokrywają koszty zakwaterowania oraz wyżywienia, lecz takie rzeczy jak transport, wiza czy wydatki na rozrywki, trzeba pokrywać już z własnej kiesy... Ponoć pociag do Moskwy w obie strony to +/- 500 zł (samolot jakie > 1000zł, więc odpada), do tego wiza ok.150 zł. Zakładając, że będę tam jakieś 6-8 tygodni trzeba by doliczyć jakiś 600-800 zł(jak nie więcej) na owe niekontrolowane wydatki. W ten sposób z z pozoru wakacji za darmochę, robią się wczasy All Inclusive w Egipcie. Myślę jednak, że żaden egipski kurort nie dostarczy mi takiego dreszczyku emocji jak nasza tajemnicza siostra Rosja. Może jakaś przejażdżka czarną Wołgą?

 

W każdym razie idę spać. Czy to dziś jest ta słynna noc, gdy jacyś idioci odgórnymi uregulowaniami odbierają ludziom godzinę snu? Matko, matko... konstytucyjne nie ruszone.

27 marca 2011   Dodaj komentarz
Pewna_dziewczynka | Blogi